henryk-elzenberg|autorzy delibeRatio

Wspieraj nas

Zostań naszym subskrybentem i czytaj dowolne artykuły do woli

Wesprzyj

Henryk Elzenberg

Dr Joanna Zegzuła-Nowak, Instytut Filozofii Uniwersytetu Zielonogórskiego

 

Niniejsze opracowanie życia i twórczości Henryka Elzenberga powstało w oparciu o prace własne podane poniżej w bibliografii. Zamieszczone fotografie zostały udostępnione przez prof. dra hab. Lesława Hostyńskiego, za co składam Panu Profesorowi serdeczne podziękowania.

 

ELZENBERG – BIOGRAFIA INTELEKTUALNA

 

Dzieciństwo i wczesna młodość (1887-1904)

 

Wiek wczesnodziecięcy

 

Henryk Elzenberg urodził się 18 września 1887 roku w Warszawie w rodzinie katolickiej. Jego ojcem był również Henryk Elzenberg, prawnik i publicysta pochodzenia żydowskiego, członek warszawskiego koła pozytywistów. Matką filozofa była Maria Olędzka, założycielka pierwszej w Warszawie czytelni prowadzonej przez kobietę. Zmarła przedwcześnie, rok po urodzeniu syna, 11 października 1888 roku. Ojciec szybko zawarł kolejny związek małżeński, którego owocem był drugi syn, Julian Wirski (późniejszy poeta i dramatopisarz). Po kilku latach Henryk stracił również drugiego rodzica. Jego ojciec zmarł bowiem, gdy ten miał niespełna 13 lat. Te trudne doświadczenia rodzinne, wywarły niewątpliwy wpływ na jego dalsze losy oraz nastawienie życiowe. Jak pisał jego bliski przyjaciel, Mieczysław Wallis: „W ten sposób niemal od dzieciństwa był sierotą i nie zaznał ciepła rodzinnego domu, co później przez całe życie odczuwał jako krzywdę”1

Co więcej, już w wieku 9 lat przyszły filozof musiał wykazać się sporą samodzielnością i zaradnością, wówczas bowiem w jego życiu rozpoczął się pierwszy zagraniczny epizod edukacyjny. W 1896 roku ojciec wysłał go pod opieką ciotki Anny do Szwajcarii. Chciał, by syn rozwijał się w atmosferze jak największej swobody intelektualnej oraz poznał języki obce[1]. Co ciekawe, ojcu przyświecała ambicja, by Henryk zdobył wykształcenie techniczne. W ten sposób młody człowiek trafił na naukę do gimnazjów w Zurychu, następnie Genewie oraz Trogen. Filozof wydarzenia te wspominał po latach w jednym ze swych autobiograficznych tekstów, pisząc następująco. „Ojciec mój (…) wyprawił mnie, pod opieką rodzinną, w wieku równych lat dziewięciu do szkół szwajcarskich. Co chciał przez to osiągnąć wiem dobrze (…). Przede wszystkim więc: wyrwać mnie spod ucisku, w jakim wtedy (1896) żyło Królestwo i pozwolić mi się rozwijać w atmosferze jak największej wolności. Dalej; uchronić mnie od przymusu pobierania nauk w języku, który narzucano nam siłą i który przez to samo stawał się raczej hamulcem niż pomocą w rozwoju, dać natomiast możność bliskiego i intymnego poznania, na jednym niewielkim terenie, kilku języków zachodnich wraz z nieodłącznymi od nich treściami. A wreszcie i na dopełnienie (miałem przecież być inżynierem (…)) oszczędzić mi »niepotrzebnego« wkuwania łaciny i greki, które w gimnazjum rosyjskim obowiązywały powszechnie”[2].

 

Wiek dziecięcy. Pierwsze lata nauki


Jednakże szybko okazało się, że plany ojca zaczęły kolidować z coraz wyraźniej zarysowującymi się już wówczas zainteresowaniami Henryka, szczególnie zaś z jego głębokim pociągiem do nauk humanistycznych (przede wszystkim literatury i filozofii). Pierwszym przejawem Elzenbergowskiego buntu wobec ojcowskich zamysłów edukacyjnych była osobliwa decyzja o podjęciu nauki języków klasycznych: greki i łaciny. W okresie tym młody człowiek począł przejawiać także silne aspiracje pisarskie. Jak wspominał po latach: „W szkole średniej moje zainteresowania i niewątpliwie także zdolności szły głównie w kierunku literatury; mimo pewnych chwilowych wahań, czy to słabszych na rzecz historii, czy mocniejszych na rzecz filozofii (…) nastawiony byłem chyba najsilniej na to, żeby zostać pisarzem”[3].

Nie ulega jednak wątpliwości, że już od wczesnej młodości „z literaturą piękną ściśle sprzężona była filozoficzna droga rozwoju Elzenberga”[4]. Jej początek miał miejsce jeszcze przed wstąpieniem myśliciela na ścieżkę akademicką. W 1904 roku bowiem młody gimnazjalista wziął udział w Międzynarodowym Kongresie Filozoficznym w Genewie. W czasie jego obrad słuchał wystąpień m.in.: Wilhelma Windelbanda, Frédérica Rauha i Emila Boutroux’a. Wydarzenie to zrobiło na nim ogromne wrażenie intelektualne. Jak zaświadczał, nie opuścił wówczas żadnego wykładu. Toteż choć swą dalszą ścieżkę edukacyjną wciąż jeszcze wiązał z literaturą piękną, to wiedział już, że musi zadbać także o rozwój swych filozoficznych predylekcji. Stało się to już niebawem, gdy młody intelektualista postanowił kontynuować swą edukację w samym sercu kraju nad Sekwaną, w mieście poetów, filozofów i artystów.

 

Okres edukacji akademickiej na francuskiej Sorbonie. Krystalizacja zainteresowań intelektualnych: Od literata do filozofa (1905-1909)

Wiek wczesnomłodzieńczy. Okres edukacji akademickiej

 

W 1905 roku, po uzyskaniu świadectwa maturalnego w genewskim liceum, młody myśliciel, wiedziony ambicją, by zostać pisarzem przeniósł się do stolicy Francji. Na Wydziale Humanistycznym (Faculté des Lettres) paryskiej Sorbony zapisał się na studia z literatury francuskiej[5]. Młody humanista wybór ten uzasadniał następująco: „na uniwersytecie w Paryżu zapisałem się na historię literatury francuskiej, ze starożytną jako przedmiotem uzupełniającym, i to nie tyle w zamiarze wykształcenia się na fachowego historyka sztuki, ile w tym duchu, w jakim u nas młody kandydat na literata obiera sobie studia polonistyczne: mimo silnego skądinąd patriotyzmu polskiego literatura francuska, dzięki latom spędzonym w Genewie, to była »moja« literatura i chciałem nie tyle ją »badać«, ile się w niej zadomowić”[6]. Elzenberg uczęszczał również na wykłady dodatkowe z filozofii. Jak wspominał M. Wallis: „Bergson w Collège de France, a na Sorbonie Rauh, historycy filozofii, Brochard i Delbos, oraz socjolog Lévy-Bruhl na różny sposób »rozświetlali« mu w głowie”[7]. Proces ten był na tyle silny, że mimo niewątpliwej fascynacji planowaną pierwotnie ścieżką kariery literackiej, szybko okazało się, że w Elzenbergowskim wnętrzu coraz wyraźniej zaczęły wybrzmiewać nuty filozoficznych predylekcji. Jego intelekt coraz bardziej pochłaniać zaczęły specyficznie ukierunkowane „zainteresowania czysto myślowe”, którym zadość uczynić mogła już tylko refleksja filozoficzna. Pisał o nich następująco: „Pojawiły się niektóre z nich bardzo wcześnie, jak typowa dla filozofów chęć ogarnięcia wielkich, wszechobejmujących całości lub dążenie do poznania rzeczywistości nie tyle w jej różnorodnych przejawach, ile w jej tzw. »istocie«; był też pewien krytyczny ‒ to negatywny, to znów tylko pytający ‒ stosunek do poznawczych możliwości umysłu”[8]. Co więcej, również i na swej pierwotnie wybranej ścieżce akademickiej Elzenberg natrafił na „rozwidlenie”, które doprowadziło go do jednej z dyscyplin filozoficznych. Okazało się bowiem że zajmując się badawczo problematyką z zakresu literaturoznawstwa, już tylko krok dzielił go od filozoficznej nauki o pięknie, t.j. estetyki. O okolicznościach swego ówczesnego intelektualnego rozwoju sam myśliciel pisał z emfazą, co przytaczamy. „(…) W rozważaniach o stylu i kompozycji, o harmonii i rytmie wiersza, o stosunku »formy« do »treści«, tkwiłem po uszy. I tu nastąpiło, prawie niezwłocznie, pewne już filozoficzne uzupełnienie tych zainteresowań (…) wciągnęła mnie problematyka estetyczna. Odbyło się to zgoła bez wstrząsów, a racje i przyczyny były przejrzyste. (…) Z początkowej refleksji o samej tylko literaturze wyłaniała się dość naturalnie refleksja o sztuce w ogóle i, krok już tylko dalej,
o pięknie. (…) w sumie więc leżała estetyka całkiem na linii mojego rozwoju”[9].

