Przeciwdziałanie czyhającej katastrofie czy tworzenie w imię wartości? Polityczne znaczenie sporu o realizm praktyczny
W sporze, jaki Henryk Elzenberg, jeden z najważniejszych polskich filozofów XX wieku, wiódł z realizmem praktycznym, poglądem i postawą, których założenia zostały sformułowane przez innego spośród kluczowych filozofów polskich ostatniego stulecia – Tadeusza Kotarbińskiego, dochodzi do głosu pewien dylemat istotny nie tylko dla etyki czy filozofii moralnej, lecz także dla myśli konserwatywnej.
Konserwatysta bowiem – co stanowi główną tezę poniższego szkicu – może przyjąć każdą z dwóch wykluczających się postaw: może pójść zarówno za głosem realisty praktycznego, jak i jego pryncypialnego krytyka, którym był Elzenberg. Droga, którą w rozwiązywaniu tego dylematu (polegającego na konieczności wyboru między dwiema, jak zobaczymy, wykluczającymi się postawami) wybierze, nie jest bez znaczenia dla tego, jakim konserwatystą będzie oraz co będzie wyznaczało horyzont zarówno jego życiowych, jak i społeczno-politycznych zainteresowań. Poniższy tekst stanowi próbę sformułowania, w nawiązaniu do poglądów obu wymienionych autorów, tego stanowiącego przedmiot mojego zainteresowania dylematu. Aby cel ten osiągnąć, dokonam rekonstrukcji poglądów Kotarbińskiego i Elzenberga, co doprowadzi mnie do określenia wspomnianych dwóch wykluczających się postaw. W wyniku tej rekonstrukcji główny przedmiot mojego zainteresowania, a więc wspomniany dylemat, stanie się jasny – pozostanie zatem jedynie wykazanie, że ma on zastosowanie do sytuacji, w jakiej znajduje się konserwatysta, przede wszystkim zaś konserwatywny polityk. Uwagi na ten ostatni temat czytelnik znajdzie w zakończeniu prezentowanych rozważań.
Tadeusza Kotarbińskiego realizm praktyczny
Charakterystykę realizmu praktycznego zacząć można od ogólnego, zgodnego z intuicją językową stwierdzenia Kotarbińskiego, zgodnie z którym stanowisko to „polega na liczeniu się jak najpełniejszym z rzeczywistością w planowaniu i wykonywaniu działań, czegokolwiek mogłyby one dotyczyć”[1]. Na wspomniane w tym określeniu liczenie się z rzeczywistością składają się zdaniem polskiego filozofa cztery aspekty: patrzenie trzeźwo na świat, branie za punkt wyjścia tego, co teraz istnieje, respektowanie warunków i granic możliwości działań oraz trafne ustalanie hierarchii ważności względów przy wyznaczaniu dyrektyw czynów i planów konkretnych[2]. Podawszy te cztery znamiona, składające się na charakterystykę postawy realisty praktycznego, Kotarbiński przechodzi do ich omówienia. Stwierdza najpierw, że „trzeźwo patrzeć na świat – to tyle, co obserwować, obmyślać i oceniać bez uprzedzeń, stronności i złudzeń”[3]. Braniu za punkt wyjścia tego, co teraz istnieje, Kotarbiński nadaje znaczenie techniczne i wiąże z tą cechą fakt, że realista praktyczny „zwykł zaczynać nie od poszukiwania tego, co by tu zrobić, aby było doskonale, lecz od tego, jak i o ile zmienić to, co jest, aby zastaną rzeczywistość przystosować do nabrzmiałej potrzeby”[4]. W tym określeniu postawy realisty praktycznego wyraźnie dochodzi do głosu (na co zwraca uwagę sam Kotarbiński) nie tylko antyutopijny, lecz także konserwatywny, choć nie „zasadniczo konserwatywny”[5] (pod odrzuconym przez Kotarbińskiego określeniem „zasadniczo konserwatywny” należy chyba rozumieć taki pogląd, który nie mógłby się łączyć z innymi niż konserwatyzm stanowiskami politycznymi) składnik analizowanej postawy. Chodzi o ujawniający się w realizmie praktycznym stosunek do rzeczywistości, w którym przyjmuje się, że aktualność jest „w zasadzie terminus a quo, ponieważ do niej się przywykło i w ogóle najmniej kosztuje i materialnie, i moralnie, jeżeli zmieniamy jak najmniej, ponieważ przez samą swą egzystencję to, co istnieje, zdało egzamin możliwości, ponieważ jest to wspólny teren, gdy światy zamierzone różne są w różnych jaźniach”[6]. To pozytywne wartościowanie rzeczywistości, stanowiące z pewnością ważny rys omawianej koncepcji jednego z twórców Szkoły Lwowsko-Warszawskiej oraz wyróżniany przez niego element wspólny różnych odmian realizmu[7], zostanie w dalszej części rozważań dodatkowo wzmocnione przez uznanie, że jako aktualna istniejąca rzeczywistość zdała nie tylko test możliwości faktycznej, lecz także test znośności[8].
