Wspieraj nas

Zostań naszym subskrybentem i czytaj dowolne artykuły do woli

Wspieraj nas
Wesprzyj

O pożytkach z filozofii politycznej. Na marginesie dzieła Bronisława Trentowskiego „Stosunek filozofii do cybernetyki”

    2025-01-05
    Czas czytania 10 min
    Filozof polityczny, który jest konserwatystą, pod pewnym względem znajduje się w niełatwym położeniu. Z jednej strony, jeżeli chce być filozofem politycznym, musi przecież zakładać, że dziedzina refleksji, której poświęca własne siły, coś istotnego wnosi, a jej ustalenia są jakoś ważne. Z drugiej jednak strony, jeżeli chce on pozostać konserwatystą, musi nie tylko nie absolutyzować znaczenia samej teorii, lecz także – uznać ją za ostatecznie podrzędną wobec politycznej praktyki. Musi bowiem przyjąć, że to nie na gruncie teorii lub jakichkolwiek związanych z teorią wysiłków poznawczych, lecz gdzieś poza nimi, w sferze praktyki rozwiązanie znajdują najbardziej naglące kwestie społeczne i polityczne, rozwiązań tych nie da się bowiem „wyspekulować” (gdy się je zaś próbuje sformułować w wyniku samego namysłu teoretycznego, rodzi to zazwyczaj skutki fatalne). Konieczność przyjęcia tego przekonania wynika zaś z jednej z podstawowych cech myślenia konserwatywnego, którą będę określał mianem antykonstruktywizmu.

     

    Jeżeli tak określimy sytuację, w jakiej poszukiwania intelektualne przyszło prowadzić myślicielowi konserwatywnemu, to musimy przede wszystkim stwierdzić, że w dziejach filozofii – zwłaszcza zaś w ciągu ostatnich jej trzech stuleci – filozofia polityczna uprawiana z tą konserwatywną samoświadomością własnych ograniczeń z pewnością nie jest nurtem większościowym. Co więcej, bez trudu zauważymy, że dysponujemy względnie małą liczbą dzieł, które wprost wyrażałyby powyższe przekonania i związane z nimi dylematy, przede wszystkim zaś próbowałyby odpowiedzieć na pytanie, jakie zadania stoją przed filozofią polityczną, skoro nie może ona po prostu dawać politykom gotowych rozwiązań, tych bowiem nie da się sformułować wyłącznie w drodze namysłu teoretycznego. Jak doprowadzić do tego, aby filozofia polityczna nie była jednak tak podrzędna wobec politycznej praktyki, jak może się w początkowej fazie rozważań nad rozważanym przeze mnie dylematem wydawać, lecz aby wprowadzała pewną jakość istotną – gwarantującą jej zarazem samodzielność?

    Interesujące światło na tę kwestię rzuca jeden z tekstów ważnych dla dziejów filozofii politycznej w Polsce, który wyrażone powyżej przekonania explicite formułuje i rozważa, nawet jeżeli dzieło to nie zostało napisane przez autora, którego moglibyśmy zaklasyfikować wprost jako konserwatystę. Stosunek filozofii do cybernetyki, czyli sztuki rządzenia narodem Bronisława Trentowskiego, to bowiem dzieło mam na myśli, interesujące mnie zagadnienie podejmuje zwłaszcza w końcowej części, gdy po wyróżnieniu trzech stanowisk teoretycznych zajmowanych kolejno przez historyzm, radykalizm oraz filozofię polityczną (kojarzącą ze sobą dwa wcześniejsze stanowiska oraz likwidującą w tej drodze ich jednostronności) pozwala następująco przemówić cybernecie (a więc temu, który oddaje się cybernetyce, owej tytułowej „sztuce rządzenia narodem” – tak bowiem Trentowski rozumie to wprowadzone przez niego do polszczyzny słowo):