W refleksji filozoficznej Elzenberg odnalazł nie tylko odpowiedź intelektualną na zaspokojenie swych potrzeb twórczych, ale także swoiste egzystencjalne ukojenie, w obliczu trapiących go młodzieńczych rozterek. Jako młody człowiek przez długi czas zmagał się bowiem z narastającym poczuciem „niepewności siebie” oraz eskalującym weń poczuciem braku sensu w świecie. Nastawienie to miało zapewne związek z jego indywidualnymi predyspozycjami ‒ przede wszystkim szczególnie wrażliwą konstrukcją psychiczną. Od wczesnej młodości często towarzyszyły mu pesymistyczne nastroje, prowadzące nawet do myśli samobójczych. Według jego przyjaciela, skłonności te Henryk mógł odziedziczyć po ojcu, który sam miewał długotrwałe stany depresji[10]. Refleksyjne jestestwo przyszłego filozofa trapiły wówczas takie zagadnienia jak: „przemijanie wszystkiego, przyszła zagłada ludzkości, bezsilność ducha w kosmosie, bezsensowność życia w takich warunkach, (…) pesymizm historyczny, poczucie dekadencji cywilizacyjnej”[11].

Poszukując remedium na swe wewnętrzne bolączki, młody akademik zainteresował się poezją Leconte de Lisle’a, w którego twórczości obecne były motywy bliskie jego młodzieńczym odczuciom, t.j.: nicość, pesymizm oraz pustka. Z twórczością tego artysty związał ostatecznie dalsze ścieżki swego intelektualnego rozwoju we Francji, poświęcając mu pracę magisterską oraz doktorat.

Kolejną odpowiedź na swe egzystencjalne niepokoje myśliciel znalazł zaś w tradycji stoicyzmu. Pisał o tym okresie swego intelektualnego rozwoju następująco. „Już mówiąc o estetyce wspominałem o swej niedostatecznej »pewności siebie«; dotyczyło to spraw artystycznych, ale sęk w tym, że ów defekt rozciągał się i na inne dziedziny. (…) Określiłbym go jako brak w mej psychice instynktów dość przemożnych i impulsów dość żywiołowych, by w razie sporu iść za nimi po prostu i z agresywną, nie wyrozumowaną wiarą we własną słuszność ‒ taką właśnie, z jaką się u większości ludzi zdrowych spotykamy na co dzień. (…) Ciążyły nade mną wówczas (w dwudziestym, dwudziestym pierwszym roku życia pewne uparte długotrwałe i raczej trudne do wytrzymania uciski, (…) spadło też na mnie kilka ciosów doraźnych, bardzo dotkliwych. Nie będąc (…) naturą dostatecznie bojową, by z nieżyczliwością zdarzeń walczyć skutecznie, od razu i pierwszym odruchem poszedłem po linii (…) określonej słowami: »przezwyciężać siebie raczej niż los«, słowa są jak wiadomo Kartezjusza, ale myśl jest stoicka. Rzeczywiście, filozofią stoicką, którą wtedy właśnie na kursach uniwersyteckich bliżej poznałem (…) przejąłem się wówczas do głębi; zwroty »etyka« i »etyka stoicka« były dla mnie prawie synonimami, mistrzem moim stał się Epiktet.(…). Stoicyzm ten był nabytkiem na długo; i tak w jednym nierozdzielnym procesie zdobyłem nową dziedzinę zainteresowań i pewien określony w niej dla siebie kierunek”[12].

Za sprawą stoicyzmu, młody filozof trafił w rozległe przestworza refleksji moralnej. Szybko odkrył w sobie doń silne predylekcje i zdolności. W odróżnieniu od ontologii, do której jak sam twierdził nie miał serca, argumentował iż: „tu i śmiałość się znalazła, i możliwości jakby niezupełnie zawiodły, tak, że do problemów etycznych przystąpiłem z rozmachem nie mniejszym niż niewiele wcześniej do estetycznych”[13].

Głęboki przeżyciowo-intelektualny kontakt z dyscyplinami filozoficznymi, ukierunkowanymi odpowiednio na: piękno (estetyka) i dobro (etyka) zrodził weń przekonanie o ich bliskim powinowactwie przedmiotowym. Myśliciel coraz bardziej począł zdawać sobie sprawę, że pomiędzy nimi istnieć musi jakieś istotne filozoficzne ogniwo, które zarazem mogłoby stać się dlań osnową jego dalszej, już stricte filozoficznie ukierunkowanej drogi intelektualnej. Jak zaznaczał jeden z jego uczniów, Elzenberg „z wielką pilnością starał się dociec, na czym może polegać silnie odczuwana przez niego »bliskość a nawet jakby jedność obu dyscyplin« i niebawem doszedł do przekonania, »że w obu przypadkach mamy do czynienia z czymś wspólnym, na co nazwą właściwą jest wartość (…)«”[14]. W ten sposób na horyzoncie filozoficznych dociekań Elzenberga pojawiła się arcyważna kategoria wartości. To ona wyznaczyła główny kurs jego dalszej ścieżki twórczej, na której już trwale pozostał, zaś postulaty: dążenia do ideału etycznego poprzez samodoskonalenie się, zwalczanie zła oraz realizację piękna i dobra w świecie stały się głównymi wyznacznikami jego intelektualnego oblicza.

Podsumowując ten etap krystalizacji swych filozoficznych inklinacji, filozof z poczuciem słuszności wobec dokonanego wyboru, konstatował: „W aksjologii (...) której w moim quasi-systemie estetyka i etyka były częściami usadowiłem się ostatecznie jako w swej dziedzinie właściwej; a choć w latach późniejszych pojawiły się inne jeszcze zainteresowania bardzo poważne i niemałe nawet przesunięcia akcentów, jako teoretyk usiłujący myśleć systematycznie nigdy już tej problematyki nie porzuciłem”[15].

W jej obszarze filozof upatrywał remedium na głoszony przez siebie pesymizm (dziejów, człowieka, stosunków międzyludzkich), uznając kategorię wartości za „pierwsze i ostateczne źródło wszelkich wskazań do życia”[16]. Osią jego poglądów stało się założenie, że urzeczywistnianie wartości oraz obcowanie z nimi może nadawać sens ludzkiemu życiu. Kultura, rozumiana przezeń jako sfera realizacji wartości w świecie pełni zatem ważną rolę sensotwórczą w dziejach ludzkości. Jak uzasadniał dalej filozof w jednej ze swych rękopiśmiennych notatek: „Potrzeba aby istniała wartość absolutna: potrzeba czegoś, co mogłoby się stać celem dla życia – albowiem życie, jako przemijające, nie może samo w sobie być celem. (…) podkładem jest tu tedy także chęć wyrwania się ze strachu śmiertelności”[17].

W dalszych latach swego życia, wokół problematyki poświęconej kategorii wartości perfekcyjnej (absolutnej, obiektywnej) filozof zamierzał zbudować system tzw. aksjologii ogólnej, poszukującej odpowiedzi na pytania o istotę, status ontologiczny, możliwości poznawania oraz urzeczywistniania wartości. W jednej ze swych notatek z dziennika, pochodzącej z 1923 roku o swych intelektualnych dążeniach pisał uzasadniając: „»System«, który chciałbym zbudować, to bynajmniej nie system twierdzeń. To pewien przemyślany stosunek do życia (pewna »postawa«) (…)”[18]. Ambicja ta wypełniła kilkadziesiąt lat jego pracy twórczej. Ostatecznie system ten nie został jednak ukończony, co łączyło się z pewnym intelektualnym niedosytem filozofa. Pod koniec życia pisał o nim bowiem jako o: „pewnym zespole poglądów dość zwartym, do pewnego nawet stopnia ujętym w system; system to jednak nie doprowadzony do stanu, który by zadowalał autora, i nie ogłoszony drukiem nawet w streszczeniu”[19]. Zanim to jednak nastąpiło filozof „przypieczętował” swój intelektualny los, ze studenta przedzierżgnąwszy się w człowieka nauki.

 

Obrona doktoratu; powrót do kraju, pierwsze kroki na ścieżce naukowo-dydaktycznej; dwukrotny epizod wojenny (1909-1920)

Wiek młodzieńczy

W 1909 roku w życiu Elzenberga kończy się okres studenckiej przygody. Wieńczy go rozprawa doktorska poświęcona wspomnianemu już francuskiemu parnasiście L. de Lisle’owi zatytułowana: Le sentiment religieux chez Leconte de Lisle, obroniona w 1909 roku. Od tego momentu filozof wkracza, choć jeszcze niepewnie i bez wyczucia, na ścieżkę aktywności naukowo-dydaktycznej. Po obronie powrócił jeszcze na kilkanaście miesięcy do kraju, wiążąc swą aktywność głównie z Krakowem, a następnie udał się do Szwajcarii, gdzie w latach 1910–1912 jako „Privatdozent” wykładał literaturę francuską na uniwersytecie w Neuchâtel. W 1912 roku ponownie powrócił do Krakowa, gdzie kontynuował samodzielne studia filozoficzne poświęcone Leibnizowi oraz tłumaczył jego rozprawę. Owocem tych prac stały się: opatrzony wnikliwymi komentarzami przekład Monadologii Leibniza oraz rozprawa pt. Podstawy metafizyki Leibniza (1917). W okresie tym młody badacz z coraz większym zaangażowaniem oddawał się także działalności nauczycielskiej. Podjął pracę na Uniwersytecie Ludowym im. Adama Mickiewicza, poświęcając swe wykłady problematyce przełomu poromantycznego we Francji oraz nauczał w gimnazjach w Piotrkowie oraz Zakopanem (1917-1920).