Następnie Kotarbiński omawia trzecią cechę postawy realisty praktycznego, wiążąc ją z wcześniejszą i stwierdzając, że realista „liczy się z możliwościami osiągnięć i między innymi dlatego szanuje stan rzeczy już urzeczywistniony”[9]. Możności tej autor Realizmu praktycznego nadaje dwa znaczenia – wykonalności oraz braku rozstrzygających przeciwskazań – omówienie zaś ostatniego z tych znaczeń prowadzi go do wprowadzenia czwartej cechy znamionującej realizm praktyczny, a więc trafnego ustalania hierarchii ważności względów przy wyznaczaniu dyrektyw czynów i planów konkretnych, cechy szczególnie dla prowadzonych przeze mnie rozważań istotnej, będącej bowiem nie tylko – zgodnie z określeniem samego Kotarbińskiego – „głównym punktem wywodów”, lecz także czynnikiem istotnie stanowisko filozofa wyróżniającym i rozstrzygającym o charakterze jego koncepcji. To tutaj zawiera się zatem właściwy punkt ciężkości realizmu praktycznego, przeciwko któremu polemiczne ostrze słusznie zwrócił Elzenberg. Zaczynając od stwierdzenia, że „oględność realisty sprowadza się do brania w rachubę nie tylko zdobyczy, lecz i strat prawdopodobnych, i do kierowania się w rachunku globalnym tym, co najważniejsze”, Kotarbiński przechodzi do odróżnienia pojęcia ważności[10] od dwóch innych – wartości i doniosłości – dążąc do ścisłego powiązania problemu ważności z zagadnieniem zła, co znajduje wyraz w stwierdzeniu, że „to i tylko to jest ważniejsze, co zapobiega większemu złu lub większe zło uchyla”[11]. Oceny wydawane przez realistę praktycznego oraz jego decyzje są zatem zależne nie od wielkości dobra, które mogłoby z nich wyniknąć, lecz od rozmiaru zła, od którego pozwalają się one uchronić. Zgodnie ze słowami Kotarbińskiego o postawie realisty praktycznego – w tym także o tym, czy będzie zachowywał to, co zastane, czy dążył do wprowadzenia zmian – „rozstrzygają postulaty walki z panoszącym się lub zagrażającym złem”[12].
Kwintesencją postawy realisty praktycznego jest zatem postawienie wymagań walki ze złem ponad tymi, które wiążą się z tworzeniem dobra, co prowadzi go do przyjęcia maksymy primum non nocere jako wyjściowej intuicji etycznej[13]. Dopełnić tę charakterystykę postawy realisty praktycznego mogą następujące uwagi. Po pierwsze, realizm praktyczny nie jest w zasadzie jakimś postulowanym stanowiskiem moralnym czy etycznym, lecz zdaniem Kotarbińskiego opisuje postawę życiową większości, choć nie w pełni konsekwentnie realizowaną. Stąd wynika zaś, że realizm praktyczny może być traktowany jako metoda interpretacji, która działania ludzi jest skłonna zazwyczaj tłumaczyć dążeniem do uniknięcia zła, co zresztą zostaje wyraźnie zasugerowane przez samego Kotarbińskiego: „Spróbujmy tłumaczyć czyny ludzkie przede wszystkim motywami obrony przed klęską już gniotącą lub oczekiwaną… A dopiero jeśli to zawiedzie, szukajmy innych motywów… Okaże się, jak ruszymy, że dość rzadko wypadnie się uciekać do owych innych motywów”[14].
