Wspieraj nas

Zostań naszym subskrybentem i czytaj dowolne artykuły do woli

Wspieraj nas
Wesprzyj

O „Ludzkości”, „Postępie” i „Demokracji walczącej”   

    2024-10-10
    Czas czytania 7 min
    Gdzie jest źródło zaciekłości polskich „Europejczyków” w demontażu państwa prawa? Zgoda na to, że środkami państwa policyjnego można przywracać praworządność to przejaw oczywistej nie hipokryzji, ale bezczelności. Jest jednak coś, co uzasadnia „prawo” do łamana prawa i nieukrywania tego faktu. I dotyczy to także prawników – czego dotąd w historii Europy nie było. To nowa sytuacja, sytuacja ekstremalna, w której część prawników bardziej ufa premierowi Tuskowi niż prawu. Robią takie deklaracje i nie czują już dyskomfortu.   


    Ten spór w obrębie świata prawników jest tak ostry i zasadniczy, że być może jest znakiem końca demokratycznego państwa prawnego. Pod nim kryje się spór ideologiczny, wojna w kulturze.

    Zaciętość, upór i przekonanie o naturalnej wyższości emocjonalno-intelektualnej środowisk liberalnych i lewicowych ma swoje uzasadnienie. W planie psychologicznym (w ramach polskiej specyfiki), możemy mówić o utraconych w życiorysie ośmiu latach bez władzy, co samo w sobie było i jest skandalem kosmicznym. Coś, co nie ma prawa się już powtórzyć. Władzę w Polsce w 2015 roku przejęła konserwatywna i narodowa prawica. A ona stanowi zasadniczą przeszkodę w budowie nowego „radosnego” świata, do którego zmierza „Ludzkość”. Nazwa jednej z polskich partii politycznych „Polska 2050” świadczy o radykalnym wychyleniu mentalności jej zwolenników ku nieznanej przyszłości. Wpisują się oni w nurt ideologicznego „Postępu” jako nowej/starej ortodoksji.                     

    Duża część polskiej prawniczej merytokracji wyznaje poglądy lewicowo-liberalne. Uzasadnienie ideowe dla niej stanowi bardzo wąsko rozumiany utylitaryzm, oznaczający rządy elit, które „zawsze wiedzą lepiej”. Pomiar zastąpił sumienie. Ten utylitaryzm to efekt oddziaływania mentalności korporacyjnej, którą rządzi zasada ekonomicznej maksymalizacji zysków. Utylitaryzm w formie pierwotnej, potocznej to więcej szczęścia i mniej bólu na świecie. To hasło, ta zasada jest zasłoną dymną dla wprowadzania praktyk miękkiego totalitaryzmu. Wizja świata bez bólu, trzeba to przyznać, jest bardziej atrakcyjna niż wizja zawarta w haśle: „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”. Kto się jej oprze? W takiej optyce prawica to faszyści, sama czysta przemoc w zestawieniu z tymi, którzy chcą wyeliminować cierpienie ze świata i robią to tak skutecznie jak wiecznie młody, szlachetny, wielki filantrop Jurek Owsiak, arcybiskup tego humanitarnego kościoła. 

    Ta elita oligarchiczno-prawniczo-biznesowa to awangarda „Ludzkości”. Potrzebuje dobrego pijaru i osłony, a ten pijar stwarza w polityce i mediach liberalno-lewicowe lobby.     

    Sytuacja erozji, upadku demokracji w świecie Zachodu ma bez wątpienia związek z upadkiem systemu komunistycznego, gdy uruchamiamy kategorię długiego trwania. W dużym stopniu konfrontacja ze światem komunistycznym, dyscyplinowała elity polityczne państw Zachodu. Wróg i wizja potencjalnej wojny, siłą rzeczy, wzmacniała odpowiedzialność polityczno-społeczną. Ale wpływ gnijącego komunizmu na świat Zachodu okazał się bardzo niszczący ze względu na nihilizm, który, zastąpiwszy marksizm, objawił się teraz w maskach postmodernizmu, dekonstrukcji czy płaskiego utylitaryzmu. 

