Wspieraj nas

Zostań naszym subskrybentem i czytaj dowolne artykuły do woli

Wspieraj nas
Wesprzyj

Organizacje pozarządowe a wojna hybrydowa

    2024-03-13
    Czas czytania 10 min
    Dziś większość komentatorów politycznych w Polsce żyje XX-wiecznymi wyobrażeniami wojen, które sprowadzać się mają jedynie do konfliktów zbrojnych, takich jak ten toczony obecnie za naszą wschodnią granicą, na Ukrainie. W okresie między kampaniami militarnymi, gdy nie słychać szczęku oręża (jak mówiono dawniej) albo świstu kul lub huku armat (jak mówi się dziś), ma panować okres pokoju. Gdy jednak przyjrzymy się bliżej ostatnim wydarzeniom na świecie, to mącą one nieco ten uporządkowany i statyczny obraz. Weźmy następujący przykład: kilka lat temu największa potęga świata, czyli Stany Zjednoczone ogłosiły, że zostały zaatakowane i to w najczulszym miejscu, choć de facto żadnej akcji wojskowej przeciw nim nie podjęto. Okazuje się jednak, że w 2016 roku za sprawą mediów społecznościowych siły zewnętrzne próbowały wpłynąć na „najświętszy akt demokracji” w USA, czyli przebieg tamtejszych wyborów prezydenckich.

    Nie dziwi to tych, którzy znają ogłoszoną w 2013 roku doktrynę szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej generała Walerija Gierasimowa. W opublikowanym wówczas tekście pisał on: „Reguły wojny uległy zmianie. Wzrosła rola niewojskowych sposobów osiągania celów politycznych i strategicznych, które w wielu przypadkach okazują się bardziej efektywne niż potęga militarna.” I dodawał: „Takie działania uzupełniane są przez środki wojskowe o charakterze ukrytym”.

    „Doktryna Gierasimowa” polega nie na otwartych działaniach zbrojnych, lecz na zakulisowym wpływaniu na społeczeństwo przeciwnika, by je osłabić, wprowadzając w stan permanentnego niepokoju, destabilizacji i chaosu poprzez ciągłe podsycanie napięć i konfliktów wewnętrznych. W dłuższej perspektywie chodzi o zmianę polityki wrogiego państwa za pomocą informacji lub dezinformacji, manipulacji i prowokacji. Ten sposób działania bazuje oczywiście na metodach opracowanych przez chińskiego stratega wojskowego Sun Zi i wyłożonych w jego „Sztuce wojennej”, jednak z wykorzystaniem najnowszych zdobyczy technologii oraz psychomanipulacji społecznej. W tym celu wykorzystywane są najróżniejsze narzędzia, osoby i instytucje: internet, media, zwłaszcza społecznościowe, organizacje pozarządowe, agenci wpływu, hakerzy, trolle itd.

    Ponieważ Rosja nie jest w stanie konkurować z Zachodem militarnie lub ekonomicznie, tworzy nowe pola walki, by niepostrzeżenie osłabić przeciwnika. Ideałem jest wygrywanie bitew w sytuacji, gdy wróg nie zdaje sobie nawet sprawy, że w ogóle została wydana mu bitwa. Nieocenioną rolę odgrywa w tym internet. Jak pisze Gierasimow: „Przestrzeń informacyjna otwiera szerokie, asymetryczne możliwości redukowania siły przeciwnika”.

    Nie mniej ważne jest – jego zdaniem – wykorzystywanie „wewnętrznej opozycji do tworzenia nieustannie działającego frontu na całym terytorium przeciwnika”. Na tym oparta jest np. metoda „astroturfingu”, czyli pozorowania spontanicznych działań obywatelskich, a w rzeczywistości realizowania zadań inicjowanych i finansowanych przez ukrytych zleceniodawców.