Po drugie, Kotarbiński nie poprzestaje na ogólnym scharakteryzowaniu postawy realisty praktycznego, pokazując, jakie podejście do wybranych zagadnień praktycznych realista ten przyjmuje. I tak praca jest dla niego „ciągiem działań, wyznaczonych przez cel, polegający na obronie przed brakami elementarnymi, czyli na zaspokajaniu potrzeb podstawowych. […] Są to: utrzymanie zdrowia i życia”[15]. „Nauka jako ogół badań dla przygotowania gospodarki” okazuje się następnie ważniejsza od „nauki jako ogółu badań dla nasycenia ciekawości”, większym bowiem złem są „klęski elementarne” takie jak „zagłada, choroba, ból fizyczny, nędza”, od których chroni rozwój gospodarki i z nią związanej nauki, niż „nienasycenie”[16]. Podobnie rzecz się ma ze sztuką, która „nie dlatego jest ważna, że stwarza piękno, zachwyt, radość, rozkosz, satysfakcję itd., lecz dlatego, że zapobiega brzydocie, tępi ją i wypiera”[17].
Po trzecie, już w przywołanych powyżej fragmentach wypowiedzi Kotarbińskiego częściowo dochodzi do głosu to, że w postawę realisty praktycznego wpisane jest pewne – bardzo jak na tak świadomie powściągliwy, antyutopijny program ambitne – roszczenie, chyba zresztą nieprzypadkowo sformułowane w tekście opublikowanym trzy lata po zakończeniu II wojny światowej. Głosi ono, że rozszerzenie postawy realisty praktycznego może istotnie „tak przerobić ustrój świata, by potrzeby ludzi przestały się zahaczać jak koła pojazdów, splecione w fatalnym zderzeniu, lecz aby się zwierały tak, jak ostrza kół zębatych w maszynie”[18]. Istotą zaś tego roszczenia jest przekonanie, że można – o ile promowana przez Kotarbińskiego postawa się konsekwentnie upowszechni – zmniejszyć sumę zła występującego na świecie (choć oczywiście nie całkowicie je zlikwidować, taką bowiem możliwość Kotarbiński wyklucza, gdy podczas rozważania zagadnienia pracy stwierdza, że „groza braków elementarnych zawsze istnieć będzie”[19] – a więc także pewna przynajmniej postać zła, nawet jeżeli wyłącznie potencjalnego, co mogłoby być prawdą wtedy, gdyby realizacji grozy braków elementarnych ludzkość kiedyś była w stanie skutecznie przeciwdziałać w każdej chwili swego istnienia, jest od życia człowieka nieodzowna): „I ludzie dorośli byli i są na ogół realistami praktycznymi, jakkolwiek nie byli i nie są nimi w pełni. Gdyby bowiem powszechnie i na serio wyznawali realizm praktyczny w myślach i czynach, nie byłoby na świecie tyle płaczu i zgrzytania zębów, ile się rozlegało i rozlega na tej planecie nieskończenie pięknej i jak dotąd – nieskończenie straszliwej”[20]. W gruncie rzeczy zatem realista praktyczny, choć tak skłonny do poprzestawania na tym, co jest, angażuje się w działania na rzecz celów bardzo ambitnych – chodzi bowiem o trudy „zmierzające do usunięcia z oblicza ziemi wszelkich form niesprawiedliwości”[21] (co oczywiście, jak już wiemy, nie jest tożsame z usunięciem wszelkich postaci – aktualnego lub jedynie możliwego – zła, stale grożącego ludzkości). Czy jednak roszczenie to daje się obronić? Można chyba przyjąć za Elzenbergiem, odnoszącym się do wspomnianego powyżej poglądu Kotarbińskiego, zgodnie z którym zapobieganie brzydocie miałoby stanowić rację dla tworzenia dzieł sztuki, że sama możliwość już nawet tylko takiego zapobiegania jest wątpliwa: „Przede wszystkim nie jest to prawda, że [sztuka – T.H.] zapobiega i że wypiera [brzydotę – T.H.]: obraz sobie wisi na ścianie, a ci, którzy go przychodzą oglądać, w dalszym ciągu obrażają niebo i ziemię złym smakiem swych urządzeń mieszkalnych i karykaturalnością swych strojów”[22]. Należy przyjrzeć się obecnie krytyce, jakiej Elzenberg poddał główne przekonanie realizmu praktycznego – to, zgodnie z którym wybierać powinniśmy ze względu na ważność, w hierarchii zaś ważności najwyżej stoją te działania, które służą przeciwdziałaniu złu.