Tę wytężoną pracę przerwał wybuch I wojny światowej. Należy zaznaczyć, że choć Elzenberg był intelektualistą głęboko zwróconym mentalnie w sferę świata ludzkiego ducha, którego Mieczysław Wallis określał, jako człowieka pozbawionego „poczucia własnej rzeczywistości, otaczającego go świata”, to nie przeszkodziło mu to w realizacji postawy patriotyczno-obywatelskiego zaangażowania. W życiu filozofa niebawem bowiem nastąpił dwukrotny epizod wojenny. W 1914 roku Elzenberg wstąpił jako ochotnik do Legionów Piłsudzkiego i do roku 1916 wziął udział w kilku akcjach na froncie wojennym. Ponownie jako ochotnik wstąpił do służby wojskowej w 1920 roku i „w stopniu kanoniera (szeregowca) ze specjalnością artylerzysty ruszył na wojnę z bolszewikami”[20].

Pomiędzy oboma zrywami, w 1916 roku, filozof otrzymał propozycję habilitacji na Uniwersytecie Jagiellońskim[21]. Po demobilizacji powrócił zatem do intensywnej pracy naukowej.

Wiosną 1918 roku otrzymał jeszcze stypendium Polskiej Akademii Umiejętności, dzięki któremu spędził dwa miesiące w Wiedniu.

Z kolei na jesieni tego samego roku pojawiła się przedeń zupełnie nowa perspektywa zawodowa, otrzymał bowiem propozycję objęcia placówki dyplomatycznej w Holandii. Nie zdążył jednak objąć urzędu z powodu upadku gabinetu (1919). Podjął wówczas pracę w dwóch krakowskich gimnazjach.

Habilitacja na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie (1921) i wyjazd do Warszawy

Okres pobytu Elzenberga w Krakowie wieńczy uzyskanie habilitacji na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1921 roku w zakresie etyki, estetyki, oraz historii filozofii. Stopień naukowy otrzymał on na podstawie rozprawy pt. Marek Aureliusz. Z historii psychologii i etyki, będącej pokłosiem jego wieloletnich badań nad stoicyzmem. Po habilitacji filozof opuścił Kraków i przeniósł się do Warszawy. Za decyzją tą kryły się nie tylko motywy intelektualne, związane z chęcią dalszego rozwoju naukowo-zawodowego, ale także pewne pobudki osobiste. Elzenberg miewał bowiem trudności w utrzymaniu poprawnych relacji z ludźmi. M. Wallis wyjaśniał, że dramat jego przyjaciela polegał w znacznej mierze na nieumiejętności towarzyskiego przystosowania się oraz przyjmowaniu postawy nieprzejednanego nonkonformizmu. Niechęć do ustępstw i kompromisów utrudniała mu wielokrotnie stosunki z ludźmi, sprawiała, że czuł się odosobniony i samotny[22]. Z tych powodów wynikały jego liczne sytuacje konfliktowe z otoczeniem. Nie inaczej sprawy miały się w środowisku krakowskim, gdzie filozof popadł w konflikt z jednym z wykładowców. Jak wyjaśniał Wallis: „Miał on w Krakowie zatarg z profesorem Władysławem Heinrichem, który to zatarg spowodował, przynajmniej częściowo, jego przeniesienie do Warszawy (Henryk twierdził, że Heinrich nazbyt go eksploatował)”[23].

 

Docentura na Uniwersytecie Warszawskim (1922 -1936)

W stolicy Elzenberg zasilił kadry Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Warszawskiego na stanowisku docenta filozofii. W 1928 r. uzyskał tam również rozszerzenie habilitacji na całość filozofii. Docentura nie zapewniała mu jednak możliwości godziwego zarobkowania. Dlatego oprócz aktywności akademickiej pracował także jako nauczyciel łaciny oraz języka francuskiego w Gimnazjum im. Marii Konopnickiej. Przez pewien czas był także zatrudniony w Państwowym Instytucie Nauczycielskim oraz w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej, gdzie prowadził wykłady poświęcone estetyce oraz głównym kierunkom filozoficznym w wielkich epokach teatru[24].

14-letni pobyt w Warszawie stanowił w życiu filozofa czas nie tylko wzmożonej pracy dydaktycznej, ale także aktywności twórczej. W okresie tym opublikował on wiele ważnych rozpraw i artykułów, które w większości wydane zostały w latach 60. w dwóch zbiorowych dziełach pt. Wartość i człowiek. Rozprawy z humanistyki i filozofii, oraz Próby kontaktu. Eseje i studia krytyczne. Filozof prowadził także ożywioną działalność w środowisku naukowym. Brał udział w licznych posiedzeniach i odczytach (m.in. Warszawskiego Towarzystwa Filozoficznego oraz Warszawskiego Instytutu Filozoficznego). Od roku 1928 pełnił także funkcję sekretarza redakcji czasopisma „Przegląd Filozoficzny”.

Mimo bogatej aktywności naukowej trzeba jednak zaznaczyć, że i tu filozof znalazł się w niełatwej sytuacji akademicko-towarzyskiej. Jak opisywał M. Wallis, w stolicy Elzenberg „znalazł się w konflikcie z warszawskim środowiskiem akademickim, z którym nie mógł znaleźć wspólnego języka”[25]. W tym przypadku źródła antagonizmów sięgały fundamentalnych kwestii światopoglądowo-naukowych. Wynikały one przede wszystkim z odmienności w pojmowaniu celów i metod uprawiania filozofii[26]. Jak wyjaśniał Wallis, Elzenberg: „skrajnemu racjonalizmowi szkoły lwowsko-warszawskiej (…) przeciwstawiał (…) umiarkowany irracjonalizm, uznawanie w poznaniu, obok pierwiastków racjonalnych, dyskursywnych, pierwiastków irracjonalnych, intuicyjnych”[27].

Filozofowie warszawscy za swym lwowskim nauczycielem, Kazimierzem Twardowskim dążyli bowiem do uprawiania filozofii, która czyniłaby zadość wymogom krytycyzmu naukowego. W swych dyrektywach metodologicznych zabiegali zatem o jak najbardziej dokładną precyzację pojęć, ścisłe, jasne i klarowne konstruowanie wypowiedzi, dążyli do usuwania nieporozumień słownych powstałych wskutek ich wieloznaczności. Uprawiając filozofię koncentrowali się przede wszystkim na analizie pojęciowej, odwołując się także do metod logiki matematycznej: dedukcyjnej oraz aksjomatycznej.

Postulaty, którym hołdowali warszawscy koledzy obce były autorowi Kłopotu z istnieniem. Elzenbergowi przyświecała bowiem dyrektywa metodologiczna, zgodnie z którą wszelkie sensowne możliwości rozumienia oraz interpretacji świata i człowieka należy pozostawić otwarte, nie dążąc imperatywnie do ostatecznych, jednoznacznych rozstrzygnięć i wyników. Filozof wprost gromił założenia metodologiczne swych warszawskich współpracowników, pisząc np. w takim oto tonie: „Naiwność: żądanie pełnej jasności (…); odrzucanie wszelkich niejasności; nierozróżnianie różnych jej typów. Dalsza naiwność: żądanie porozumienia się co do znaczenia słów (ustalenie ich jednoznaczności). − Możliwe tylko w naukach specjalnych”[28]. Uprawiając filozofię w tym duchu, stawiał zatem na różnorodne, także pozanaukowe formy wyrazu, np.: aforystyczną, obrazowo-metaforyczną, poetycką. Przyjmował także znacznie szersze horyzonty metodologiczne, upatrując wartość poznawczą również w pozaracjonalnych źródłach zdobywania wiedzy (np. intuicyjnym czy poprzez przeżycie mistyczne). Różnice warsztatów filozoficznych wiązały się także z odmiennością w wyborze obszarów naukowo-badawczych. Elzenberg koncentrował swe dociekania wokół problematyki dyscyplin cieszących się mniejszym zainteresowaniem w ośrodku warszawskim (t.j. aksjologia, etyka, estetyka oraz filozofia kultury). Warszawskim filozofom bliższe były zaś takie dyscypliny jak: ontologia, teoria poznania, logika czy metodologia nauk[29].

Trafne podsumowanie ówczesnej sytuacji Elzenberga, ukazujące zarazem niemożność jej załagodzenia oddają z mocą dalsze wspomnienia jego przyjaciela, w których diagnozował on ją następująco: „Większość myślicieli polskich okresu międzywojennego i powojennego pragnęła uczynić z filozofii naukę, dążyła do unaukowienia filozofii. Elzenberg dowodził, że jego postawa najistotniejsza nie była nigdy postawą uczonego, lecz trochę postawą artysty, przede wszystkim zaś postawą moralisty, filozofa kultury, układacza „tablic wartości”[30].

Atmosferę wzajemnej opozycyjności wzmagało także, podobnie jak w środowisku krakowskim, specyficzne nastawienie interpersonalne Elzenberga wobec warszawskich uczonych. Jako człowiek „żyjący nade wszystko życiem wewnętrznym”, zarazem wyjątkowo przeczulony na swoim punkcie, czuł się bowiem stale niedostatecznie doceniany w środowisku naukowym. Dlatego w ostatecznej ocenie tej sytuacji M. Wallis wyraził pogląd, iż: „Było to chyba coś więcej niż tylko różnica stanowisk filozoficznych, poglądów na świat, stylów filozofowania. On sam wyolbrzymiał i dramatyzował ten konflikt”[31]. W pogląd ten wpisują się także wypowiedzi samego Elzenberga. Np. w jednej z notatek ze swego dziennika, z okresu warszawskiego (1931), myśliciel pisał o swej sytuacji następująco: „Moje sposoby myślenia znalazły wielu wrogów, którzy mnie za nie wykreślili z rzędu istot rozumnych. Co się na to nazłościłem, wiem dobrze; ale faktem jest, że mi ci ludzie wyświadczyli również wielką przysługę. Swoje pomysły teoretyczne traktowałem ongiś w młodości, w duchu jakby swoistego artyzmu; miało to być (…) interesujące i piękne. Uważałem za rzecz naturalną rozumiejącą się samą przez się, że będą one w tym charakterze, gdy dojrzeją, wdzięcznie przyjęte; bo czyż życie kulturalne nie jest swobodną konkurencją kwiatów w ogrodzie? Kwiaty jeden drugiemu nie przeszkadzają i świetnie mogą żyć obok siebie. I zdziwiłem się, gdy w rezultacie spotkałem się nie tylko z oporem, lecz z zaciekłą wolą zniszczenia”[32].