    Jak działa to w praktyce ujawnił w 2017 roku szef Komisji Specjalnej Senatu USA ds. Wywiadu Richard Burr. Podał on przykład wydarzeń, do których doszło 21 maja 2016 roku w Houston. Tego dnia przed Islamskim Centrum Da’wah odbyły się równocześnie dwa wiece: antyimigrancka manifestacja pod sztandarami „Stop Islamization of Texas” oraz muzułmańska kontrmanifestacja pod hasłem „Save Islamic Knowledge”. Tylko obecność policji zapobiegła użyciu przemocy. Senator Bur przedstawił dowody, że obie akcje zostały zainicjowane, sfinansowane i zorganizowane przez Rosjan. Według obliczeń CIA całe przedsięwzięcie kosztowało Moskwę zaledwie 200 dolarów.

    Molly K. McKew, amerykańska ekspert ds. wojny informacyjnej, która doradzała m.in. rządom Gruzji i Mołdawii, pisze: „Ten sposób działania stanowi poważne wyzwanie, bo nie zawsze rozumiemy, jak to działa w praktyce: jak każda idea wojny partyzanckiej, także doktryna Gierasimowa obliczona jest na oszczędzanie własnych zasobów i decentralizację – co sprawia, że trudniej ją wykryć i śledzić. Co więcej, na poziomie strategicznym jej cele nie pokrywają się z tymi, które znamy i o których dotąd dyskutowaliśmy. Kremlowi nie chodzi o wskazanie zwycięzcy, ale o osłabienie wroga i tworzenie środowiska, w którym każdy poza Kremlem przegrywa. W tym właśnie leży siła gierasimowowskiej «wojny z cieniami«: trudno jest organizować opór przeciw wrogowi, którego nie widać – i co do którego nie mamy pewności, że w ogóle istnieje.”

    Nic dziwnego, że problematyka wojen hybrydowych, psychologicznych czy informacyjnych staje się dziś przedmiotem studiów w akademiach sztuki wojennej na całym świecie. Wymaga ona zdefiniowania na nowo kwestii bezpieczeństwa narodowego. Politycy myślący w kategoriach strategicznych zdają sobie sprawę, że dzisiejsze konfrontacje między państwami rzadko odbywają się na frontach, zaś starcia militarne są ostatecznością. Stawką walki jest jednak zawsze to samo: zdobycie kontroli, przewagi, wpływu, władzy. Po co przelewać krew, jeśli można podporządkować sobie kogoś innymi, bardziej subtelnymi metodami? Na przykład kształtując jego poglądy i postawy zgodnie z naszymi interesami.

    Strategia Sun Zi 2.0 może być stosowana nie tylko przez państwa, takie jak np. Rosja czy Chiny, lecz także przez inne podmioty międzynarodowe, które dysponują odpowiednimi ku temu środkami oraz programem. Przykładem może być działalność znanego miliardera George’a Sorosa. Łączy on w sobie dwie postawy: bezwzględnego spekulanta finansowego oraz projektanta utopijnego systemu realizowanego za pomocą inżynierii społecznej. To on w 1992 roku złamał kurs brytyjskiego funta szterlinga, a w 1997 roku – malezyjskiego ringgita. Wpędziło to oba kraje w kryzys finansowy, zrujnowało oszczędności setek tysięcy ludzi, doprowadziło do bankructwa tysięcy firm i wzrostu bezrobocia. Dzięki temu Soros stał się jednym z 30 najbogatszym ludzi na naszym globie.

    Z drugiej strony jest on od dawna opętany idee fixe: wizją stworzenia „nowego wspaniałego świata” – społeczeństwa przyszłości bez dzielących go barier religijnych czy narodowych. Jak sam przyznawał, już od dziecka nosił w sobie silne fantazje mesjańskie. W jednej z książek pisał, że widzi siebie jako osobę formatu Keynesa w ekonomii lub Einsteina w nauce. Swemu biografowi Michaelowi Kaufmannowi powiedział, że chciałby zostać „sumieniem świata”, a w wywiadzie dla „The Independent” stwierdził, iż postrzega siebie jako „kogoś w rodzaju boga, stwórcy wszystkiego”. Swe zamiary realizuje za pomocą tzw. NGO’sów.