Henryka Elzenberga krytyka realizmu praktycznego
Elzenberg przekonuje czytelnika, że program Kotarbińskiego zakłada wyeliminowanie z życia ludzkiego trzech przynajmniej rzeczy, które ten jeden ze współtwórców Szkoły Lwowsko-Warszawskiej uznaje za szkodliwe (i przeciwne postawie realisty praktycznego). Są nimi: „szukanie wielkiej przygody”, „zachłanność” i „zaborczość” oraz „dążenie do wyżywania się”, do „pełni życia”[23]. Istota radykalnej niezgody Elzenberga na poglądy Kotarbińskiego polega nie tylko na uznaniu, że te trzy rzeczy nie mogą być potraktowane jako jednoznacznie ujemne, a złu w nich tkwiącemu można zapobiec bez całkowitego ich przekreślenia (choć o obu tych wątpliwościach Elzenberg wspomina i je omawia), lecz przede wszystkim na stwierdzeniu, że poza tymi skutkami „realizm praktyczny będzie miał inne, stanowiące zło tak wielkie, że straty niepomiernie przewyższą korzyści”[24]. Gdyby zatem – przekonuje nas krytyk poglądów Kotarbińskiego – postawa realisty praktycznego miała się upowszechnić, pozbawiłaby ona ludzkość rzeczy tak istotnych, że byłaby przez to złem, z którym należy walczyć. Dla zmierzającej do wykazania, że z realizmu praktycznego może takie zło wynikać, polemiki Elzenberga charakterystyczna jest świadoma radykalizacja postawy wspomnianego realisty, powiada on bowiem wbrew pewnemu umiarkowaniu, z którym poglądy swoje formułuje Kotarbiński (dopuszczający przeplatanie momentów wytężonej pracy chwilami odpoczynku i odprężenia oraz w związku z tym stwierdzający, że „realizm praktyczny wymaga, by go zdradzać w skali fragmentów, gdyż wtedy dopiero urzeczywistnia się on optymalnie w skali wielkiej całości żywota”[25]), że skoro zło i klęska czyhają zawsze, to reguła, zgodnie z którą należy przeciwdziałać jakiemuś aktualnemu lub możliwemu złu, stosuje się do wszystkich chwil życia[26]. Elzenberg dąży tym samym do wykazania, że zapewnienia Kotarbińskiego, który próbuje pokazać, że jego projekt nie prowadzi do całkowitego, pozbawionego wyjątków poświęcenia życia sprawom najważniejszym, a więc polegającym na zapobieganiu określonemu złu, nie dają się utrzymać, zło bowiem jest stale czyhającą możliwością, z czym wiąże się nigdy niezanikający, nieznający takich odstępstw nakaz angażowania się przynajmniej w przeciwdziałanie możliwości urzeczywistnienia się zła, jeżeli nie wprost – w walkę z tym złem, które już zaistniało. Skoro zaś zapewnienia Kotarbińskiego nie dają się utrzymać, to należy zastanowić się, w jaki sposób postawa konsekwentnego realisty praktycznego – nie zaś tak niekonsekwentnego jak ten, którego postawił nam przed oczyma Kotarbiński, a więc zdradzającego swój program życiowy „w skali fragmentów” – wpływa na życie człowieka i jego wartości naczelne.