Należy jednak zaznaczyć, że w tej sytuacji Elzenberg nie pozostawał w całkowitym osamotnieniu. Znalazł bowiem intelektualnego sprzymierzeńca w osobie Mieczysława Wallisa, co jest o tyle intrygujące, że był on jednym z reprezentantów szkoły Twardowskiego, a także bezpośrednim wychowankiem warszawskich kolegów Elzenberga (m.in. Kotarbińskiego i Łukasiewicza). Mimo to, filozofów połączyła długoletnia, pełna szczerości, wzajemnego oddania oraz wsparcia przyjaźń, która przetrwała wiele przeciwności losu. Została ona uwieczniona zarówno na kartach ich wzajemnej korespondencji, jak i licznych zapisków wspomnieniowych. Wallisowska twórczość rękopiśmienna dowodzi wyraźnie, że trwał on przy boku przyjaciela (choć głównie korespondencyjnie) także przez lata jego warszawskich naukowo-personalnych zmagań akademickich, okazując mu swe zrozumienie i wsparcie. Już na kilka lat przed opuszczeniem przez Elzenberga ośrodka warszawskiego zdawał sobie sprawę z jego trudnego położenia, przewidując jego rychłe przenosiny. W jednej z notatek pochodzącej z 1931 roku pisał o swym przyjacielu, co następuje: „Miał poczucie głębokiej obcości między filozofią, panującą podówczas na uniwersytetach polskich i reprezentowaną zwłaszcza przez Łukasiewicza i Kotarbińskiego, a swymi poglądami filozoficznymi, jeszcze nie doprowadzonymi do stanu skończonego systemu, lecz już zarysowującymi się wyraźnie”. Czując się zatem filozoficznym outsiderem, „nie widział już dla siebie widoków na karierę akademicką i szukał jakichś innych możliwości utrzymania się i zarabiania na życie”[33].


Zawarcie związku małżeńskiego (1927)

Mimo tych zawirowań w środowisku akademickim, podczas pobytu w Warszawie w życiu osobistym filozofa nastąpiła istotna, mająca zwiastować szczęśliwy los zmiana. Postanowił on bowiem wstąpić w związek małżeński. Niestety ostatecznie i ta decyzja okazała się nietrafiona. Para pozostała bezdzietna, a związek rozpadł się po kilku latach. Kulisy tego nieudanego małżeństwa oraz jego fiaska opisywał w swych wspomnieniach Mieczysław Wallis, pisząc następująco: „W 1927 roku Henryk ożenił się z Wandą Radoską, z szanowanej i zamożnej rodziny krakowskiej pochodzenia żydowskiego (...), kobietą inteligentną (...), subtelną i wykształconą (pracowała ona w konsulacie brytyjskim w Warszawie). (...) Raczej ona go zdobyła. On ze swymi skłonnościami samotniczymi nie miał, jak się zdaje, większej ochoty do tego małżeństwa. Było ono oparte na wzajemnym szacunku i sympatii, ponadto na podziwie dla Henryka ze strony Wandy, nie na pociągu zmysłowym. (…). Henryk miał wtedy 40 lat, Wanda 37. Ich przyzwyczajenia były (...) już wtedy ostatecznie sformułowane i żadne z nich nie umiało wyrzec się ich na rzecz drugiego. Powstawały stąd konflikty, w których po stronie Wandy stawała jej liczna i zwarta rodzina. W latach 30. Wanda zapadła na rzadką chorobę krwi, co spowodowało, że Elzenberg wpadł w stan ciężkiego rozstroju nerwowego. Kobietę podleczono, ale małżeństwo rozpadło się. Filozof wyjechał w 1936 roku do Wilna, a jego żona pozostała w Warszawie, gdzie zmarła podczas II wojny światowej”[34].


Z żoną Wandą Radoską

 


Okres wileński (1936-1945)

W 1936 roku Elzenberg opuszcza Warszawę, w jego życiu i działalności rozpoczyna się 9–letni okres wileński.

Elzenberg przybył do Wilna na zaproszenie Tadeusza Czeżowskiego, będącego profesorem filozofii Uniwersytetu Stefana Batorego. Otrzymał wówczas propozycję objęcia katedry filozofii na stanowisku adiunkta. Co ważne, liczne wypowiedzi Czeżowskiego oraz jego korespondencja wskazują wyraźnie, że proponując Elzenberga na katedrę akademicką miał on całkowite przeświadczenie o jego odpowiednich kwalifikacjach na to stanowisko. Warto zaznaczyć także, że była to już druga próba sprowadzenia Elzenberga do Wilna. Pierwszą inicjatywę w tej sprawie zakończoną niepowodzeniem, prof. Czeżowski podjął w 1930 roku. Co ważne, mimo istniejących antagonizmów, poparli go wówczas także inni reprezentanci Szkoły Lwowsko-Warszawskiej, których radził się w tej sprawie (m.in. K. Twardowski, K. Ajdukiewicz oraz T. Kotarbiński). Chociaż Elzenbergowska kandydatura na katedrę wileńską została ostatecznie odrzucona przez ówczesnego dziekana Wydziału Humanistycznego, profesora romanistyki, Glixelliego, Czeżowski pozostawał w kontakcie z Elzenbergiem i gdy nadarzyła się kolejna okazja, podjął ponowne starania o sprowadzenie go do Wilna. Tym razem przyniosły one pozytywne rezultaty. Jego silne zaangażowanie w tę sprawę ukazuje jeden z listów do autora Kłopotu z istnieniem, datowany na 28 lipca 1936 roku, w którym z entuzjazmem pisał on, co następuje: „Wielce Szanowny Panie! Otrzymaliśmy reskrypt Ministerstwa (...) przyznający dla naszego Wydziału (...) etat adjunkta z wyraźnem zaznaczeniem »dla Doc. Elzenberga«. Niezmiernie cieszę się z tego powodu! W ciągu września, gdy tylko zbierze się Rada Wydziałowa, przeprowadzę formalną uchwałę mianującą Pana na tym etacie i drugą formalną uchwałę przeniesienia Pana habilitacji z Warszawy do Wilna”[35]. Oficjalne pismo o zatrudnieniu filozof otrzymał już na jesieni tego roku, decyzją ówczesnego rektora Uniwersytetu USB Władysława Jakowickiego.

Na Uniwersytecie Stanisława Batorego Elzenberg prowadził zajęcia z estetyki, filozofii kultury, literatury francuskiej, historii filozofii, aksjologii oraz etyki. Okres pobytu w Wilnie był dla Elzenberga czasem intensywnej pracy intelektualnej: naukowej, dydaktycznej oraz popularyzatorskiej. Filozof stał się wówczas wyjątkowo aktywny w środowisku filozoficznym.

Dom w którym mieszkał H. Elzenberg podczas pobytu w Wilnie (fotografia pochodzi z prywatnych zbiorów prof. L. Hostyńskiego)

 

Jak zaznacza prof. Jadacki: „Elzenberg przybył do Wilna na trzy lata przed wybuchem wojny, ale jego dorobek wileński (...) był znacznej wagi a wpływ na naukowe środowisko wileńskie był niemały”[36]. Filozof brał udział w licznych konferencjach naukowych zarówno krajowych, jak i zagranicznych. W 1936 roku, wystąpił z referatem na III Zjeździe Filozoficznym w Krakowie, wygłaszając referat pt. Powinność i rozkaz. Z kolei w 1937 roku został prelegentem IX Międzynarodowego Kongresu Filozofii oraz II Międzynarodowego Kongresu Estetyki i Nauki o sztuce, które odbyły się w Paryżu. Żywo uczestniczył także w działalności Stowarzyszenia Polonistów oraz Wileńskiego Towarzystwa Filozoficznego, wygłaszając wiele odczytów.

Podczas pobytu w Wilnie Elzenberg bardzo intensywnie pracował także nad problematyką z zakresu aksjologii ogólnej oraz etyki. W okresie tym zostały opublikowane jego kolejne ważne prace filozoficzne m.in. t.j.: Estetyka jako dyscyplina wartościująca, Zabarwienie uczuciowe jako zjawisko estetyczne, Ocena przyjemności i przykrości w etyce perfekcjonistycznej, Problem osobowości twórczej, czy Pojęcie wartości i powinności.

Jego wszechstronna aktywność naukowa w Wilnie sprawiła, że szybko zajął on wysoką pozycję w akademickim środowisku wileńskim. Z tego względu historycy filozofii zaliczają Elzenberga do grona tzw. „Wielkiej Szóstki” ‒ czołowych filozofów nadających ton ówczesnej filozofii wileńskiej (obok Lutosławskiego, Czeżowskiego, Zdziechowskiego, Massoniusa, Rutskiego).

Naukowe środowisko wileńskie: Elzenberg – w pierwszym rzędzie u dołu; po bokach: K. Górski i M. Rzeuska; Czeżowski – drugi rząd po lewej

 

Co ważne, filozof, nie ograniczał się tylko do aktywności naukowej, realizując się także na niwie działalności społecznej. Wraz z Manfredem Kridlem i Bohdanem Zawadzkim założył Klub Demokratyczny, którego jedną z istotnych dyrektyw było działanie na rzecz harmonijnego współżycia Polaków i Litwinów[37].