    Soros posiadł zadziwiającą umiejętność pojawiania się w krajach, które przechodziły akurat transformację ustrojową. Starał się być w miejscu i czasie, gdy tworzyły się fundamenty nowego porządku politycznego i gospodarczego (tak było po upadku komunizmu w Europie Środkowej, a potem na Bałkanach czy Ukrainie). Nie interesowała go rola obserwatora, lecz aktywnego gracza. Kto tworzy ramy systemu, ten ma na niego potem duży wpływ. Kto pierwszy zagospodarowuje jakiś teren, ma przewagę na tymi, którzy zjawią się później. Dla spekulanta walutowego to pozycja bezcenna.

    George Soros wielokrotnie udowodnił, że posiada niezwykłą zdolność posługiwania się instrumentarium, które w języku politologów nazywane jest „soft power”. Składa się na nie sieć finansowanych przez niego organizacji pozarządowych, które w ponad stu krajach wywierają wpływ na tamtejszą kulturę, edukację, prawo, a konsekwencji na świadomość obywateli. Na pierwszy rzut oka nie są to instytucje polityczne, lecz społeczne, obywatelskie czy charytatywne. Mają jednak wpływ opiniotwórczy, zasoby finansowe oraz zdolność mobilizowania zwolenników w kręgach liberalno-lewicowych. W chwilach kryzysów są w stanie kreować wydarzenia polityczne. Widać to na przykładzie innych krajów, np. Węgier, Kosowa, Albanii czy Macedonii.

    Działając w ten sposób w ciągu ostatnich dwóch dekad George Soros wydał na sieć organizacji związanych z Open Society Foundation kilkanaście miliardów dolarów. Wiele państw na świecie może jedynie pomarzyć o tak dużym budżecie na „soft power”. Od lat spekulant finansowy wspomaga swymi pieniędzmi kampanie wyborcze demokratów w Stanach Zjednoczonych. Finansuje największą na świecie organizację aborcyjną – Planned Parenthood, będąc jej trzecim najhojniejszym donatorem. Sponsoruje projekt Death in America, mający na celu zmianę nastawienia społeczeństwa w USA do eutanazji. Na jego pieniądze mogą liczyć podmioty zaangażowane w organizację nielegalnej imigracji z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu do Europy. Obdarowywane przez niego instytucje propagują multikulturalizm, liberalizm obyczajowy czy ideologię gender.

    W niektórych państwach instytucje finansowane przez Sorosa są szczególnie aktywne. Takim krajem są Węgry, z którymi miliarder jest szczególnie związany. Urodził się bowiem w 1930 roku w Budapeszcie w rodzinie Tividara i Erzsebet Schwartzów, których nazwać można śmiało Żydami nienawidzącymi swojego żydostwa. Jego ojciec uważał, że warunkiem pokojowego współżycia między kulturami jest wyrzeczenie się swoich tożsamości narodowych w imię wyższych wartości humanistycznych. Świat wolny od narodowości miał być światem wolnym od nienawiści. Dlatego pasją jego życia stało się rozpowszechnianie esperanto – sztucznego języka, który miał przełamywać bariery między ludami. W 1936 roku Tividar zmienił nawet rodowe nazwisko Schwartz na Soros, co w języku esperanto oznacza „unoszący się do góry”, „osiągający wyżyny”, „szybujący wysoko”. Z rodzinnego domu György wyniósł swoje późniejsze poglądy, takie jak zdeklarowany ateizm, niechęć do mocnych tożsamości narodowych (w tym własnej: żydowskiej) oraz dążenie do stworzenia uniwersalistycznego porządku opartego na laickim humanizmie.

    Kiedy w marcu 1944 roku Niemcy zajęli Węgry i zainstalowali marionetkowy rząd faszystowskich strzałokrzyżowców, zaczęły się masowe wywózki Żydów do Auschwitz. Tivadar, by ratować bliskich, nabył dla żony i dwóch synów sfałszowane dokumenty tożsamości i ulokował rodzinę w węgierskich domach. 14-letni György jako Sándor Kiss trafił jako rzekomy chrześniak do urzędnika państwowego o nazwisku Baumbach.

