miroslaw-dzielski-chrzescijanski-liberal-w-czasach-komunizmu|eseje delibeRatio - Mirosław Dzielski - chrześcijański liberał w czasach komunizmu

Wspieraj nas

Zostań naszym subskrybentem i czytaj dowolne artykuły do woli

Wesprzyj

Mirosław Dzielski - chrześcijański liberał w czasach komunizmu

    2023-12-21
    Czas czytania 10 min
    Aktywność Mirosława Dzielskiego (14.11.1941 - 15.10.1989) jako publicysty i myśliciela politycznego przypadła na lata 70. i 80., ostatnie dwie dekady trwania w Polsce systemu komunistycznego. Był to czas, w którym komunistyczny reżim wielokrotnie pokazywał, że wciąż zdolny jest używać przemocy wobec tych obywateli, których uznawał za zagrożenie dla siebie, czy to z racji na ich działalność opozycyjną, czy z uwagi na udział w masowych demonstracjach i strajkach.


    Zarazem jego przywódcy podejmowali próby reformowania systemu, zwłaszcza w jego wymiarze gospodarczym. Próby unowocześnienia gospodarki, oparte o kredyty zagraniczne z krajów zachodnich i zakupy stamtąd technologii, dały tylko nietrwałe pozytywne rezultaty na początku rządów Edwarda Gierka, stojącego na czele partii komunistycznej (PZPR) od 1970 roku. Niewydolność gospodarki odgórnie sterowanej, bazującej na własności państwowej, błędy w inwestycjach, wiodły do pogorszenia się sytuacji, która przejawiała się podwyżkami cen i niedoborami towarów. To zaś wywoływało niezadowolenie społeczne. Ich szczególnym przejawem były protesty, do jakich doszło w 1976 roku w Radomiu. W odpowiedzi na ówczesne represje nastąpiła instytucjonalizacja pozasystemowego życia opozycyjnego. Powstały m.in. Komitet Obrony Robotników i Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Jednak najsilniejszym impulsem do wystąpienia przeciwko realiom życia pod władzą komunistyczną okazał się wybór Karola Wojtyły na papieża (Jana Pawła II) w 1978 roku i jego pielgrzymka do Polski w 1979 roku. W 1980 roku powstał masowy ruch opozycyjny: NSZZ Solidarność, związek zawodowy, który władze komunistyczne zmuszone do tego sytuacją – pod wpływem presji i protestów społecznych – zalegalizowały. Jednak już 13 grudnia 1981 r. wprowadzony został przez nie stan wojenny, po którym przywódców Związku i wielu jego działaczy oraz innych przedstawicieli opozycji internowano. Nastąpił okres, w którym represje polityczne splotły się z wyjątkowymi nawet jak na realia Polski rządzonej przez komunistów problemami gospodarczymi. Wprowadzenie stanu wojennego przywódcy PZPR i sprzyjający im publicyści uzasadniali koniecznością zaprowadzenia porządku w kraju, a także chęcią uniknięcia interwencji Związku Sowieckiego. Ten ostatni argument szczególnie chętnie był podnoszony po 1989 roku, gdy doszło w Polsce do zmian ustrojowych. Nim one nastąpiły, w łonie opozycji trwały spory, jaką politykę należy prowadzić w realiach represyjnego państwa, które zarazem słabnie z powodu swych niedomagań: czy dążyć do konfrontacji z władzą, czy też szukać z nią porozumienia. Ten drugi wariant miał zdecydowanie większe poparcie w elitach opozycyjnych. Zmiany w Związku Sowieckim po stanięciu na jego czele przez Michaiła Gorbaczowa wzmocniły jeszcze stanowisko zwolenników kompromisu, strona rządowa wykazała bowiem w końcu chęć do rozmów i ustępstw. Dlatego odejście komunistów od władzy dokonało się drogą ewolucyjną, w wyniku rozmów, jakie prowadzono w nimi w trakcie pertraktacji przy tzw. okrągłym stole od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 roku. Na podstawie ówczesnych ustaleń zorganizowane zostały częściowo wolne wybory do sejmu i senatu, które odbyły się 4 czerwca 1989 roku. Opozycja odniosła w nich druzgocące zwycięstwo, choć jedynie w ramach wynegocjowanego podziału mandatów: o ile wybory do liczącego sto miejsc senatu były w pełni wolne (kandydaci opozycyjnego Komitetu Obywatelskiego zdobyli w nim 92 miejsca), o tyle w sejmie opozycja mogła zająć jedynie 35% miejsc, resztę zapewnili sobie przedstawiciele PZPR i jej partii satelickich (ZSL, SD). 19 lipca 1989 roku Zgromadzenie Narodowe wybrało na prezydenta I sekretarza KC PZPR gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który na czele partii i państwa stał od 1981 roku i odpowiadał za wprowadzenie stanu wojennego. W ten sposób rozpoczęły się gruntowne zmiany polityczne i gospodarcze w Polsce – ograniczane kompromisem zawartym z komunistami przez część opozycji. W pełni polska demokracja zaistniała dopiero w 1991 roku, gdy doszło do pierwszych wolnych wyborów do sejmu. Wcześniej, w 1990 roku, doszło do skrócenia kadencji Jaruzelskiego i wyboru na prezydenta, już w wyborach powszechnych, lidera Solidarności Lecha Wałęsy.