Dynamicznie rozwijającą się aktywność akademicko-naukową filozofa po raz kolejny przerwał wybuch wojny. Gdy w grudniu 1939 roku władze litewskie podjęły decyzję o zamknięciu Uniwersytetu Stefana Batorego, filozof stracił stałe miejsce zatrudnienia oraz źródło swego utrzymania. Mimo niezmiernie trudnych warunków egzystencjalno-bytowych Elzenberg pozostał jednak w Wilnie aż do zakończenia wojny w 1945 roku, utrzymując się z prac dorywczych. Od kwietnia 1941 r. pełnił funkcję korektora „Prawdy Wileńskiej”, następnie był pracownikiem Muzeum Miejskiego oraz stróżem nocnym w zakładzie stolarskim[38]. Filozof nie zaprzestał także działalności dydaktyczno-naukowej. Nauczał na tajnych kompletach gimnazjalnych i uniwersyteckich, udzielał prywatnych lekcji oraz brał udział w tajnych posiedzeniach Wileńskiego Towarzystwa Filozoficznego.

Wiek męski

 

Epizod lubelski (1945)

Po II wojnie światowej, w związku z decyzją władz litewskich o repatriacji byłych pracowników Uniwersytetu Litewskiego, Elzenberg opuszcza Wilno. 10 stycznia wystawiono mu kartę ewakuacyjną do Warszawy, w której odnotowano, iż bierze on ze sobą biblioteczkę naukową wraz z żywnością i przedmiotami użytku codziennego. Ostatecznie jednak filozof nie dotarł do stolicy. W lutym tego roku pismem Ministerstwa Oświaty Departamentu Szkół Wyższych, sygnowanym przez Rektora Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej prof. Henryka Raabe’go został on bowiem zobligowany do natychmiastowego przyjazdu do Lublina celem podjęcia pracy akademickiej[39]. Filozof wyruszył z Wilna pod koniec marca 1945 roku transportem kolejowym nr 10[40], w którym musiał zabrać cały swój ówczesny dobytek, w tym, co ważne, także ten intelektualny. O trudach swego transportu pisał do przyjaciela, M. Wallisa, w liście datowanym na 12 maja 1945 roku, w takowej oto relacji: „Otóż z Wilna wyjechałem 26 marca, transport jechał do Łodzi, ale obawa o książki i rękopisy (którym groziło zmoknięcie w otwartych wagonach) skłoniła mnie do starań
o pozostanie tu ‒ co się też i udało”[41].

W pierwszych dniach kwietnia profesor trafił do stolicy Lubelszczyzny. Choć epizod lubelski w jego życiorysie trwał niespełna rok, to miał istotne znaczenie, w tym bowiem czasie decydowały się dalsze losy filozofa[42]. W Lublinie, w oczekiwaniu na ustabilizowanie się swej sytuacji bytowej oraz zawodowej, przez dwa semestry wykładał on literaturę francuską na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a także uczył języka francuskiego na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej. Ostatecznie nie związał jednak swych dalszych planów zawodowo-naukowych z żadną z lubelskich uczelni. Oferowane mu warunki zatrudnienia nie czyniły zadość jego naukowym ambicjom. W związku z tym swą sytuację bytowo-zawodową postrzegał on jako dalece niepomyślną. Już od początku pobytu w Lublinie towarzyszyło mu poczucie niedocenienia w tamtejszym środowisku naukowym, wywołujące przekonanie o niestabilności sytuacji życiowej oraz niepewności swego dalszego zawodowego losu. Donosił o tym swemu przyjacielowi M. Wallisowi, relacjonując z emfazą, co następuje. „Jestem tedy (nie licząc czterech godzin lektorskich u Curie-Skłodowskiej
i trzech psychologii na pewnym arcy-skromnym kursie nauczycielskim) zastępcą Stanisława Stońskiego (tak!!!) na katedrze filologii francuskiej; wyraźnie zastępcą − czyli jest to z natury rzeczy pomyślane bardzo czasowo. Myślałem jednak, że gdyby się nic stosowniejszego nie otworzyło, będę tu mógł pozostać i rok i nawet dłużej, aż do pozyskania przez uniwersytet fachowca o kwalifikacjach wszechstronnych (…). Tymczasem jednak dwa tygodnie wystarczyły mi do zrozumienia, że sytuacja jest tu dla mnie niepomyślna, że aż niemożliwa do wytrzymania. Wiesz że − cokolwiek mogę myśleć, (…) o własnym poziomie jako pisarza i myśliciela − moje roszczenia do uznania przez innych nigdy nie były natarczywe i nie przeszkadzały mi współżyć, ale w najbardziej pesymistycznych rojeniach nie mógł mi się przyśnić taki do mnie stosunek jak ten, z którym spotkałem się tutaj. To są rzeczy (…) nie do zniesienia psychicznie i dlatego moją pierwszą i główną troską jest: wydostać się stąd jak najprędzej. (…) Ale chcę, żebyś znał stan rzeczy i Ty i ktokolwiek w Warszawie jest choć trochę moim przyjacielem albo choćby człowiekiem życzliwym, i abyście mi w miarę możności pomogli coś znaleźć. Myślę poważnie o stanowisku w jakiejś wielkiej instytucji wydawniczej (…). Mniej chętnie wziąłbym stanowisko w Ministerstwie, ale i z tym zaczynam się liczyć (…)”[43].

Szczęśliwym zrządzeniem losu okazja do odmiany niepomyślnej sytuacji zawodowo-życiowej filozofa nadarzyła się już niebawem i to po raz kolejny, dzięki pomocy i wstawiennictwu ze strony Tadeusza Czeżowskiego.

 

Profesura zwyczajna na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu (1945-1960)

Wiek dojrzały

 

Gdy w sierpniu 1945 roku na mocy dekretu Krajowej Rady Narodowej w Toruniu utworzono Uniwersytet Mikołaja Kopernika, znaczna część pracowników naukowych z Wilna właśnie tam znalazła zatrudnienie. Wśród planowanej kadry profesorskiej uniwersytetu jako jeden z pierwszych znalazł się także Tadeusz Czeżowski. Przybywszy bezpośrednio z Wilna, wziął na siebie obowiązek stworzenia podstaw organizacyjnych Wydziału Humanistycznego nowo formującej się uczelni. Miał on także bezpośredni wpływ na obsadę katedr. Na uniwersytecie toruńskim zostały zaplanowane dwie katedry filozofii. Jedną z nich objął sam Czeżowski. Z kolei w sprawie wakatu, szybko nawiązał korespondencję z Elzenbergiem, który do tej propozycji odniósł się z ogromną przychylnością. Zapewne pokładał w niej spore nadzieje, na odmianę swego niepomyślnego losu zawodowo-naukowego, z którym borykał się w Lublinie. W odpowiedzi na zaproszenie na posadę toruńską pisał bowiem do swego toruńskiego sprzymierzeńca, co następuje: „Katedrę w Toruniu, jeśli dojdzie do skutku, będę oczywiście uważał za najpomyślniejsze, praktycznie wchodzące w rachubę, ustalenie moich losów repatrianckich, i będę Panu szczerze wdzięczny za forsowanie tej sprawy”[44].

Inicjatywa sprowadzenia filozofa do Torunia szybko znalazła swój szczęśliwy finał. Czeżowski zadbał bowiem, by wszystkie procedury formalne, zostały dopełnione jeszcze przed inauguracją roku akademickiego. 5 października tego roku autor Kłopotu z istnieniem pisał do Czeżowskiego: „List Górskiego [pierwszego dziekana Wydziału Humanistycznego UMK ‒ przyp. autorki] zawierający formalne i urzędowe zaproszenie na katedrę otrzymałem i dziś zredagowałem odpowiedź. Odejdzie ona jutro wraz z listem niniejszym i załączonymi dokumentami curriculum vitae i spisem prac. (…) Szczerze jestem Panom wdzięczny (Panu jako niewątpliwemu inicjatorowi, przede wszystkim) (…) za owo wysunięcie mnie na katedrę zwyczajną”[45].

 

Fragment listu H. Elzenberga do T. Czeżowskiego ws. transferu toruńskiego

 

Zgodnie z zaplanowanym harmonogramem organizacyjnym Uniwersytetu UMK jeszcze w październiku 1945 roku nastąpiło formalne zatwierdzenie katedr filozoficznych.

Elzenberg otrzymał profesurę zwyczajną i obok Czeżowskiego, objął II Katedrę Filozofii, poświęconą bliskiej mu problematyce aksjologicznej.

W ten oto sposób w życiu filozofa rozpoczął się ostatni i zarazem najpłodniejszy, najistotniejszy okres jego działalności naukowej i twórczości filozoficznej – okres toruński.

Z tego też względu zwykło nazywać się go Profesorem z Torunia. Na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika wykładał przedmioty z zakresu historii filozofii, etyki, estetyki oraz aksjologii. Sam Elzenberg szczegółowy opis swych pierwszych zajęć akademickich w nowo formującym się ośrodku akademickim zawarł w jednym z listów do M. Wallisa. Pisał następująco: „Co wykładam? Trochę wpadłem. Myślę, że historia filozofii będzie miała własną katedrę, nie zgłosiłem wykładów z tego przedmiotu i mam samą teorię, na którą się wysilam więcej niż by należało. Trzy godziny »wprowadzenia w filozofię moralną (angielska »moral philosophy«) i »filozofię wartości«. Godzina o Gandhim »Etyka Gandhiego jako przykład twórczości etycznej w dobie obecnej«. Godzina estetyki: »Pojęcie piękna i jego rola w estetyce«, I seminarium z etyki i teorii czynu”[46].