    Jednym z obowiązków tego ostatniego był udział w deportacji Żydów do obozów zagłady oraz konfiskata ich majątku. Młody György towarzyszył mu niekiedy w tym zadaniu. Po latach wyznał, że nie odczuwa z tego powodu żadnej winy, ponieważ czuł się tylko widzem. Jak wspominał, nauczył się wtedy udawać doskonale bycia kimś innym niż się jest w rzeczywistości.

    Do dziś ówczesna postawa Sorosa wzbudza wiele gorących dyskusji w środowiskach żydowskich. Tym bardziej, że sam wspominał okres niemieckiej okupacji Węgier jako najszczęśliwszy rok swojego życia, a to, co wówczas przeżył, jako pozytywne doświadczenie.

    Zdaniem Daniela Greenfielda, konserwatywnego blogera żydowskiego z Nowego Jorku, już wówczas ukształtowały się poglądy Sorosa na temat jego własnej nacji. Miliarder przyznał, że nie zamierza być częścią żydowskiej egzystencji narodowej, zaś najlepszym rozwiązaniem problemu antysemityzmu jest dla niego zrezygnowanie Żydów ze swojego „trybalizmu”, czyli wyrzeczenie się własnej tożsamości narodowej.

    Po wojnie młody György podczas kongresu młodych esperantystów uciekł z komunistycznych Węgier na Zachód. W latach 1947-1952 (już pod angielskim imieniem George) studiował na prestiżowej London School of Economics. Uczelnia znajdowała się wtedy pod wpływem ideologii fabianistów, czyli zwolenników łagodnego przechodzenia od kapitalizmu do socjalizmu, bez rewolucji i gwałtownych wstrząsów społecznych.

    Uczęszczał wówczas na wykłady Karla Poppera, którego teoria „społeczeństwa otwartego” wywarła na nim olbrzymie wrażenie. Emigrant z Węgier odkrył w niej wizję, o której marzył jego ojciec – szczęśliwej przyszłości bez konfliktów i wojen. Z popperowskiej koncepcji przejął m.in. relatywizm poznawczy, odrzucający jakiekolwiek prawdy ostateczne.

    W 1956 roku Soros przeniósł się do USA z zamiarem zarobienia wielkiej fortuny, dzięki której mógłby wpływać na rzeczywistość. Doszedł bowiem do wniosku, że pieniądze są tym, co sprawia, że świat się kręci. Zaczynał inwestując na giełdzie w „śmieciowe” akcje firm znajdujących się w finansowych tarapatach. Gdy kryzys mijał, odsprzedawał je z zyskiem. W ten sposób zarobił pierwszy duży kapitał, który pomnażał dzięki kolejnym transakcjom, aż został multimiliarderem. Zasłynął jako twardy i bezwzględny spekulant finansowy, ale dzięki zarobionym pieniądzom mógł zacząć realizować swoje wizje w skali globalnej.

    Kiedy w Europie Środkowej i Wschodniej zaczął chwiać się system komunistyczny, George Soros zjawił się w tym regionie ze swoimi pieniędzmi i wpływami. Już od początku transformacji ustrojowej na Węgrzech starał się oddziaływać na sytuację wewnętrzną w tym kraju. Antykomunistyczny polityk Zoltán Biró wspominał, jak miliarder (wspólnie z ówczesnym ambasadorem USA Markiem Palmerem) robił wówczas wszystko, by doprowadzić do zmarginalizowania prawicowego Węgierskiego Forum Demokratycznego (MDF) oraz przejęcia władzy przez lewicowo-liberalny Związek Wolnych Demokratów (SzDSz). Jeden z liderów tej partii, Miklós Vásárhelyi, został zresztą prezesem Fundacji Sorosa.

    Szef Węgierskiego Banku Narodowego György Matolcsy wspominał z kolei, że zaraz po upadku komunizmu Soros zgłosił się do premiera Józsefa Antalla z ofertą poradzenia sobie z olbrzymim długiem zagranicznym zaciągniętym jeszcze za rządów Jánosa Kádára. Zaproponował, by państwo węgierskie odmówiło spłaty zadłużenia, nie przejmując zobowiązań z minionego ustroju. Wówczas wartość rynkowa długu spadłaby o połowę, a wtedy wykupiłaby je grupa finansowa z Sorosem na czele. Spekulant stałby się wówczas właścicielem całego długu Węgier i mógłby wymienić go w zamian za wybrany przez siebie majątek narodowy. Matolcsy mówi, że plan był poważnie rozważany, ale rząd uznał go za zbyt ryzykowny.