    W latach dziewięćdziesiątych, wraz upadkiem bloku komunistycznego, pojawiła się wizja „Końca historii” i niezależnie od trafnych czy nietrafnych głębokich filozoficznych uzasadnień, przyczyniła się w jakimś stopniu do wprowadzenia politycznego świata Zachodu w rodzaj śnienia. Patrząc na to, co dzieje się w Polsce i Europie obecnie, warto przytoczyć pewną myśl francuskiego eseisty Andre Glucksmanna z książki pt. „Dostojewski na Manhattanie”, wydanej w 2002 roku. Zauważył on, że po komunizmie odziedziczyliśmy cały legion ludzi, którzy żyją w stanie absolutnej nieważkości moralnej. „Kiedy walą się wielkie imperia ideologiczne, pojawiają się w dużej liczbie pozbawieni złudzeń maruderzy. Chłodnym okiem oszacowują ruiny i dają sobie absolutnie wolną rękę. Po komunizmie immoralizm nihilistów, staje się rzeczą najbardziej w świecie pospolitą, wskazówką słusznego postępowania, widomą oznaką zdrowego rozsądku. W społeczeństwie bez reguł, w którym elita drwi sobie z zakazów masy ją naśladują albo jej ulegają”. Sami zainteresowani – jak zauważa Glucksmann – oburzyliby się na etykietę nihilistów. Uważają, że żyją w zgodzie z duchem czasów. Zaś większość społeczeństw zrodzonych z zimnej wojny dryfuje w chaosie. 

    Przezwyciężenie podziału kontynentu europejskiego i świata na dwa bloki zrodziło utopijną wiarę w możliwość ustanowienia trwałych podstaw budowy przyszłej Europy, a nawet świata, w duchu demokratyczno-liberalnym. Taką była główna myśl koncepcji „Końca historii”.

    Ale stało się też oczywiste, że europejska spójność i tożsamość nie mogła w nieskończoność opierać się tylko, jak to miało miejsce podczas „Zimnej wojny”, na negatywnym postulacie mobilizacji wobec potencjalnego wielkiego konfliktu, czyli mobilizacji poprzez obronę, przed wojskami Układu Warszawskiego. Trzeba było nowego ideowego paliwa po 1989 roku. Stąd pojawienie się ideologii paneuropejskiej z „Ludzkością” w roli głównej. Ta „Ludzkość”, jako główny bohater dziejów, idzie zawsze w kierunku szlachetnym, drogą humanizmu. Heglowska w swej istocie wizja, otrzymała moralne wzmocnienie w postaci przekazu z Niemiec, które w „doskonały” sposób rozliczyły się z własną straszną historią, dając wzór innym jak mają stać się wzorem moralności. W końcu „Duch dziejów” odsłonił swój duchowy wizerunek. Jego spełnienie zilustrowało opakowanie a potem symboliczne rozpakowanie Reichstagu w Berlinie w 1995 roku przez bułgarskiego artystę Christo jako akcja, chyba nie symbolicznego, lecz „rzeczywistego”, zerwania Niemców z przeszłością.      

    Problem z „Ludzkością” jest taki, że to pojęcie semantycznie puste. A jak uczy historia, spójność grupy, która szuka swojej tożsamości, tworzy i zapewnia odróżnienie od innej grupy. To jest antropologiczne prawo. Europejczycy spod znaku „Postępu” chcieli je zawiesić, unieważnić, bo „Ludzkość” jest pojemna, ludzkość jest wielka. Nie ma poza nią ponoć wrogów. I to okazało się kluczowe. Jak zauważył belgijski historyk David Engels w książce „Na drodze do imperium – Kryzys Unii Europejskiej a upadek republiki rzymskiej”, aby spójność „Ludzkości” jako spoiwo ideologiczne przetrwała trzeba ich (wrogów) znaleźć, wykreować? I takim wrogiem naturalnym dla lewicy i liberałów stali się konserwatyści, prawica. W „Ludzkości” jest czystość etyczna. Aby tę czystość zachować trzeba być czujnym i znaleźć przebierańców, hipokrytów, wsteczników, kryptofaszystów.

    Pojęcie „Ludzkości” z jego fałszywym patosem, w imię której występują „nowocześni”, wydaje się pojęciem spójnym, dlatego że nic nie znaczy w praktyce. To slogan. Ale jeśli „Ludzkość”, jak chcą lewica i liberałowie, uznać jednak za jednostkę polityczną, to podlega ono tym samym prawom, co każda jednostka polityczna. Problem rodzi się w momencie, w którym część tej „Ludzkości” nie czuję więzów z „Ludzkością”. Wywołuje to natychmiast konflikt, który można byłoby zakończyć, rezygnując z utopijnych mrzonek o pochodzie „Ludzkości” ku „Postępowi”. Ale to właśnie uzasadnia i legitymizuje władzę „Nowoczesnych” na tym głębszym poziomie.                 