W toruńskim ośrodku akademickim Elzenberg wraz z Tadeuszem Czeżowskim, podobnie jak w okresie wileńskim, współtworzył tamtejsze środowisko filozoficzne, kształtując w znacznym stopniu jego oblicze i intelektualną kulturę. Co ważne, relacje, które nawiązały się pomiędzy filozofami w czasie ich długoletniej współpracy uniwersyteckiej na UMK, wykroczyły poza ramy współpracy czysto naukowej. Mimo wielu odmiennych poglądów filozoficznych, połączyła ich bowiem długoletnia przyjaźń, oparta na wzajemnym uznaniu osobowości, umysłowości, postaw naukowych oraz życiowych, pełna szacunku i tolerancji wobec wyznawanych poglądów oraz wartości. Warto zwrócić uwagę, że Czeżowski wspominając swą relację z Elzenbergiem określił go w sposób głęboko afirmatywny, jako „najbliższego kolegę i wieloletniego przyjaciela”[47]. Filozofowie utrzymywali wzajemne kontakty (wyłączając okres II wojny światowej) aż do śmierci Elzenberga.

W środowisku akademickim filozof zgromadził oddane grono studenckie. Młodzi akademicy uczestniczący w jego zajęciach byli zafascynowani osobowością Profesora oraz skalą jego zainteresowań humanistycznych[48]. O rozmachu intelektualnym oraz inspirującym wpływie nauczycielskiego oblicza Elzenberga, jeden z jego uczniów – Bogusław Wolniewicz ‒ pisał następująco: „Elzenberg – to było dla nas nie tylko nazwisko osoby, lecz także pojęcie i symbol. (...) Czuliśmy, słuchając w neogotyckim Majusie wykładów Elzenberga, że w nim i przez niego przemawia do nas, młodych profanów, Europa. (...) Europejskość umysłu Elzenberga rzucała się w oczy, choć nie był wcale efektownym wykładowcą. (...) Inaczej było na seminariach i w rozmowach prywatnych. Tam dopiero umysłowość Elzenberga ujawniała swój właściwy blask, porażając nas często głębią i celnością sądu”[49].

Ciągłość pracy na uniwersytecie filozof zachował do końca lat 40. ubiegłego wieku. W latach 1950-1956 bowiem na podstawie decyzji ministerialnej wraz z grupą innych naukowców jako przedstawiciel kadry niemarksistowskiej został pozbawiony możliwości prowadzenia zajęć akademickich. Odsunięcie od zajęć było zaskakujące zarówno dla represjonowanych wykładowców (większość z nich miała już zaplanowane zajęcia), jak i dla ich studentów. Jedna z uczennic Elzenberga, w swym wspomnieniu pośmiertnym poświęconym swemu Mistrzowi, pisała o wydarzeniach tych następująco: „W następnym roku akademickim tematem seminarium Profesora miały być zagadnienia filozofii kultury. (...) Ale był to już rok 1950 i na jesieni, gdy zaczynałam swój trzeci rok studiów, dowiedziałam się; że profesor Elzenberg został jak to określano »urlopowany« ze względu na »szkodliwy wpływ« jaki jego zajęcia wywierały na młodzież uniwersytecką”[50]. Autor Kłopotu z istnieniem nie zrezygnował wówczas z kontaktu ze studentami, prowadząc dla wąskiego grona słuchaczy seminaria we własnym mieszkaniu, tzw. privatissima, które „cieszyły się niesłabnącym powodzeniem nie tylko u adeptów filozofii, ale także osób różnych zainteresowań i profesji naukowych”. Stanowiły one niebagatelną sposobność, by „podziwiać rozległość wykształcenia i zainteresowań naukowych Profesora, jego niezwykle bogatą osobowość i finezyjną kulturę intelektualną. Szacunek budziła dociekliwość badawcza filozofa, głęboko penetrująca podejmowane tematy, szczególna umiejętność pobudzania do twórczego myślenia i wspólnego dochodzenia do prawdy”[51].

W latach 1950-1951 profesor podjął także wykłady z literatury francuskiej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Prowadził także ożywioną działalność popularyzującą naukę, wygłaszając szereg odczytów na posiedzeniu Towarzystwa Toruńskiego, Towarzystwa Naukowego Warszawskiego oraz Polskiej Akademii Umiejętności. Ponadto redagował dział francuski w ramach Biblioteki Klasyków Filozofii. Wziął również udział w XI Międzynarodowym Kongresie Filozofów w Brukseli, przedstawiając referat poświęcony Berkeley’owi.

Co ciekawe jako intelektualista wrażliwy na różne przejawy doznań estetycznych, zaangażował się także w aktywność wspierającą rodzimą kulturę, współtworząc Polskie Towarzystwo Muzyczne oraz pełniąc rolę jego prezesa w latach 1948-1954.

W 1956 roku filozof odzyskał prawo do wykładania, obejmując kierownictwo Katedry Filozofii UMK. Działalność tę kontynuował on aż do przejścia na emeryturę w 1960 roku. Przez następne lata swego życia z zapałem kontynuował pracę naukową, którą przerwała dopiero ciężka choroba nowotworowa.


Ostatnie lata życia (1965-1967)

Ostatnie lata życia Elzenberg spędził w Warszawie pod opieką bratowej, Heleny Wirskiej. W okresie tym filozof zmagał się z ciężką chorobą. Według relacji Wallisa był to nowotwór zwany szpiczakiem plazmocytowym[52]. Mimo poważnej i uciążliwej choroby Elzenberg do końca swych dni pozostał myślicielem bez reszty oddanym swej pracy twórczej. Wallis zaświadczał, że jeszcze u kresu swych dni Profesor z Torunia, trawiony ciężką chorobą snuł plany pracy naukowo-badawczej. W notatce o wielce wymownym tytule „Ostatni rok” pisał o tym, takimi słowy: „Jesienią 1966 r., między jednym pobytem w szpitalu a drugim, jeszcze planował nową pracę: czy i jakie zachodzą związki między etyką a poglądem na świat, między aksjologią a ontologią. Jeszcze dużo czytał”[53]. Być może postawa ta była w pewnym stopniu związana z twórczym niedosytem, trawiącym filozofa. Wallis zaznaczał bowiem, że: „w późniejszych latach jego życia nękało go bolesne poczucie tego, że roztrwonił swe zdolności, że niewłaściwie gospodarował swymi siłami, ograniczonymi przez ciągłą walkę z różnymi chorobami, dolegliwościami fizycznymi, że nie zrobił tego, na co może było go stać: sądzę, że myślał tutaj zwłaszcza o planowanym przez niego w latach trzydziestych, wielkim dziele, zawierającym wykład systematyczny jego teorii wartości”[54].

 


Z bratową Heleną Wirską

 

W tym trudnym okresie życia nieocenionym wsparciem okazali się dlań oddani mu, przywoływani tu wielokrotnie przyjaciele: Tadeusz Czeżowski oraz Mieczysław Wallis, którzy otoczyli go (choć głównie w formie korespondencyjnej), życzliwą acz nienachalną troską. Toruński współtowarzysz Elzenberga zabiegał o kontakt z nim aż do ostatnich miesięcy jego życia. Jeszcze na trzy miesiące przed odejściem przyjaciela – 15 stycznia 1967 roku, przesyłał mu przepełnione serdecznością życzenia imieninowe. Pisał: „Drogi Henryku! Zbliża się dzień Twoich imienin i jak zawsze serdecznie myślimy o Tobie, życząc wszystkiego co najlepsze, a zwłaszcza polepszenia stanu zdrowia”[55]. Ostatni list Czeżowski wysłał dwa miesiące przed zgonem Elzenberga, kierując go, ze względu na pogarszający się stan zdrowia przyjaciela, do Heleny Wirskiej. Mimo że zdawał sobie sprawę, z powagi sytuacji, to nie tracił jednak nadziei na jej poprawę. Pisał bowiem: „Droga Pani Heleno! Oboje z Tonią [żoną Czeżowskiego ‒ przyp. autorki] ogromnie ucieszyliśmy się listem Henryka i optymistycznym dopiskiem Pani. Może istotnie nastąpił jakiś zwrot w chorobie, takie niespodziewane rzeczy przecież się czasem zdarzają, zwłaszcza przy tak niezwykłej sile duchowej, jak u Henryka”[56].

 


Ostatni zachowany list H. Elzenberga do M. Wallisa

(datowany na 16 sierpnia 1966 r.)

 

Filozof zmarł w wieku 80 lat. O ostatnich jego chwilach oraz okolicznościach, w jakich nastąpił kres jego życia Wallis pisał, co następuje. „Od stycznia 1967 r. już nie mógł czytać. Zaczęło się powolne dogorywanie. Jeszcze niekiedy miał przebłyski świadomości. Jeszcze chciał wiedzieć, co napisał o nim Tatarkiewicz w nowym wydaniu swej »Historii Filozofii. (…) Zmarł po długich i ciężkich cierpieniach, w Instytucie Reumatologicznym (...) w Warszawie, dnia 6 kwietnia 1967 roku o godz. 12.40. Sekcja zwłok wykazała, że miał tumor śródpiersia«”[57].

Elzenberg został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. W poświęconym mu wspomnieniu pośmiertnym, Tadeusz Czeżowski, oddając cześć przyjacielowi, ujął fenomen jego intelektualnej osobowości następującym dictum: „Nie waham się użyć wymienionego w tytule określenia »wielki«, aby je odnieść do Henryka Elzenberga (...). Wielki był nie w tym znaczeniu, które się łączy ze sławą, godnościami, autorstwem dzieł rozgłośnych, skupianiem wokoło siebie wyznawców i naśladowców; taką wielkość nazwałbym zewnętrzną. Nie ona jest właściwą miarą człowieka, lecz wielkość wewnętrzna, na którą składają się przymioty umysłu i charakteru, wybijające się wysoko ponad zwykłość. Tę wielkość Zmarły posiadł, pozostając cichym i skromnym, nigdy dążąc do zaszczytów i tytułów”[58].