    Od 1994 roku wrogiem nr 1 dla Sorosa pozostaje węgierski premier Viktor Orbán. Jak oświadczył kilka lat temu były szef gabinetu tego ostatniego János Lázár, służby specjalne zebrały dowody, iż opozycja na Węgrzech sponsorowana była właśnie przez Sorosa. To on m.in. finansował działalność organizacji pozarządowych, które animowały antyrządowe demonstracje uliczne. Ekspert ds. bezpieczeństwa József Horváth zauważył, że kiedyś oddziaływać na sytuację wewnętrzną w innych krajach mogły służby specjalne, a dziś mogą to robić ci, którzy mają duże pieniądze.

    Maria Schmidt, dyrektor Muzeum Terroru w Budapeszcie, opublikowała nawet obszerny tekst poświęcony „modus operandi” Sorosa. Pisała, że uaktywnia się on w krajach, w których dochodzi do przesileń, kryzysów czy zmian systemowych. Najpierw działalność jego organizacji sprzyja chaosowi i destabilizacji. Gdy pojawia się próżnia władzy, wtedy wkracza jako mediator. Oferuje swą pomoc, by ratować sytuację. Już wcześniej zdobywa poparcie dzięki akcjom filantropijnym oraz głoszeniu szlachetnych celów, takich jak obrona praw człowieka, walka z dyskryminacją czy stwarzanie równych szans dla wszystkich. Snuje wizję „społeczeństwa otwartego”. Ma fundusze, ekspertów, stypendia, wpływy w mediach. Tworzy zręby nowego porządku. Jako przykład Maria Schmidt podała Kosowo.

    Gdy w 1999 roku w Kosowie wybuchł konflikt serbsko-albański, finansowana przez Sorosa Międzynarodowa Grupa Kryzysowa (International Crisis Group) opublikowała raport o łamaniu praw człowieka przez władze w Belgradzie. Szczególnie dużo miejsca poświęcono w nim miejscowości Trepcza. Została ona przedstawiona jako symbol serbskiego ucisku i albańskiego oporu, jako „Mur Berliński Kosowa”, który należy zburzyć.

    Warto dodać, że Trepcza to olbrzymi kompleks górniczo-hutniczy, gdzie wydobywa się m.in. złoto, srebro i kadm. Znajduje się tam również największa w Europie kopalnia ołowiu i cynku. W 2000 roku na polecenie Bernarda Kouchnera, pełniącego wówczas funkcję specjalnego przedstawiciela ONZ oraz szefa tymczasowej administracji w Kosowie, kombinat został zamknięty z powodu zbyt wielkiego zanieczyszczenia środowiska. Polityk oświadczył, że dalsze funkcjonowanie zakładu stanowi zbyt wielkie zagrożenie dla dzieci i kobiet w ciąży. Stało się to zgodnie z rekomendacją organizacji pozarządowych.

    Gdy Serbowie stracili kontrolę nad Kosowem, doszło tam do nowego rozdania. George Soros otrzymał od nowych władz zgodę na zainwestowanie 50 milionów dolarów. Został wybrany jako jedyny spośród szesnastu inwestorów. Jak donosiły serbskie media, to właśnie on i albański milioner Sahit Muja zostali największymi beneficjentami zmian w Kosowie.

    Powyższa historia pokazuje, że często za idealistycznymi hasłami kryją się interesy materialne. W tym kontekście Soros jawi się z jednej strony jako spekulant zarabiający na ludzkiej krzywdzie, z drugiej zaś kreuje się na moralistę i dobroczyńcę pouczającego ludzkość, jak zbudować sprawiedliwy świat. Z jednej strony wzywa np. głośno do opodatkowania najbogatszych, z drugiej zarządzane przez niego podmioty unikają płacenia podatków. Tylko jeden z jego funduszy, który przeniósł się z Wysp Bermudzkich do Irlandii, zarobił na czysto (według Bloomberga) 3 miliardy 851 milionów dolarów, a zapłacił od tego podatek w wysokości zaledwie 962 dolarów.