    Kompromis z władzą komunistyczną był też postulatem stawianym przez Mirosława Dzielskiego. Ciężka choroba i śmierć w październiku 1989 roku sprawiły jednak, że nie dane mu było odnieść się do jednego z kluczowych polskich problemów po 1989 roku – czyli tempa odchodzenia od komunistycznej przeszłości i rozliczania władzy PRL Zatem do zagadnienia trwania przy kompromisie w sytuacji, gdy od czasu jego zawarcia diametralnie zmieniły się warunki, na czele z rozpadem całego bloku komunistycznego. Przy kompromisie, co trzeba dodać, który nie był porozumieniem dwóch równorzędnych partnerów. Gdy go zawierano, jeden z nich dysponował bowiem całym aparatem represji, którego wciąż używał. Miał też zdecydowaną przewagę w dostępie do mediów i zasobów gospodarczych. Kompromis mógł być zatem potraktowany jako posunięcie w danych okolicznościach korzystne czy niezbędne, później jednak wymagające istotnej korekty. Choć zatem Mirosława Dzielskiego można uznać za jednego z najważniejszych i najciekawszych twórców koncepcji kompromisu z władzą komunistyczną, to nie można jego rozważań na ten temat uznawać za uzasadnienie trwania przy tym kompromisie po 1989 roku. Tym bardziej, że dał się poznać jako człowiek praktyczny, uwzględniający realia, a zatem także ich zmiany. Zarazem pragmatyzm Dzielskiego miał swoje wyraźne granice, wynikające z jego światopoglądu – idei, z których wywodził swe wskazania, co robić w danych warunkach, w obrębie faktycznie posiadanych możliwości sprawczych.

    Dzielski studiował fizykę, swą karierę naukową związał jednak z Instytutem Filozofii najstarszej polskiej uczelni – Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Jako uczony akademicki zajmował się filozofią nauki i problematykę etyczną. Podkreślał, że nie należy absolutyzować nauk przyrodniczych. Rzeczywistość jest zbyt złożona, by ją redukować do odgórnych projektów. Odrzucał materializm i wynikającą z niego pogardę dla duchowości. Materializm wiódł także do zanegowania wolności jako wyboru dokonywanego przez człowieka, istotę niedoskonałą, między jego sumieniem a jego pożądaniami. Wolność zaś to zdaniem Dzielskiego istota cywilizacji łacińskiej. Jednak nie wolność anarchiczna, zagrażająca porządkowi społecznemu, ani nie wolność znosząca ograniczenia wynikające z tradycji (np. te w sferze obyczajowej), czyli nie taka, jaka obecnie zdaje się być szczególnie bliska wielu przedstawicielom zachodnich środowisk intelektualnych. Dzielski wskazywał, że cywilizacja łacińska akcentuje wolność jednostki „chronionej przez prawo i wspartej na obyczaju, który dla znakomitej większości zrzeszonych za jej pośrednictwem ludzi wypływa z wiary w Boga, obyczaju traktującym zachowanie etyczne – tak w życiu publicznym, jak i prywatnym – jako niekwestionowaną oczywistość”. To zaś oznaczało, że warunkiem „funkcjonowania cywilizacji łacińskiej jest religijność powszechna”, choć zarazem państwo nie może owej religijności narzucać siłą. Podobnie jak cały ład społeczny, wykształca się ona ewolucyjnie. Można do dobrych praktyk zachęcać, ale nie powinno się do nich zmuszać.