Dorobek twórczy oraz dziedzictwo intelektualne

Filozof pozostawił po sobie bogatą i zróżnicowaną twórczość filozoficzną z zakresu aksjologii, etyki i estetyki. Do najważniejszych dzieł Elzenberga należą trzy jego książki powojenne: Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu; Próby kontaktu. Eseje i studia krytyczne; Wartość i człowiek. Rozprawy z humanistyki i filozofii.

Lwia część jego twórczości nadal jeszcze pozostaje nieopublikowana. Materiały filozofa, m.in.: opracowania koncepcji twórczych, konspekty do prowadzonych zajęć, recenzje, polemiki, korespondencja, dokumenty biograficzne znajdują się w Archiwum PAN (zostały zakupione od bratowej Elzenberga, Heleny Wirskiej, w 1969 roku), a także w Dziale Zbiorów Specjalnych Biblioteki Głównej UMK w Toruniu i Archiwum UMK oraz w Lietuvos Centrinis Valstybés Archyvas w Wilnie (zespół USB i w Archiwum Akt Nowych w zespole Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego).

Do jego naukowej schedy należy zaliczyć także pełne oddania mu i pasji twórczej grono intelektualne. Choć Elzenberg formalnie nigdy nie stworzył szkoły filozoficznej, to jednak pozostawił po sobie uczniów oraz intelektualnych kontynuatorów, rozwijających wiele jego zainteresowań i koncepcji filozoficznych. Z czasem zaczęto utożsamiać ich z nazwiskiem filozofa na tyle mocno, że przyjęto dla nich w rodzimej filozofii wspólne miano „Elzenbergistów”. Do grona jego najznamienitszych, najbliższych uczniów należeli m.in.: Bogusław Wolniewicz, Zbigniew Herbert, Eugeniusz Aniszczenko oraz Maria Kalota-Szymańska. To ich grono podjęło pierwszy trud wnikliwej pracy badawczej nad dorobkiem Profesora. W latach 80. Bogusław Wolniewicz zainicjował na Uniwersytecie Warszawskim seminarium filozoficzne, którego celem była analiza dorobku intelektualnego Elzenberga. Z grona jego słuchaczy wywodzą się dalsze generacje badaczy tej twórczości, przede wszystkim tacy jak: Urlich Schrade, Zbigniew Musiał, Jan Zubelewicz, Agnieszka Nogal, Paweł Okołowski oraz Michał Woroniecki.

Należy wymienić tu także historyków filozofii, którzy poświęcili wiele pracy na uporządkowanie Elzenbergowskich archiwaliów oraz podjęli trud opracowania jego koncepcji filozoficznych, zwłaszcza pełnych zaangażowania badaczy związanych przez lata z ośrodkiem toruńskim: (zmarłego przedwcześnie) Ryszarda Jadczaka, Włodzimierza Tyburskiego oraz Ryszarda Wiśniewskiego. Również w Lublinie intensywnie interesowano się dorobkiem intelektualnym filozofa, przede wszystkim za sprawą Lesława Hostyńskiego. Krąg admiratorów filozofii Elzenberga opublikował wiele poświęconych mu wydawnictw, opracowywał oraz wydrukował liczne rękopisy filozofa, organizował tematyczne konferencje naukowe oraz wykształcił kolejne pokolenia badaczy jego spuścizny.

Twórczość i postawa intelektualna Elzenberga wyznaczyła zatem kurs intelektualny wielu pokoleniom rodzimego środowiska filozoficznego. Wielu z nich we własnej twórczości rozsławiało postać swego Mistrza, oddając mu cześć i uznanie. Na przykład. oddany uczeń, poeta Zbigniew Herbert o niebagatelnej roli Elzenberga w kształtowaniu się swego intelektualnego status quo, pisał z przejęciem w jednym ze swych wierszy następująco.

 

„Kim stałbym się gdybym Cię nie spotkał ‒ mój Mistrzu Henryku

 Do którego po raz pierwszy zwracam się po imieniu

Z pietyzmem czcią jaka należy się ‒ Wysokim Cieniom

Byłbym do końca życia śmiesznym chłopcem

Który szuka

Zdyszanym małomównym zawstydzonym własnym istnieniem

Chłopcem który nie wie

Żyliśmy w czasach które zaiste były opowieścią idioty

Pełną hałasu i zbrodni

Twoja surowa łagodność delikatna siła

Uczyły jak mam trwać w świecie niby myślący kamień

Cierpliwy obojętny i czuły zarazem (…)

Niech pochwalone będą Twoje księgi

 Szczupłe Promieniste Trwalsze od spiżu”.

            (Z. Herbert, Do Henryka Elzenberga w stulecie jego urodzin)

Głęboko inspirujący wpływ postawy intelektualnej Elzenberga oddają także słowa innego, bliskiego mu ucznia Bogusława Wolniewicza, który w jednym z wywiadów, zapytany o swe intelektualne korzenie wypowiedział się następująco. „Uważam Elzenberga za swojego mistrza, bo wyznaczył mi standard intelektualny, do jakiego trzeba w filozofii aspirować. Nieraz gdy coś piszę, nachodzi mnie myśl: co by na to powiedział Elzenberg? I gdy zdaje mi się, że jako robota filozoficzna to by mu się podobało (…), wtedy czuję, że zrobiłem swoje”[59].

Filozof w swej twórczości pozostawił wiele cennych filozoficznych zamysłów, wśród których odnaleźć można moc uniwersalnych, nie tracących na ważności życiowych prawd i mądrości. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje zawartość jednej z jego notatek, którą uznać można zarazem za Elzenbergowskie intelektualne credo, pozostające w mocy mimo zmieniających się czasów, miejsc i ludzi wokół. Filozof przestrzega w nim z uporem, by żyć świadomie, być autentycznym i wytrwale podążać za swymi przekonaniami. Ten intelektualny manifest przyjmuje następującą postać: „Ważne jest jednak również, byśmy istotnie żyli na swym stanowisku, nie tylko trwali. Żyć na nim to przede wszystkim dawać mu wyraz. To, po drugie, konfrontować je ze stanowiskiem innych ludzi i wystawiać na próbę. I to wreszcie, wszędzie gdzie trzeba, uzgadniać z nim swoje postępowanie”[60].

 

Bibliografia

(Główne prace wykorzystane w opracowaniu)

Literatura podmiotowa:

Elzenberg H., Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu, Wyd. UMK, Toruń 2002;

Elzenberg H., Troska i myśl (O początkach mojego filozofowania), [w:] idem, Próby kontaktu. Eseje i studia krytyczne, Znak, Kraków 1966;

Elzenberg H., Wartość i człowiek. Rozprawy z humanistyki i filozofii, Wyd. UMK, Toruń 1966;

Elzenberg H., Z filozofii kultury, Znak, Kraków 1991.

Literatura przedmiotowa:

Aniszczenko E., Myśl namiętna i zahamowana. Rzecz o Henryku Elzenbergu, Wyd. W Kolorach Tęczy, Wrocław 1997;

Czeżowski T., Wielki Humanista, „Tygodnik Powszechny” 1967, nr 25, s. 391-396;

Czeżowski T., Wspomnienia (Zapiski do autobiografii), „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” 1977, R. 22, nr 3, s. 439;

Herbert Z., Do Henryka Elzenberga w stulecie jego urodzin, [w:] tenże, Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948–1998, Biblioteka Więzi, Warszawa, 2001, s. 371.

Hostyński L, Henryka Elzenberga życie „pod prąd”, „Przegląd Filozoficzny ‒ Nowa Seria”, R. 26, nr 4, 2017, s. 69-83;

Hostyński L., Układacz tablic wartości, Wyd. UMCS, Lublin 1999;

Jadacki, J.J., Wileńskie środowisko filozoficzne 1920-1945, „Ruch Filozoficzny” 1993, t. L, nr 4, s. 385-411;

Jadczak R. Z lubelskich listów Henryka Elzenberga, [w:] Tyburski W. (red.), Henryk Elzenberg (1887–1967). Dziedzictwo idei. Filozofia — aksjologia — kultura, Wyd. UMK, Toruń 1999, s. 99-108; Mizikowski J., Dymnicka-Wołoszyńska H., Stasiak J., Hodkowska A, Materiały Henryka Elzenberga 1887-1967) (III-181), „Biuletyn Archiwum Polskiej Akademii Nauk” 2004, nr 45, s. 15-57; Pawlak J., Henryk Elzenberg, „Acta Universitatic Nicolai Copernici. Filozofia” 1991, nr 12 (228), s. 3-8; Skarbek J., Henryk Elzenberg (1887-1967): w dwudziestą piątą rocznicę śmierci, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, 1992, nr 37/3, s. 3-26;

Sommer T., Wolniewicz. B., Wolniewicz. Zdanie własne. Wywiad rzeka z najbardziej prawoskrętnym polskim profesorem filozofii, Wyd. 3S Media, Warszawa 2010;

Tyburski W., Elzenberg, Wiedza Powszechna, Warszawa 2006;

Tyburski W., Henryk Elzenberg (1887-1967), [w:] J. Pawlak (red.), Filozofia na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika (1945-1995), Wyd. UMK, Toruń 1995, s. 55-70.