    O wpływach Sorosa świadczą też dokumenty ujawnione przez WikiLeaks. 23 stycznia 2011 roku miliarder wysłał list do sekretarz 13 stanu USA Hillary Clinton. Zaproponował jej sposób postępowania w sprawie trwających wówczas starć ulicznych w Tiranie, podczas których zginęły trzy osoby. Stwierdził, że ponieważ jego organizacje monitorują na bieżąco sytuację w Albanii, ma pełną wiedzę o wydarzeniach w tym kraju. Przedstawił więc swój plan i zachęcił Waszyngton do interwencji. Po pierwsze, należało wymóc na rządzie oraz opozycji przerwanie walki, a po drugie – powołać jakiegoś europejskiego polityka, który doprowadziłby do rozmów i porozumienia między stronami konfliktu. „Sugeruję, by mediatora wyznaczyć spośród takich osób, jak Carl Bildt, Martti Ahtisaari lub Miroslav Lajčák”, pisał Soros do Clinton.

    Dalej sytuacja potoczyła się jak w zarysowanym przez niego scenariuszu. Trzy dni później w Tiranie wylądował oficjalny mediator Unii Europejskiej Miroslav Lajčák. Zawarto kompromis, a w nowej sytuacji politycznej wpływy miliardera w Albanii znacznie wzrosły.

    Organizacje finansowane przez Sorosa aktywne były także w innym kraju bałkańskim, czyli Macedonii. W kwietniu 2016 roku kwestię tę podniósł publicznie włoski polityk chadecki Luca Volonte, który stwierdził, że instytucje kontrolowane przez kontrowersyjnego miliardera organizowały antyrządowe protesty na ulicach Skopje.

    W Macedonii największym wrogiem Sorosa pozostawał wówczas wieloletni premier tego kraju Mikołaj Gruewski, który wygrał pięć kolejnych wyborów parlamentarnych z rzędu: w 2006, 2008, 2011, 2014 i 2016 roku. Opozycja wiele razy próbowała go obalić, urządzając okupację parlamentu, organizując zamieszki uliczne, wzywając na pomoc Komisję Wenecką, oskarżając o łamanie konstytucji i żądając przedterminowych wyborów. Kiedy jednak dochodziło do ponownych elekcji, znów partia Gruewskiego zdobywała najwięcej mandatów. W końcu w 2016 roku polityk ustąpił z urzędu premiera, a w 2018 roku został skazany na dwa lata pozbawienia wolności za przestępstwo korupcyjne związane z nabyciem kuloodpornego luksusowego pojazdu na potrzeby publiczne. Uprzedzając aresztowanie, Gruewski wyjechał na Węgry, gdzie uzyskał azyl polityczny.

    Dla macedońskiego polityka i jego zwolenników nie ulegało wątpliwości, że za działaniami opozycji kryła się także ręka Sorosa. Jego zdaniem w tym kraju, jednym z najuboższych w Europie, aż 95 proc. organizacji pozarządowych znajdowało się pod wpływem miliardera dysponującego olbrzymimi środkami finansowymi.

    Przed swoją dymisją w styczniu 2016 roku w wywiadzie dla tygodnika „Republika” Gruewski powiedział: „Soros przemienił NGO’sy w Macedonii w nowoczesną armię. Dzisiaj bitew nie toczy się za pomocą karabinów i pistoletów, tak jak sto lat temu, ale za pomocą NGOsów, skorumpowanych mediów i dziennikarzy oraz za pomocą wpływu potężnych zagranicznych mediów oraz potężnych zagranicznych rządów. Taka jest rzeczywistość i tak na nieszczęście działa Soros. Mogą zrobić cokolwiek zechcą. Jeśli zechcą, to zrobią z ciebie kryminalistę, zdrajcę, niekompetentnego, potwora, przylepią do twego nazwiska milion domniemanych skandali.”