Szkody, z którymi miałby wiązać się realizm praktyczny, są przez Elzenberga rozpatrywane w dwóch głównych porządkach – w odniesieniu do kultury, w którą analizowana postawa godzi przez to, że „co najmniej przekreśla motywy zainteresowania się jej wartościami, a po prawdzie to wartości te bezpośrednio piętnuje jako »nieważne«”[27], oraz w poczucie sensowności życia, które „realizm praktyczny ludziom po prostu odbiera”[28]. Uważna lektura fragmentów tekstu zmierzających do wykazania, że w obu porządkach realizm praktyczny przynosi znaczne szkody, pozwala zauważyć pewien wątek spajający tę część rozważań Elzenberga, wątek, który zarazem będzie szczególnie istotny dla celu moich analiz. Elzenberg uznaje mianowicie, że poglądy realisty praktycznego zostały sformułowane przez Kotarbińskiego tak, aby uniezależnić postawę życiową tego realisty od jakiegokolwiek zwrócenia się ku czemuś „pozytywnie wartościowemu”, to zaś sprawia, że postawa ta uzyskuje czysto negatywną podstawę, sprowadzającą się właśnie do postulatu zapobiegania czyhającemu lub panoszącemu się złu. Wątek ten dostrzec można zarówno w stwierdzeniach Elzenberga odnoszących się do postawy Kotarbińskiego wobec trzech dziedzin kultury (sztuki, miłości i nauki), jak i we fragmencie uzasadniającym przekonanie, że życie takie, jakie projektuje Kotarbiński, nie jest warte ani przeżywania, ani obrony. Kotarbiński – twierdzi Elzenberg – „z tak lekkim sercem godzi się na świat bez piękna, jeśli w tym świecie nie będzie również brzydoty, i wyraźnie go woli niż taki, w którym za cenę pewnego, choćby i poważnego quantum brzydoty – piękno istnieje”[29]; pomija zupełnie rolę miłości „jako siły zdolnej podnieść człowieka na wyższe w jakimś sensie piętra istnienia – no i jako rzeczy po prostu pięknej, pięknem innym niż owo czysto upojeniowe”[30]; gdy zaś chodzi o naukę, to autor Realizmu praktycznego miałby między innymi „nie uwzględniać […] tak istotnego elementu pozytywnego, jakim jest konstruktywne opracowanie danej nam rzeczywistości przez myśl, albo, trochę inaczej, wprowadzenie przejrzystego ładu w nasz obraz świata”[31].
Wszystko to zatem, co pozwala człowiekowi wznieść się ponad szarzyznę już nie tylko jego codziennego życia, lecz wręcz – biologicznej egzystencji, a co wiąże się z określonym odniesieniem do wartości rozumianych pozytywnie, miałoby zostać przez Kotarbińskiego przekreślone ze względu na to, że za każdą z tych rzeczy, z każdym z tych wzlotów czaić się może jakieś zło, klęska i katastrofa. Sensem życia staje się proste przetrwanie, ludziom zaś zostaje odebrana „wszelka inna niż animalna racja pozostania przy życiu”[32]. To jednak sprawia, że sam postulat obrony tak pojętego życia staje się bezsensowny, zawieszony w próżni: „Owszem warto jest się całkowicie poświęcić chronieniu ludzi przed klęską, jeżeli w życiu ludzkim, skądinąd, jest jakaś treść pozytywna, jakieś skierowanie myśli i woli na coś pozytywnie wartościowego”[33]. Tymczasem u Kotarbińskiego „nie ma wyjścia z tego kręgu wzajemnej obrony przed złem, na której treść życia ostatecznie się wyczerpuje”, co prowadzi Elzenberga do wieńczącego jego rozważanie stwierdzenia, zgodnie z którym „jeżeli życie ma się w całości wyczerpywać w obronie przed klęską, to jedyną wynikającą stąd dyrektywą rozumną jest: odwrócić się do niego plecami”[34].
