Proces odpolitycznienia świadomości obywateli i zamiana ich w konsumentów, czyli w byty zdegradowane, mogła zakończyć się tylko połowicznym sukcesem, co mogliśmy obserwować w latach 90. XX w. i pierwszej dekadzie XXI wieku, do wielkiego kryzysu finansowego 2008 roku. Ten sukces dlatego był połowiczny, gdyż nie można ad hoc likwidować, zagłuszyć głosu tradycji i narodowych dziedzictw. Choć, przyznajmy, bardzo się starano. Ten połowiczny sukces zapewniała prosperita ekonomiczna i brak geopolitycznych konfliktów. Można ten czas nazwać swoistymi „wakacjami od historii”.
Zapanowała ideologia neoliberalna oparta na kłamstwie o samoregulujących się rynkach i naturalnej kumulacji bogactwa, którego starczy dla wszystkich. Kto nie ulegał ideologicznym i mitycznym skłonnościom przeczuwał, że ta korzystna sytuacja jest czymś jednorazowym, efektem zbiegu kilku pomyślnych czynników, ale o żadnym „końcu historii” nie może być mowy. Cechą stanu prosperity jest to, że przeżywający taki czas ludzie, są skłonni wierzyć, i ta wiara jest rzeczywista, że ten stan spokoju, harmonii i dobrobytu będzie trwał do końca ich dni, a nawet jeszcze dłużej. Zdolność do masowych hipnoz jest zadziwiająca a człowiek lubi sam siebie oszukiwać. Można było na bazie tego poczucia, że zwyciężył w zimnej wojnie świat liberalny i demokratyczny, snuć projekty zaprowadzenia wraz globalizacją globalnej sprawiedliwości itd. Oto cywilizacja zachodnia zdobyła szczyty humanizmu i demokracji. Jak występować przeciw humanizmowi i demokracji? Ta demagogia i operacja na języku skrywała twarde interesy oligarchii finansowej. Przekroczyć ten pułap demokracji mogła już tylko „demokracja walcząca”, jako ostatnie stadium neoliberalizmu! Neoliberalna elita dalej tkwi w tych mrzonkach o zbudowaniu świata pozbawionego polityki, polityki która jest złem, bo generuje realne konflikty i niesie z sobą zagrożenie faszyzmem, populizmem itd. Zatem, chroniąc ludzi przed nimi samymi, trzeba budować narrację post-polityczną w oparciu o niepolitycznych fachowców, merytokrację, która zawsze wie lepiej. To ona podarowała łatwowiernym masom miraż świata politycznego pozbawionego konfliktów. Odebrała, przytłumiła świadomość, że demokracja parlamentarna to ucywilizowany konflikt. Przedmiotem ataku stali się ci, którzy takim mirażom nie ulegali i mówili jak jest.
Wielki kryzys ekonomiczny lat 2008–2009, który wyniósł do władzy Donalda Trumpa, zafundowała światu chciwość Wall Street, stworzył „populistów”. Trzeba tu podkreślić, że byłoby czymś bardzo niepokojącym gdyby ci „straszni” populiści nie pojawili się na scenie politycznej, bo to oznaczałoby koniec demokracji. Dzisiaj już jasnym jest, że to nie populiści stanowią zagrożenie dla demokracji, ale mainstream oraz jego niezdolność do zrozumienia tego, co się dzieje i jawne deklaracje, że tylko my gwarantujemy, że świat demokratyczny nie zginie z powodu rządów tłuszczy. Pogarda coraz częściej wyrażana jest bez kamuflażu. Skrywa ona lęk przed utratą władzy. Ta liberalna elita twierdzi, że w imię demokracji, dla dobra zmanipulowanych ludzi, musi zasady demokratyczne coraz częściej brać w nawias, lub wręcz brutalnie, czego potwierdzeniem w Polsce jest rząd Tuska, je łamać. Dobrym przykładem na to, że te elity odleciały z realnego świata jest ustawiczne oskarżanie Trumpa, Orbana, Kaczyńskiego o faszyzm, tak jakby oni byli synonimem zła, w sytuacji, gdy są tylko przywódcami politycznymi czytającymi uważnie tendencje, które są odpowiedzią na kryzys zafundowany przez neoliberalną elitę, broniącą swej władzy i uprzywilejowanej pozycji. Gdyby nie oni, w tym miejscu, w którym się teraz znajdują byliby inni przywódcy „populistów”.
Kryzys migracyjny wywołany jednoosobowo przez Angelę Merkel stworzył populistów w Niemczech. Niemcy, lider Unii Europejskiej, dosłownie utuczył Putina, dając mu środki za gaz i ropę, na gigantyczne zbrojenia, czym pośrednio spowodował wojnę. We Francji systematycznie rośnie w siłę Front Narodowy. Europejskie partie konserwatywne i narodowe określane w mediach głównego nurtu jako „skrajnie” prawicowe, mimo trwających ataków, cenzury, operacji medialnych mających zawstydzać, wyszydzać ich zwolenników przetrwały i są coraz silniejsze. Było oczywistym dla ludzi obdarzonych świadomością historyczną, że operacja odpolitycznienia świadomości obywatelskiej, zlikwidowanie potencjału dumy narodowej wywoła prędzej czy później reakcję. Uruchomione po upadku świata komunizmu siły globalizacji w świecie Zachodu usiłowały dokonać swoistego „sprasowania” czasów historycznych, co spowodowało samorozbrojenie ideowe Zachodu. I było oczywistym, że nie da się tej operacji przeprowadzić w odniesieniu do cywilizacji chińskiej czy rosyjskiej. A teraz w samym świecie Zachodu rysuje się ostra polaryzacja polityczna. Złudzeniem okazał się globalny rynek i to, że stworzy on globalne szczęśliwe kosmopolityczne społeczeństwo konsumentów.