    Działalność takich podmiotów, jak te finansowane przez Kreml lub kontrolowane przez George’a Sorosa, stawia na porządku dziennym pytanie o przejrzystość, transparentność, jawność i uczciwość funkcjonowania systemu demokratycznego. W takiej sytuacji wiele państw na nowo definiuje kwestię swojego bezpieczeństwa narodowego, by ustrzec się przed operacjami hybrydowymi zarówno ze strony służb specjalnych innych krajów, jak również podmiotów niepaństwowych. Przedmiotem zainteresowania staje się zwłaszcza cyberprzestrzeń oraz organizacje pozarządowe.

    W tym kontekście najczęściej na świecie mówi się o rosyjskiej ustawie z 2012 roku. Nakłada ona na NGO’sy finansowane z zagranicy i zajmujące się „działalnością polityczną” obowiązek zapisania się w „rejestrze agentów zagranicznych” – przy czym to państwo definiuje, co jest „działalnością polityczną”, a może nią być np. wpływanie na świadomość obywateli. Prawo to jest powszechnie krytykowane na Zachodzie i wskazywane jako przykład ograniczania wolności obywatelskich. Służy ono nie tyle ochronie systemu demokratycznego, ile postsowieckiej tyranii.

    Komentatorom umyka zazwyczaj jeden fakt: obecne władze w Moskwie, których elita wywodzi się ze służb specjalnych, mierzą innych swoją własną miarą. One po prostu zabezpieczają się przed środkami, które same na dużą skalę stosują wobec innych.

    Polityka rosyjska nie jest zresztą najbardziej restrykcyjna wobec organizacji pozarządowych w porównaniu z innymi państwami. Władze w Indiach np. zakazały w ogóle działalności około 4 tysięcy NGO’sów w tym kraju.

    Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że pionierem tego typu działań ochronnych są Stany Zjednoczone, gdzie już w 1938 roku uchwalono prawo o „agentach zagranicznych” o nazwie Foreign Agents Registration Act (FARA). Zgodnie z nim agentem zagranicznym jest osoba prawna lub fizyczna, która działa „na polecenie, na prośbę, pod kierownictwem lub pod kontrolą zagranicznego zwierzchnika”, zajmując się „działalnością polityczną w interesach zagranicznego zwierzchnika”.

    Najbardziej znanym tego typu rozwiązaniem jest jednak prawo obowiązujące w Izraelu. Kraj ten posiada najskuteczniejszą tarczę antyrakietową świata zwaną „Żelazną Kopułą”. W 2011 roku Kneset przyjął ustawę o przejrzystości finansowania organizacji pozarządowych, którą część publicystów nazwała swoistą „Żelazną Kopułą”, mającą chronić państwo nie tyle przed rakietami wroga, ile przed operacjami hybrydowymi przeciwnika.

    Zgodnie z uchwalonym wówczas prawem NGO’sy działające w tym kraju mają obowiązek informowania o wszelkich zagranicznych źródłach swego finansowania. Dane muszą być jawne, umieszczone w publicznym rejestrze i co kwartał aktualizowane. Wszystkie broszury, ulotki, ogłoszenia płatne czy filmy reklamowe muszą być opatrzone informacją, że zostały sfinansowane z zagranicznych środków.

    W 2016 r. wspomniana ustawa została jeszcze bardziej zaostrzona. Komentując decyzję Knesetu premier Benjamin Netanjahu stwierdził, że celem nowego prawa jest „przeciwdziałanie absurdalnej sytuacji, gdy zagraniczne państwa mieszają się w wewnętrzne sprawy Izraela, finansując organizacje pozarządowe, a obywatele Izraela nie mają o tym pojęcia”. W tym kontekście szef izraelskiego rządu krytykował też George‘a Sorosa, sponsorującego m.in. kampanię przeciw deportacji nielegalnych imigrantów.

    Podobny cel przyświecał parlamentarzystom w Budapeszcie, gdy czerwcu 2017 r. uchwalili ustawę, w myśl której organizacje pozarządowe otrzymujące spoza Węgier dotacje powyżej pewnej sumy muszą zarejestrować się jako organizacje finansowane z zagranicy. Nowe prawo spotkało się z dużym poparciem. Zostało bowiem poprzedzone konsultacjami społecznymi, w ramach których do każdego obywatela wysłano pocztą list z zapytaniem w tej sprawie. Aż 99,1 proc. tych, którzy zdecydowali się odpowiedzieć, poparło projekt rządu.