Wallis M., Henryk Elzenberg (Wspomnienie pośmiertne), „Ruch Filozoficzny” 1967/68, T. XXVI, nr 3, s. 97-108;

Wolniewicz B., Myśl Elzenberga, „Studia Filozoficzne” 1986, nr 12, s. 55-74;

Woroniecki, M., Fear of Error is worse than Error itself (Henrk Elzenberg’s system), [w:] W. Tyburski (red.), Henryk Elzenberg (1887–1967). Dziedzictwo idei. Filozofia — aksjologia — kultura, Wyd. UMK, Toruń 1999, s. 9-23;

Woleński J., Rozdział IX: Szkoła Lwowsko-Warszawska, [w:] J. Skoczyński, J. Woleński, Historia filozofii polskiej, Wyd. WAM, Kraków 2010, s. 399-488.

Zegzuła-Nowak J.:

· Polemiki filozoficzne Henryka Elzenberga ze szkołą lwowsko-warszawską, Wydawnictwo Scriptum, Kraków 2017;

· Mieczysław Wallis i Henryk Elzenberg o sztuce i moralności (na podstawie korespondencji wzajemnej); Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra 2016.

· Henryk Elzenberg a/i Tadeusz Czeżowski, [w:] Filozofia na rozdrożu. W 120. rocznicę urodzin Tadeusza Czeżowskiego, red. W. Słomski, Wyd. Wyższej Szkoła Finansów i Zarządzania w Warszawie, Warszawa 2009, s. 119-129;

· Henryk Elzenberg w świetle nieznanych źródeł archiwalnych Mieczysława Wallisa, „Studia z Historii Filozofii” 2016, Vol. 7, No 2, s. 137-153;

· Mieczysław Wallis jako recenzent i inspirator twórczej aktywności Henryka Elzenberga. „Przegląd Filozoficzny. Nowa Seria” 2017, Vol 26, No 4, s. 177-189.

Archiwalia:

Materiały Archiwalne Tadeusza Czeżowskiego, Archiwum UMK w Toruniu, j.a. 245, teczki nr: I–4, 183/V, 192/5, 197/5, 226/VI;

Materiały Archiwalne Tadeusza Czeżowskiego, Dział Zbiorów Specjalnych, Biblioteka UMK w Toruniu, teczki: Rps nr: 1616/III 1, 1616/III 2;

Materiały Archiwalne Henryka Elzenberga, Archiwum Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, sygn. III–181, j. nr: 5, 14, 17, 22, 24, 26, 33, 63, 73, 86, 91,93, 94, 95, 97, 132, 164, 191;

Materiały Archiwalne Henryka Elzenberga, Dział Zbiorów Specjalnych, Biblioteka UMK w Toruniu, teczki Rps, nr: 1856/IV, 1863/III, 1867/III, 1868/III;

Materiały Archiwalne Mieczysława Wallisa Archiwum Połączonych Bibliotek WFiS UW, IFiS PAN i PTF w Warszawie teczki Rps nr: 15, T. I; 16, T. I-III.

 


111111  Wspomnienia Mieczysława Wallisa o Henryku Elzenbergu, Materiały Archiwalne, teczka Rps 15, T. I, k. 5.

[1]  M. Wallis, Henryk Elzenberg (Wspomnienie pośmiertne), s. 97.

[2] H. Elzenberg, Troska i myśl. O początkach mojego filozofowania, s. 123-124.

[3] Tamże, s. 124

[4] W. Tyburski, Elzenberg, s. 10

[5] M. Wallis, Henryk Elzenberg (Wspomnienie pośmiertne), s. 97; J. Mizikowski, H. Dymnicka-Wołoszyńska, J. Stasiak, A. Hodkowska, Materiały Henryka Elzenberga  1887-1967) (III-181), s. 16.

[6] H. Elzenberg, Troska i myśl, dz. cyt., s. 124.

[7] M. Wallis, Henryk Elzenberg (Wspomnienie pośmiertne), s. 98.

[8] H. Elzenberg, Troska i myśl, dz. cyt., s. 125.

[9] Tamże, s. 124.

[10] Wspomnienia Mieczysława Wallisa o Henryku Elzenbergu, Materiały Archiwalne, teczka Rps 15, T. I, k. 41.

[11] H. Elzenberg, Troska i myśl, dz. cyt., s. 127-129.

[12] Tamże, s. 127-129.

[13] Tamże, s. 127.

[14] E. Aniszczenko, Myśl namiętna i zahamowana. Rzecz o Henryku Elzenbergu, s. 16.

[15] H. Elzenberg, Troska i myśl, dz. cyt., s. 131.

[16] Tamże, s. 127.

[17] Materiały Archiwalne H. Elzenberga, APAN, sygn. III–181, j. nr 24, k. 4.

[18] H. Elzenberg, Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu, s. 157.

[19] H. Elzenberg, Wartość i człowiek. Rozprawy z humanistyki i filozofii, s. 7.

[20] L. Hostyński, Henryka Elzenberga życie „pod prąd”, s. 71.

[21] L. Hostyński, Układacz tablic wartości, s. 14.

[22] Wspomnienia Mieczysława Wallisa o Henryku Elzenbergu, Materiały Archiwalne, teczka Rps 15, T. I, k. 80.

[23]  Tamże, k. 41.

[24]  W. Tyburski, Elzenberg, s. 12; J. Mizikowski, H. Dymnicka-Wołoszyńska, J. Stasiak, A. Hodkowska, Materiały Henryka Elzenberga (1887-1967) (III-181), s. 17.

[25] Wspomnienia Mieczysława Wallisa o Henryku Elzenbergu, teczka Rps 15, T. I, k. 41.

[26] L. Hostyński, Układacz tablic wartości, s. 279.

[27] Wspomnienia Mieczysława Wallisa o Henryku Elzenbergu, teczka Rps 15, T. I, k. 138.

[28] Materiały Archiwalne H. Elzenberga, sygn. III–181, j. nr 191, k. 8.

[29] J. Woleński, Rozdział IX: Szkoła Lwowsko-Warszawska, s. 399-484.

[30] Wspomnienia Mieczysława Wallisa o Henryku Elzenbergu, teczka Rps 15, T. I, k. 34.

[31] Tamże, k. 41.

[32] H. Elzenberg, Kłopot z istnieniem, dz. cyt., s. 221-222.

[33] Wspomnienia Mieczysława Wallisa o Henryku Elzenbergu, Materiały Archiwalne, teczka Rps 15, T. I, k .77.

[34] Tamże, k. 9-11,  47.

[35] Materiały Archiwalne Henryka Elzenberga, sygn. III–181, j. nr 191, k. 12.

[36] J.J. Jadacki, Wileńskie środowisko filozoficzne 1920–1945, s. 390.

[37] J. Skarbek, Henryk Elzenberg (1887-1967): w dwudziestą piątą rocznicę śmierci, s. 5.

[38] M. Woroniecki, Fear of Error is worse than Error itself (Henryk Elzenberg’s system), s. 11.

[39] L. Hostyński, Układacz tablic wartości, dz. cyt., s. 17.

[40] J. Mizikowski, H. Dymnicka-Wołoszyńska, J. Stasiak, A. Hodkowska, Materiały Henryka Elzenberga 1887-1967) (III-181), s. 17.

[41] Korespondencja wzajemna Mieczysława Wallisa z Henrykiem Elzenbergiem, Materiały Archiwalne, teczka Rps 16, T. III, k. 2.

[42] R. Jadczak, Z lubelskich listów Henryka Elzenberga, s. 99.

[43] Materiały Archiwalne H. Elzenberga, teczka Rps nr 1856/IV, k. 1-3.

[44] Materiały Archiwalne Tadeusza Czeżowskiego, teczka nr 183/V).

[45] Tamże, k. 103.

[46] Korespondencja wzajemna Mieczysława Wallisa z Henrykiem Elzenbergiem, Materiały Archiwalne M. Wallisa, Tom II: Listy Elzenberga do Wallisa, k. 30.

[47] T. Czeżowski, Wspomnienia (Zapiski do autobiografii), s. 439.

[48] J. Pawlak, Henryk Elzenberg, s. 4.

[49] B. Wolniewicz, Myśl Elzenberga, s. 55.

[50] M. Kalota-Szymańska, Światło w ciemnościach (wspomnienie o profesorze Henryku Elzenbergu), s. 127.

[51] W. Tyburski, Henryk Elzenberg (1887-1967), s. 55.

[52] Wspomnienia Mieczysława Wallisa o Henryku Elzenbergu, Materiały Archiwalne, teczka Rps 15, T. I, k. 64.

[53] Tamże, k. 72.

[54] Tamże, k. 68.

[55] Materiały Archiwalne Tadeusza Czeżowskiego, teczka nr 197/5.

[56] Tamże.

[57] Wspomnienia Mieczysława Wallisa o Henryku Elzenbergu, Materiały Archiwalne, teczka Rps 15, T. I, k. 72, 65, 72.

[58] T. Czeżowski, Wielki Humanista, s. 391.

[59] Wypowiedź B. Wolniewicza [w:] T. Sommer, B. Wolniewicz,, Wolniewicz. Zdanie własne. Wywiad rzeka z najbardziej prawoskrętnym polskim profesorem filozofii, s. 92.

[60] H. Elzenberg, Pro domo philosophorum, w: tenże, Z filozofii kultury, s. 218.

Nauka i barbarzyństwo

Może to niepedagogiczny i godny potępienia postępek: z zastrzeżeniami wobec nauki wyrywać się w kraju, gdzie u tylu jeszcze ludzi trzeba wywalczyć najprostsze dla nauki zrozumienie.

Henryk Elzenberg

15 min

Naród i wojna

Dogmat, na którym się opieram, jest to podporządkowanie życia Idei.

Henryk Elzenberg

15 min