W ten oto sposób komunistyczna narracja o doskonałym świecie przyszłości, którą każdy szlachetny człowiek ma obowiązek budować dla dobra ludzkości, zlała się z neoliberalną. Zupełnie zlekceważono fakt, iż globalizacja wzmacnia świadomość różnic narodowych, etnicznych i państwowych i generuje konflikty, nie do rozwiązania, bo świat pełen jest sprzeczności. Ale ta świadomość sprzeczności, jako czegoś oczywistego, jest czymś obcym, wręcz wrogim ideologom, którzy wyznają zasadę, że jak fakty przeczą ideologicznym konstrukcjom, to tym gorzej dla faktów.
Zatem to, co obserwujemy obecnie w Europie pozwala stwierdzić, że siła habitusu narodowego kształtującego się w Europie od średniowiecza jest zbyt trwała i nie tak plastyczna, jak chcieliby inżynierowie społeczni. Odrodzenie nastrojów narodowych jest faktem, który obiektywni badacze społeczeństw europejskich odnotowują. Jest to naturalna odpowiedź, z czasowym poślizgiem, na siły homogenizacji i destrukcyjne efekty globalizacji. Można zauważyć, że epidemia Covidu i agresja Rosji na Ukrainę spowodowała początek załamywania sią narracji neoliberalnej, wrogiej wszystkiemu, co narodowe. Efektem tego procesu stało się przejmowanie „populistycznych” narracji przez mainstream. Neoliberałowie i lewica liczą na krótką pamięć wyborców, stając „patriotami”, co zdaje się potwierdzać powrót do władzy w 2023 roku w Polsce KO, dzięki potężnemu wsparciu neoliberalnej Międzynarodówki i brutalnej demagogii.
Liberalne i lewicowe elity europejskie nie prowadzą już „ciemnego” ludu ku świetlanej przyszłości, bo „świetlana przyszłość”, to ideologiczny miraż, który nigdy nie istniał. Kosmopolityzm jako jeden z elementów przekonań narzucanych przez mainstream traci urok w obliczu kryzysu ekonomicznego, który uderza w Europę z powodu Zielonego Ładu i innych szaleństw ideologicznych. Skończyła się epoka podróży i świata bez granic. Technokraci udają, że rozumieją obawy ludzi wobec pomysłów Brukseli i nie traktują ich już otwarcie jako przejawów „ignorancji”, „zabobonu” i „ciemnoty”. Rozumieją obawy ludu. Ale jeśli nie będą mogli osiągnąć swych celów perswazją i demagogią, użyją nagiej siły, gdy ich dominacja zostanie zagrożona, czego potwierdzeniem to, co dzieje się obecnie w Polsce.
W sytuacji, gdy miraże tracą swój wirtualny blask wraca stare, sprawdzone, praktyczne i niosące pomoc. Chodzi rzecz jasna o tożsamość narodową. Zakorzenienie narodowe – jak zauważył w jednym z wywiadów Bronisław Wildstein – jest jednym z aspektów natury ludzkiej, człowiek potrzebuje wspólnoty do istnienia. Naród jest najszerszą z możliwych wspólnot z jaką realnie człowiek potrafi się jeszcze zidentyfikować. Ta identyfikacja daje poczucie zakorzenienia, pozwala na znalezienie swego miejsca na ziemi, poprzez świadomość bycia jednym z wielu, w sztafecie pokoleń. Silna tożsamość daje poczucie łączności z duchami przodków. I wreszcie mocna tożsamość daje odporność na manipulację. To tarcza ochronna na trudne czasy.
Czytaj także
O „Ludzkości”, „Postępie” i „Demokracji walczącej”
Gdzie jest źródło zaciekłości polskich „Europejczyków” w demontażu państwa prawa? Zgoda na to, że środkami państwa policyjnego można przywracać praworządność to przejaw oczywistej nie hipokryzji, co bezczelności.
Maciej Mazurek
Populiści kontra ideolodzy
Największą obelgą jaką można usłyszeć z ust „Europejczyków”, niczym uderzenie cepem, jest oskarżenie o populizm. Bo to bezproduktywne pieniactwo i demagogia, destabilizujące życie społeczne. A przede wszystkim zagrożenie powrotem faszyzmu, który nie skończył się wcale w 1945 roku!
Maciej Mazurek
O zamieszaniu w sztuce współczesnej
Nie ma chyba bardziej gorącego sporu w kulturze niż ten dotyczący sztuki współczesnej.
Maciej Mazurek
Europa, Europa!: Niemcy w dobie kryzysu parlamentarnego i gospodarczego
Red. Maciej Mazurek rozmawia z dr Justyną Schulz - dyrektor Instytutu Zachodniego
Komentarze (0)