    Jest niezwykle symptomatyczne, że kiedy gabinet Viktora Orbána rozpoczął walkę z wpływami Sorosa na Węgrzech i posypały się na niego z różnych stron oskarżenia o antysemityzm, wówczas ze wsparciem przyszedł mu rząd Netanjahu. Izraelski MSZ oświadczył, że sprzeciw wobec antysemityzmu „w żadnym wypadku nie może unieważniać krytyki wobec George’a Sorosa, który nieustannie podkopuje demokratycznie wybrane rządy Izraela poprzez finansowanie organizacji zniesławiających państwo żydowskie i próbujących odmówić mu prawa do samoobrony”.

    George Soros, wyjaśniając mechanizm swojego działania na rynkach finansowych, mówił: „spekuluję na rozbieżności między rzeczywistością a ludzkimi wyobrażeniami o tej rzeczywistości, aż pojawi się mechanizm korekcyjny, który je zbliża.” W związku z tym rodzi się jednak zasadne pytanie: kto nam zagwarantuje, że ten sam mechanizm dotyczy nie tylko jego działalności finansowej, lecz także społecznej, kulturowej i politycznej? W tej sferze Soros również robi to, co potrafi najlepiej – dokonuje spekulacji na ludzkich wyobrażeniach. Tak jak w przypadku operacji finansowych – to wyobraźnia jest właściwym polem jego działalności. Ludzie dają się bowiem manipulować, gdy rośnie rozbieżność między rzeczywistością a ich wyobrażeniami. Temu procesowi można również pomagać, postępując tak, by owa przepaść rosła, a ludzie tego nie zauważali. W efekcie będą podejmowali decyzje niezgodne z ich własnym interesem, święcie przekonani, że działają słusznie. To podstawa zasady wirusa w wojnie psychologicznej. W dzisiejszych warunkach wspomagać ten proces mogą „władcy umysłów”: ośrodki opinotwórcze, liderzy opinii, środki masowego przekazu. Dlatego dla Sorosa tak ważny jest wpływ na kształcenie elit, organizacje pozarządowe czy media. To one wskazywać będą kierunek zmian. Stawką jest rząd dusz.

     

    Tekst opublikowany pierwotnie w Przeglądzie wyzwań strategicznych, Fundacja Polska Wielki Projekt, Warszawa 2023 r.: raport_BEZPIECZENSTWO_interactive.pdf (polskawielkiprojekt.pl)

     

    Komentarze (0)

    Czytaj także

    Ideologowie i rewolucjoniści, czyli świeccy zbawiciele świata

    Według klasycznej definicji Arystotelesa, polityka to rozumna troska o dobro wspólne. Pojawia się jednak pytanie, jak rozumiemy części składowe tej definicji: rozum, troskę, wspólnotę, a zwłaszcza dobro. Odpowiedzi na te pytania nie da nam polityka, ponieważ pochodzą one ze sfery przedpolitycznej: filozoficznej, moralnej, a przede wszystkim religijnej. Widać to szczególnie wyraźnie w czasach nowożytnych, gdy zsekularyzowane społeczeństwa odrzucają wiarę w Boga. Znajduje to swe odbicie również w polityce. 

    Grzegorz Górny

    10 min

    Literacki Nobel: między literaturą a polityką

    Od lat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury wywołują sporo kontrowersji. Wielu krytyków przyznaje, że właściwie mówią one więcej o sympatiach ideowych i politycznych jurorów niż o rzeczywistej klasie pisarskiej laureatów.

    Grzegorz Górny

    10 min

    Deliberatio.eu: Grzegorz Górny - XIII Kongres Polska Wielki Projekt

    Prezes Fundacji Polska Wielki Projekt mówi o haśle tegorocznego Kongresu Polska Wielki Projekt - Suwerenności oraz o polskiej marce za granicą.

    Grzegorz Górny

    5 min