    Prawda, iż historyzm jest względem radykalizmu praktyką, radykalizm względem historyzmu teorią, a filozofia polityczna obu syntezą. Wszelakoż wszystko to stanowi dla mnie li teorię. Czemu? Historyzm jest wprawdzie praktyką przeszłości, ale ta praktyka zdjęta z ustanowień i praw dawnych umiejętnie oraz przedstawiona w naukowym całokształcie staje się już dla mnie teorią. Praktyka przeszłości oprócz tego, jako przedmiot historycznej nauki, jest teorią względem praktyki dzisiejszości. Każdy czas teraźniejszy ma stworzyć własną praktykę, wymaga praktyki zupełnie nowej. Jego praktyką jest posiadanie władzy i czyn tworzący historię. Że radykalizm jest teorią, dowodzą tego już jego idee niepodobne do urzeczywistnienia. Filozofia polityczna uznaje sama, iż pragnie przedstawić boskość państwa i czasu swojego li teoretycznie. Historyzm jest politycznym twierdzeniem, radykalizm politycznym przeczeniem, a filozofia polityczną kojarznią, wszystkie trzy zaś razem wzięte są jedną teorią w trzech rozdziałach wyłożoną, roztoczą polityki w ogóle[1].

    Ta kojarząca funkcja filozofii, o której pozostając w zgodzie z istotą stanowiska prezentowanego przez samego Trentowskiego orzeka w jego tekście cyberneta (to cybernecie bowiem, co w kontekście poniższych rozważań zasługuje na szczególne podkreślenie, a więc politycznemu praktykowi, oddaje pod koniec swojego filozoficznego traktatu głos Trentowski, aby móc następnie odnieść się do zajmowanego przez niego stanowiska), wiąże się zarazem z pożytkiem, jaki z pracy filozofa odnosi jego działalność:

    Historyzm rozumowy i radykalizm umysłowy zamieniają chętnie dostateczne swe powody, swe myśli i słowa w miecze, swe teorie w krwawą praktykę. Wdzięczny przeto jestem mysłowej filozofii, iż takie starcia gwałtowne, ojczyźnie upadkiem grożące, usiłuje oddalić swą teorią, rozjaśnić pojęcia, pogodzić stronnictwa. Kto pogodził głowy, wiele już dopiął i dobrego dokonał. Za głowami pójdą serca i ręce[2].

    Twierdzenia, które w wypowiedziach cybernety, a więc politycznego praktyka, umieszcza Trentowski, dążą jednak nie tylko do wyrażenia tej wdzięczności wobec filozofii, lecz także do konsekwentnego uniezależnienia politycznej praktyki od wymagań formułowanych przez jakąkolwiek postać teorii, kulminującego w twierdzeniu, że „czyn z natury rzeczy nie ma nic spólnego z teorią”[3]. Dowiadujemy się zatem od niego, że filozofia polityczna jako co prawda najwyższa, lecz zarazem nieprzekraczająca granic teorii postać namysłu nad polityką, nie może sama przejść do czynu, wytwarzać nowej, właściwej dla określonego czasu, postaci praktyki. Przekonuje on nas, że „życie jest wszechstronniejsze od umiejętności”[4], że „cyberneta ma przed sobą historyzm, radykalizm i filozofizm polityczny nie w gazetach, dziennikach, księgach lub bibliotekach, lecz w ludziach i żywych, rzeczywistych, silnych stronnictwach”[5], których nie da się ułożyć w żaden system, „bo ludzie nie są ani matematycznymi cyframi, ani logicznymi pojęciami”[6], a sztuka rządzenia narodem nie może być „budowaniem nowego domu wedle architektonicznego zarysu”[7] filozofa politycznego. Jak zatem rozumie ów cyberneta własne zadanie?

    Gdy formułujemy odpowiedź na to pytanie, powinniśmy przede wszystkim zwrócić uwagę, że w ujęciu Trentowskiego cyberneta w swojej działalności praktycznej stoi naprzeciw żywiołu. Tym żywiołem jest rodząca się, powstająca na jego oczach teraźniejszość: „Ta żywa namiętna treść walcząca z sobą śród odmętu, którym jest każde dziś względem upragnionego teoretycznego jutra, ma wyrabiać się sama przez się własną siłą i potęgą, ma sobie sama nadać polityczną formę”[8]. W zacytowanej wypowiedzi cyberneta Trentowskiego wyraźnie dąży do zastąpienia tej wizji politycznej teraźniejszości, którą można wyczytać z przedmowy do Heglowskich Zasad filozofii prawa i zgodnie z którą filozof odnajdywać ma w teraźniejszej rzeczywistości to, co rozumne, przez wizję inną. Zgodnie z tym innym ujęciem teraźniejszość jest przede wszystkim niedającym się sprowadzić do żadnej postaci systemu żywiołem. Wobec tak pojętego żywiołu, wyrastającego ze ścierania się w nim różnych sił, władzę sprawować przyszło cybernecie. Jego zadania sprowadzają się w związku z tym do roli politycznego akuszera:

    Rządca tego morza rozkołysanego przygląda się spokojnie, lecz z najpilniejszą uwagą burzliwym bałwanom i trzyma je swym trójzębem Neptuna w pewnych granicach, tj. nie dozwala im wyrodzić się we wściekłości. On chwyta każdą nową formę, która otrzymała górę nad tysiącami innych, w dłoń swej moralnej powagi, i robi ją prawem na tak długo, póki doskonalsza jej nie strąci. Tym sposobem dzierży on śród ciągle postępnego ruchu błogosławione berło porządku, jakiego każde wolne państwo wymaga i jest zdolne. Słowem, cyberneta nie rodzi przyszłości, jak to rad by każdy zwolennik radykalizmu, lecz dozwala jej samej rodzić się samodzielnie, on zaś niesie jej pomoc jako doświadczony i wprawny polityczny akuszer[9].

    Ta figura „politycznego akuszera” oznacza przede wszystkim, że polityk, podobnie zresztą jak filozof, nie jest zdolny do wytworzenia tego, co na jego oczach powstaje, lecz może jedynie pomagać w narodzeniu się tego, co powstaje. Mądrość czerpie on z innego źródła niż filozof, nie z teoretycznych wysiłków zmierzających do poznania prawdy, lecz z „żywego ludu samego i jego żądań, głosu powszechnego w swej sekundowej pełni, opinii publicznej, a wreszcie naszej sztuki”[10]. To zaś sprawia, że jego działania są zależne nie tylko od czasu, lecz także od miejsca. Są zatem podwójnie zakorzenione w określonej sytuacji, co prowadzi do tego, że cyberneta nie zna uniwersalnych, mających wieczną, niezmienną wartość i zawsze sprawdzających się rozwiązań: „Dla cybernety niczym są ogólne filozoficzno-polityczne teorie. On przy jednym i tymże samym przekonaniu inaczej rządzić musi w Anglii, inaczej we Francji i w Hiszpanii, inaczej w Austrii, Rosji lub Prusach, a zgoła w jednymże kraju inaczej dziś, inaczej jutro”[11].

    Trentowski, który oddaje pod koniec swojego politycznego traktatu głos cybernecie, filozofii politycznej jednak nie porzuca, filozofem bowiem chciał być w sposób konsekwentny i radykalny, a efekty jego pracy na tym polu do dziś stanowią jeden z najważniejszych rozdziałów w dziejach polskiej filozofii. Zamierzeniem Trentowskiego nie jest to, aby cybernecie wyłącznie zaufać (choć ufa mu w sprawach dnia dzisiejszego), aby bezwzględnie przyznać mu rację i podążyć za nim w każdej z wyrażonych powyżej kwestii. Oddając mu głos i doprowadzając do tak stanowczego oddzielenia politycznej praktyki od teorii, dostrzega zarazem, że tak pojęta praktyka w całości skoncentrowana jest na teraźniejszości, przez nią jest określana i nią pochłonięta. To zaś sprawia, że na powrót wkroczyć do jego rozważań może filozofia polityczna z tym, co w niej prawdopodobnie najważniejsze – z oferowanym przez nią dystansem. Dystansem, na który Trentowski nie kładzie zresztą nacisku (słowa tego sam zresztą nie używa), który jednak znaleźć możemy w tle tego, co dla jego ujęcia stosunku filozofii do cybernetyki kluczowe – przekonania, że filozofia pozwala wyjść poza to pochłonięcie teraźniejszością, sięgnąć dalej, czyli: spojrzeć w przyszłość:

    I jakiż jest stosunek filozofii do cybernetyki? Filozofia, uprawiając polityczną boskość swojego czasu i pokazując, jak dziś być powinno, lecz nie jest, wychowuje najbliższą przyszłość, a cybernetyka rządzi teraźniejszością. Dziś jest cybernetyka rozkazującą panią, a filozofia także jej służebnicą, ale dzisiejsza filozofia jest panią cybernetyki jutrzejszej, bo do niej właściwie należy ochmistrzostwo nad tą młodą królewską córą. Skoro cyberneta nie rozwikłuje ludzkości, lecz wiedzie ją za rękę przy rozwikływaniu się jej samodzielnym i skoro filozof, idąc sam naprzód ciągle tudzież pociągając z wolna ludzkość za sobą, rozwikłuje tę ludzkość, więc filozofia rozwikłuje właściwie cybernetykę, jest równie jej, jak wszelkiej nauki i sztuki możnowładną Minerwą[12].

    Można oczywiście zastanawiać się, na ile podążyć zechcemy za tym wyrazem wiary w filozofię, a także za zdecydowanym optymizmem poznawczym Trentowskiego, który dochodzi w zacytowanych słowach do głosu. Przyznać jednak wypada, że jeżeli za istotną cechę myślenia konserwatywnego uznamy antykonstruktywizm, to Trentowski – będący przecież twórcą filozoficznych systemów – właściwości tej bez wątpienia daje wyraz, i to nie tylko dlatego, że udziela mu głosu, lecz także dlatego, że obdarza go zaufaniem w sprawach dnia dzisiejszego. I nawet jeżeli ktoś nie będzie skłonny przyjąć w całości dającego się wywieść z lektury cytowanego dzieła Trentowskiego pozytywnego rozwiązania owego wprowadzonego przeze mnie dylematu, przed którym stoi konserwatywna filozofia polityczna, to jednak wydaje się, że zyskać możemy dużo, gdy zgodzimy się na to, aby w zdolności do spoglądania z dystansu dostrzegać przynajmniej jedną z istotnych jakości, jakie do refleksji politycznej jest w stanie wnieść właśnie filozofia.

     

    [1] B. Trentowski, Stosunek filozofii do cybernetyki, czyli sztuki rządzenia narodem. Rzecz treści politycznej [w:] tegoż, Stosunek filozofii do cybernetyki oraz wybór pism filozoficznych z lat 1842–1845, Warszawa 2014, s. 196–197.

    [2] Tamże, s. 198.

    [3] Tamże, s. 200.

    [4] Tamże, s. 197.

    [5] Tamże, s. 199.

    [6] Tamże.

    [7] Tamże, s. 197.

    [8] Tamże, s. 199.

    [9] Tamże.

    [10] Tamże, s. 201.

    [11] Tamże, s. 202.

    [12] Tamże, s. 203–204.

     

    Komentarze (0)

    Czytaj także

    Bolszewizm jako antycywilizacja

    Przywykliśmy do tego, aby konflikt polityczny rozumieć w sposób powściągliwy, racjonalny i liberalny. Zgodnie z tą wykładnią, która wydaje się dominująca, spory, gdy się zdarzają, są prostymi konsekwencjami sprzecznych interesów oraz racji i reprezentują tę sprzeczność, która jeżeli nie w całości, to przynajmniej w znacznej części jest uświadomiona przez spierające się strony.

    Tomasz Herbich

    15 min

    O możliwości męczeństwa w totalitarnym obozie

    W Korzeniach totalitaryzmu Hannah Arendt stwierdza, że jedną z nowości wprowadzonych przez totalitarne panowanie – uznawane przez nią za nowatorską formę rządów, niesprowadzalną do żadnej formy znanej wcześniejszej teorii politycznej[1] – jest uniemożliwienie męczeństwa.

    Tomasz Herbich

    15 min

    Religia i pewność. Uwaga na temat zwrotu do katolicyzmu w późnym okresie twórczości Stanisława Brzozowskiego

    Adam Mickiewicz rozpoczyna dwudziesty trzeci wykład trzeciego kursu wykładów o literaturze słowiańskiej, które na początku lat czterdziestych XIX wieku prowadził w Collège de France, od zapowiedzi, że jego tematem będzie „zastosowanie filozofii do życia”.

    Tomasz Herbich

    10 min