Zakończenie
Na zarzuty Elzenberga Kotarbiński – nie przywołując wprost jego nazwiska – sformułował odpowiedź. Odpowiedź ta, słusznie godząca w kluczowy punkt argumentacji Elzenberga poprzez powtórzenie i uwypuklenie tezy, że realiście praktycznemu nie chodzi o oddanie walce ze złem wszystkich sił, lecz jedynie sił „głównych”[35], nie unieważnia jednak, jak sądzę, istotnej sprzeczności występującej między dwiema postawami – znaczeniem swoim znacznie przekraczającymi granice moralności czy etyki – które ujawniły się w zrekonstruowanej polemice. Sądzę, że istota tej różnicy między dwiema postawami daje się zawrzeć w następującym pytaniu: czy tym, przez co jesteśmy najsilniej zobowiązani, jest postulat przeciwstawiania się możliwemu lub aktualnemu złu, czy też o naszej kondycji stanowi przede wszystkim to, że możemy wznieść się ku życiu zgodnemu z wartościami pozytywnymi, a więc ku ich przeżywaniu i tworzeniu? Czy możemy, nawet w imię zmniejszenia sumy zła, pozbawić siebie tych momentów duchowego wzrostu, z którymi wiąże się czyste, pozbawione motywów utylitarnych zainteresowanie kulturą i jej wartościami? I na odwrót: czy w imię tych wykraczających poza animalne racji ludzkiego istnienia możemy dopuścić jakikolwiek uszczerbek na animalnych przecież podstawach tego istnienia? Oczywiście, w zdecydowanej większości sytuacji życiowych nie jesteśmy zapewne zmuszeni do udzielania odpowiedzi na takie pytania, nie musimy bowiem dokonywać sugerowanych w nich wyborów – możemy być realistami praktycznymi „głównie” poświęcającymi swoje siły zapobieganiu zła lub twórcami najwięcej energii poświęcającymi tworzeniu kultury. Wydaje się jednak, że są takie sytuacje – i w tym tkwi niewątpliwa w mojej ocenie słuszność tej radykalizacji postawy realisty praktycznego, której dokonał Elzenberg w polemice z Kotarbińskim – gdy te fundamentalne pytania ukazują swoje kluczowe znaczenie, gdy domagają się od nas odpowiedzi, gdy faktycznie sugerowane w nich „albo – albo” nie daje się zastąpić przez żadne „i – i”. Być może zresztą polityk to jedna z tych osób, która częściej niż inni musi się mierzyć z takimi sytuacjami.
Jeżeli mam rację, to dwa zrekonstruowane stanowiska nie dają się pojednać, wskazują na dwie istotnie różne możliwości, między którymi trzeba wybierać (lub obie je odrzucić), nawet jeżeli wyborów tych nie trzeba dokonywać zawsze lub choćby zazwyczaj. Wyboru tego dokonuje, jak sądzę, w pewnych sytuacjach świadomie lub nieświadomie także każdy konserwatysta, z jednej strony chcący chronić pojedyncze istnienie przed zagrażającymi mu ze strony konstruktywistycznych, maksymalistycznych projektów złem, katastrofą i klęską, z drugiej zaś strony uznający przecież, że odniesienie do tego, co „pozytywnie wartościowe”, jest trwałym, niezbywalnym elementem ludzkiej kondycji (prowadzącym zresztą, jak sądzę, nie tylko do tworzenia choćby dzieł sztuki, lecz także do powstawania tych zapewne najbardziej skomplikowanych ludzkich tworów, jakimi są państwa). Czy zatem konserwatysta jest raczej realistą praktycznym uznającym, że „gospodarstwo ważniejsze jest od sztuk pięknych, a szpitale ważniejsze od sal koncertowych”[36], czy też bliżej mu do stanowiska wyrażonego przez Elzenberga, pryncypialnie kwestionującego taką hierarchię ważności ze względu na odniesienie życia ludzkiego do tego, co pozytywnie wartościowe – rzecz to niepozbawiona znaczenia, mogąca bowiem, jak sądzę, istotnie wpływać na zajmowane przez niego stanowisko i konkretne wybory, a być może wręcz na typ konserwatyzmu, jaki reprezentuje.