    Powyższe dylematy rozwiązywał Dzielski poprzez łączenie idei liberalnych z chrześcijaństwem. Liberalizm w jego wydaniu nawiązywał do tradycji Adama Smitha, a zwłaszcza Friedricha Augusta von Hayeka. Z jednej więc strony akcentował znaczenie wolnego rynku i swobodnej działalności jednostek na polu gospodarczym, z drugiej zaś strony wskazywał na konieczny komponent etyczny tej działalności i konieczność zakorzeniania człowieka we wspólnocie i tradycji. Ludzie są istotami racjonalnymi i w odpowiednich warunkach mogą należycie ułożyć sobie swe życie we wspólnotach, ale nie wtedy, gdy się z nich wykorzenią. Wolność jest kluczowa, ale nie może być nieograniczona. Dzielski nie utożsamiał jej z demokracją. Także liberalizm nie musi się w niej wyrażać, wbrew temu, co dziś uważane jest powszechnie za oczywistość niepodlegającą dyskusji, a co w przeszłości za nieoczywiste uważało wielu znamienitych myślicieli. Demokracja może wszak nieść zagrożenia dla wolności, jeśli większość wykorzysta ją do narzucania swej woli, choćby godząc w praworządność czy wolność gospodarczą. Polski filozof sceptycznie odnosił się też do umasawiania udziału w rządzeniu i polityce. Rządzić powinni fachowcy, choć nie samozwańczy.

    Sceptycyzm wobec absolutyzowanej demokracji i niechęć do rewolucyjnych zmian zbliżały Dzielskiego do konserwatyzmu. Miał jednak zarazem dużo wiary w liberalizm, który konserwatyści często spisywali – i spisują – na straty, jako sposób myślenia i program ideowy o dużej skłonności do tworzenia konstruktywistycznych modeli, narzucania ogólnych schematów na bardzo złożone stosunki w obrębie poszczególnych wspólnot. Trzeba jednak również pamiętać o kontekście: Dzielski był liberałem w Polsce rządzonej przez komunistów, a zatem w kraju na wskroś antyliberalnym, a zarazem antykonserwatywnym (gdyż chęci zachowania status quo przez władze Polski tak zwanej ludowej nie można uznawać za przejawu konserwatyzmu jako stanowiska z dziedziny idei politycznych). Jej realia stawiały liberała polskiego wobec zupełnie innych wyzwań niż liberała zachodnioeuropejskiego, który mógł testować przesuwanie granic wolności coraz dalej, mając od wielu lat, często dekad, bardzo mocny fundament zagwarantowanych podstawowych praw. W państwie komunistycznym poszerzanie sfery wolności dotyczyło zagadnień całkowicie podstawowych. Każdy wyłom w monolicie opresyjnego systemu miał zatem zupełnie inny wymiar „liberalny” niż np. „liberalne” zdobycze zachodnioeuropejskiej rewolucji obyczajowej 1968 roku. Dlatego też polski liberał łatwo mógł być liberałem chrześcijańskim, co dla bardzo wielu zachodnich liberałów stawało się nie do pomyślenia – i nie musiał stawać się liberałem lewicowym, co na wolnym Zachodzie stało się naturalną koleją rzeczy i wręcz nową liberalną ortodoksją. Dlatego polski liberał nie musiał i nie chciał walczyć z tradycją, także z tymi jej przejawami, które w realiach zachodnioeuropejskich coraz bardziej bywały, jeśli nie zwalczane, to przynajmniej ignorowane – zwłaszcza płynącymi z zasad religijnych, w przypadku polskim na ogół związanych z katolicyzmem. Z drugiej wszak strony, o ile dla polskiego liberała pokroju Dzielskiego godzenie chrześcijaństwa z liberalizmem nie musiało wydawać się karkołomnym przedsięwzięciem intelektualnym, a naturalnym połączeniem, o tyle musiał się on mierzyć z dwoma mocno antyliberalnymi czynnikami, jakich liberał zachodni nie miał na swej drodze: wspominanymi już antyliberalnymi warunkami życia narzucanymi przez władzę komunistyczną na każdym polu oraz z generalnie lewicową świadomością polskiego społeczeństwa w kwestiach gospodarczych (na Zachodzie lewicową świadomość oswojono już dawno z kapitalistycznymi warunkami gry). Większość najbardziej wpływowych polskich środowisk opozycyjnych lat 80. stroniła od idei wolnorynkowych w duchu Smitha czy Hayeka. Owszem, Margaret Thatcher, a zwłaszcza Ronald Reagan wzbudzali wiele entuzjazmu, ale głównie za twardą postawę wobec Związku Sowieckiego, a nie za swe działania w sferze gospodarczej. Premier Wielkiej Brytanii zamykała kopalnie, w Polsce górnicy byli zaś jedną z podpór Solidarności. Polska walka o wolność była również walką o wolny rynek, choć nie przywoływało go na sztandarach, domyślnie uznając, że chodzi o dobrobyt podobny jak na Zachodzie – nawet na fali entuzjazmu związanej z powstaniem Solidarności chciano reformować socjalizm, nie zaś go burzyć. Dojście do zamożności, choćby trochę tylko zbliżonej do zachodniej, było zresztą wtedy bardzo odległą i mglistą perspektywą – i w zasadzie podstawową dla Polaka drogą do niej było opuszczenie Polski, nie zaś liczenie na to, że kolejna reforma gospodarki PRL-u wreszcie przyniesienie zapowiadany socjalistyczny raj na ziemi. Jednak nawet w takich realiach, gdy tkwienie w nich wydawało się jeszcze na długo jedyną opcją dostępną na miejscu, można było próbować szukać luk w systemie i starać się go zmieniać. Krakowski filozof należał do grona prekursorów wprowadzania do myślenia Polaków lat 80. idei rozwoju przedsiębiorczości, budowania wolnego rynku poprzez wycofywanie się państwa z kolejnych regulacji i dopuszczanie do podejmowania aktywności na kolejnych polach. Łączyły się w tym dwie tendencje: oddolna, wynikająca z naturalnej chęci bogacenia się (którą miały trzymać w ryzach zasady etyczne) i odgórna, wynikająca z chęci zachowania władzy przez komunistów (teraz w zdecydowanej już większości jedynie nominalnych, nie zaś ideowych). Choć w przypadku tych ostatnich chęć bogacenia się też odgrywała wielką rolę, zwłaszcza że ich uprzywilejowana pozycja w dostępie do zasobów dawała im na starcie wielką przewagę, zwłaszcza w dużych przedsięwzięciach biznesowych (także tych nielegalnych i przestępczych), co znamionowało gospodarkę polską także w pierwszych latach po zmianach 1989 roku, nim doszło do korekty wymuszonej i przez napływ kapitału zagranicznego, i przez rozwój biznesu o innym niż komunistyczny rodowodzie.