    Lewica i liberałowie są narzędziem „Ducha historii”, jak onegdaj komuniści. Tak o sobie myślą. Daje im to legitymizację do niszczenia demokracji i bezczelnego łamania prawa w imię „Ludzkości”, która zmierza ku większej „demokracji” i jednocześnie chroni demokrację. Udają, że w to wierzą. Otoczenie demokratyczne zmusza ich do hipokryzji. Zrozumiałe zatem jest w tej dialektyce o bolszewickim rodowodzie użycie „Demokracji walczącej” przez premiera polskiego rzędu realizującego niemieckie interesy. To jest krok w nieznane, w autorytaryzm. Zamach na demokrację. 

    Ale radykalizm takiego działania, poza prawem, oddziałuje na konserwatystów i prawicę. Szeroko rozumiana prawica będzie się radykalizować. Jak zauważył Jan Rokita – jesteśmy świadkami zmierzchu starego poczciwego konserwatyzmu. Jest to odpowiedź na lewacką pedagogikę i anty-kulturę, która nie pozwala na normalne wychowywanie dzieci i stabilną egzystencję rodzin. To już wywołuje w Europie zwrot prawicowo-konserwatywny, choć pozycja lewicowo-liberalnego lobby wydaje się niepodważalna.

    Medialny monopol lewicowo-liberalnej wizji świata był skuteczny w utrwalaniu tej opcji. Lansowana w mediach liberalna ortodoksja, która odwołuje się do niewyszukanych emocji, nie pozwalała na wykształcenie się większej grupy świadomych obywateli. Ale ciągła w retoryce lewicowo-liberalnej obawa przed populizmem dowodzi istnienia procesów społecznych eliminowanych i nieopisanych w głównym nurcie. Do pewnego momentu elity liberalne mogły żywić przekonanie, że są nieuchronne jako „światło dziejów”. Teraz w obawie przed utratą władzy testują w Polsce możliwość jej zachowania przy jednoczesnym odejściu od zasad legalizmu.        

    Papka medialna i utopijne narracje o postępie i humanizmie mogły wydawać się przez lata skuteczną kontrolą nad kapryśnym tworem jakim jest demos. Ważne dla niego zabawa i igrzyska.

    W każdym razie, spójność takiego uniwersalistycznego organizmu, jaki buduje lewica i liberałowie w postaci super państwa, w imię interesów ekonomicznych oligarchii i rynków finansowych, zacznie, być może, pękać.

    A rozsadzać będą tę strukturę grupy o mocniejszej tożsamości zakorzenione na przykład w tradycji. Względnie, pojawią się nowe grupy zrodzone jako reakcja wobec brutalnej homogenizacji, spadku poziomu życia z powodu zielonego ładu i sprasowania czasów historycznych przez globalizację.

    Ten opór Ludu zmusza liberalne elity europejskie do wzmocnienia presji w obronie demokratycznego uniwersalizmu i liberalizmu. „Demokracja walcząca” to stare/nowe narzędzie, które ma służyć tej obronie. Działania premiera Tuska i Koalicji 13 grudnia są awangardowym przejawem tego procesu w Polsce. „Wilki wśród baranów głoszą równość stanów”. Coraz wyraźniej widać kto wilkiem a kto baranem. Maski opadły.

    Komentarze (0)

    Czytaj także

    Kilka uwag o resentymencie i zapomnianym moraliście

    W znakomitej książce - wywiadzie rzece Cyber kontra real - prof. Andrzej Zybertowicz w rozmowie z Jaremą Piekutowskim stawia tezę, analizując wpływ świata cyfrowego na umysły, że mamy do czynienia z radykalną degradacją poznawczą człowieka.

    Maciej Mazurek

    10 min

    Europa, Europa!: O kryzysie rządowym i gospodarczym w Niemczech

    Red. Maciej Mazurek rozmawia z dr. Piotrem Kubiakiem - historykiem, niemcoznawcą i analitykiem Instytutu Zachodniego.

    Maciej Mazurek

    45 min

    Historia nie zawsze powtarza się jako farsa. O książce prof. Davida Engelsa „Na drodze do imperium. Kryzys Unii Europejskiej i upadek republiki rzymskiej”

    Bez wątpienia jesteśmy w trakcie wielkiej zmiany całości życia społeczno-politycznego na kontynencie europejskim. Zbliża się zmiana strukturalna. Wojna rosyjsko-ukraińska przyspieszyła dynamikę procesu niszczenia demokracji przez liderów Unii Europejskiej, czyli Niemcy i Francję.

    Maciej Mazurek

    12 min