[1] T. Kotarbiński, Realizm praktyczny (1) [w:] tegoż, Pisma etyczne, Wrocław 1987, s. 125.
[2] Por. tamże, s. 126.
[3] Tamże.
[4] Tamże, s. 127.
[5] Tenże, Realizm praktyczny (2), [w:] tegoż, Pisma etyczne, dz. cyt., s. 135.
[6] Tenże, Realizm praktyczny (1), dz. cyt., s. 127.
[7] Por. tamże, s. 124.
[8] Tamże, s. 128. W innym miejscu Kotarbiński łączy te dwa sprawdziany: „Realiści praktyczni radzą […] pamiętać, że istniejący stan rzeczy przez samo swoje istnienie okazuje się możliwy, a więc możliwy do zniesienia, a więc znośny” (tenże, Realizm praktyczny (2), dz. cyt., s. 135).
[9] Tenże, Realizm praktyczny (1), dz. cyt., s. 127.
[10] W późniejszym od stanowiącego główną podstawę analiz artykułu z 1948 roku tekście także omawiającym postawę realisty praktycznego (opublikowanym w 1965 roku i zawierającym między innymi odpowiedź na kluczowy zarzut Elzenberga, o czym w zakończeniu) Kotarbiński odróżnia trzy możliwe znaczenia pojęcia ważności, opowiadając się za jednym z nich. Por. tenże, Realizm praktyczny (2), dz. cyt., s. 134.
[11] Tenże, Realizm praktyczny (1), dz. cyt., s. 128.
[12] Tamże, s. 129.
[13] Tenże, Realizm praktyczny (2), dz. cyt., s. 134.
[14] Tenże, Realizm praktyczny (1), dz. cyt., s. 133.
[15] Tamże, s. 130.
[16] Tamże.
[17] Tamże, s. 131.
[18] Tamże, s. 133.
[19] Tamże, s. 130.
[20] Tamże, s. 133.
[21] Tenże, Realizm praktyczny (2), dz. cyt., s. 136.
[22] H. Elzenberg, Realizm praktyczny w etyce a naczelne wartości życia ludzkiego [w:] tegoż, Wartość i człowiek. Rozprawy z humanistyki i filozofii, Toruń 2012, s. 206.
[23] Tamże, s. 203.
[24] Tamże.
[25] T. Kotarbiński, Realizm praktyczny (1), dz. cyt., s. 132.
[26] H. Elzenberg, Realizm praktyczny w etyce a naczelne wartości życia ludzkiego, dz. cyt., s. 202.
[27] Tamże, s. 206.
[28] Tamże.
[29] Tamże, s. 207.
[30] Tamże.
[31] Tamże, s. 209.
[32] Tamże.
[33] Tamże, s. 210.
[34] Tamże.
[35] T. Kotarbiński, Realizm praktyczny (2), dz. cyt., s. 136.
[36] Tamże.
Czytaj także
Bolszewizm jako antycywilizacja
Przywykliśmy do tego, aby konflikt polityczny rozumieć w sposób powściągliwy, racjonalny i liberalny. Zgodnie z tą wykładnią, która wydaje się dominująca, spory, gdy się zdarzają, są prostymi konsekwencjami sprzecznych interesów oraz racji i reprezentują tę sprzeczność, która jeżeli nie w całości, to przynajmniej w znacznej części jest uświadomiona przez spierające się strony.
Tomasz Herbich
O możliwości męczeństwa w totalitarnym obozie
W Korzeniach totalitaryzmu Hannah Arendt stwierdza, że jedną z nowości wprowadzonych przez totalitarne panowanie – uznawane przez nią za nowatorską formę rządów, niesprowadzalną do żadnej formy znanej wcześniejszej teorii politycznej[1] – jest uniemożliwienie męczeństwa.
Komentarze (0)