    Koncepcja Dzielskiego z lat 80. musiała zatem uwzględniać te realia. Przestrzegał przed rzucaniem wyzwania władzy komunistycznej, które mogłoby sprowokować jej represje. Proponował zawarcie z komunistami kompromisu: danie przez nich Polakom wolności gospodarczej za cenę zachowania władzy politycznej. Uważał, że ten typ stopniowych zmian mógłby się dokonywać w całym bloku wschodnim, także w ZSRS, gdzie widział możliwości ewolucji ku autorytaryzmowi dopuszczającemu rozwiązania wolnorynkowe. Zarazem znaczne poszerzenie zakresu swobód gospodarczych przynosiłoby szansę dla głębokie kulturowe zmiany. Radykalizm akcji czysto politycznej, zmierzającej do siłowego rozwiązania konfliktu władza-opozycja demokratyczna, nie był w oczach Dzielskiego rozwiązaniem wartym wspierania.

    Dzielski nie był jednak biernym obserwatorem wydarzeń w Polsce lat 80. Włączył się w prace opozycji w latach 1980-1981. Zasiadał w regionalnych władzach NSZZ Solidarność. Był doradcą jej struktur w jednym ze sztandarowych zakładów przemysłowych zbudowanych przez władze komunistyczne: Hucie im. Lenina. Od 1983 roku redagował podziemne pismo „13 grudnia” (potem zatytułowane „13”). Angażował się w prace na rzecz rozwoju przedsiębiorczości. Za szczególnie znaczące osiągnięcie uważał zainicjowanie w 1985 roku powstania Krakowskiego Towarzystwa Przemysłowego, zalegalizowanej dwa lata później przez władze PRL-u organizacji skupiającej prywatnych przedsiębiorców, naukowców i publicystów, chcących działać na rzecz budowy w Polsce gospodarki wolnorynkowej. W 1989 roku był wymieniany jako jeden z możliwych kandydatów na premiera rządu. Przedwczesna śmierć pozbawiła nurt polskiego chrześcijańskiego liberalizmu bodaj najciekawszego wtedy reprezentanta, którego głosu w realiach już po zmianie systemu brakowało.

     

    Komentarze (0)