Wspieraj nas

Zostań naszym subskrybentem i czytaj dowolne artykuły do woli

Wspieraj nas
Wesprzyj

Koniec z prawnym formalizmem

2024-03-05
Czas czytania 10 min
Koniec z prawnym formalizmem[1]

 

Istota konfliktu Polski z Unią dotyczyła tego, do jakiego stopnia większość parlamentarna może podejmować decyzje polityczne, które natrafiają na krytykę i opór ze strony sądów, oraz czy stanowi o tym prawo europejskie.

 

Po 1989 roku zbudowano w Polsce ustrój, w którym władza polityczna została rozproszona i podlegała wpływom ośrodków zewnętrznych. Znaczna część tzw. społeczeństwa obywatelskiego finansowana była z zewnątrz, znaczna część mediów została przejęta przez zagraniczne koncerny medialne, cała transformacja odbywała się przy dużym wpływie kapitału zagranicznego i była monitorowana przez zachodnie ośrodki polityczne. Wpływów tych nie uważano za szkodliwe lub ograniczające polską demokrację, gdyż rozumiano je jako oczywistą konsekwencję zwrócenia się zgodnie z wolą i pragnieniem większości Polaków ku demokratycznemu „Zachodowi”, który wyznaczał standardy demokracji i liberalizmu. Akceptując cel, akceptowano również metody. Środowisko prawnicze przetrwało okres przemian ustrojowych bez zmian personalnych, bez lustracji i sprawdzania odpowiedzialności sędziów za lata opresji, w dodatku zdecydowano się na system powoływania sędziów, który, co do zasady, oparty był na samorekrutacji. To sędziowie w dużej mierze decydowali, kto zostanie sędzią.

Trybunał Konstytucyjny stał na straży niezwykle łagodnej transformacji ustrojowej. Przypomnijmy, że to Trybunał Konstytucyjny zatrzymał próbę bardziej stanowczej lustracji w roku 2007 uznając ówczesną ustawę za niekonstytucyjną w wielu punktach. Pisano wówczas: „Likwidując spuściznę po totalitarnych systemach komunistycznych, demokratyczne państwo oparte na rządach prawa musi stosować środki formalnoprawne takiego państwa. Nie może stosować żadnych innych środków, ponieważ wówczas nie byłoby lepsze od totalitarnego reżimu, który ma zostać całkowicie zlikwidowany. Demokratyczne państwo oparte na rządach prawa dysponuje wystarczającymi środkami, aby zagwarantować, że sprawiedliwości stanie się zadość, a winni zostaną ukarani. Nie może ono jednak i nie powinno zaspokajać żądzy zemsty, zamiast służyć sprawiedliwości. Musi natomiast respektować takie prawa człowieka i podstawowe swobody, jak prawo do należytego procesu, prawo do wysłuchania czy prawo do obrony, oraz stosować je także wobec tych osób, które same ich nie stosowały, gdy były u władzy”.[2] 

Po 2015 roku znaczna część środowiska prawniczego, przede wszystkim sędziowie, znalazła się w konflikcie politycznym z rządem i większością parlamentarną, której program zakładał głęboką zmianę polityczną, i wyrastał z krytyki obowiązującej dotąd strategii rozwoju Polski. Ale konflikt między „demokracją” a „konstytucjonalizmem”, między władzą polityczną wybraną w demokratycznych wyborach a środowiskami prawniczymi w Polsce, nie był jedynie konfliktem wewnętrznym, jak w przypadku silniejszych państw europejskich, lecz od samego początku był konfliktem z instytucjami zewnętrznymi, unijnymi. Komisja zareagowała zgodnie z filozofią nowego konstytucjonalizmu, broniąc zawzięcie i podzielając opinie liberalnych środowisk prawniczych. Fakt, że traktowała zapisy konstytucji RP bardzo wybiórczo ujawniał jednak, że istota sporu jest polityczna. W istocie rząd PiS dlatego był atakowany, bo uchodził za „antyeuropejski”, to znaczy niezgadzający się do końca z polityką UE oraz sceptyczny co do dalszej integracji. Gdyby był „proeuropejski”, skończyłoby się – jak pokazuje wiele przykładów – co najwyżej na łagodnej reprymendzie i przypomnieniu, że praworządność jest bardzo ważna.

Zdawało się przy tym, że wybory w październiku 2023 roku zakończą napięcie między demokracją a konstytucjonizmem w Polsce. Wyborcy oddali głos na „proeuropejskich” obrońców „praworządności”. Nastąpiła jednak nieoczekiwana zmiana akcji i zamiana ról. Nowy rząd podjął działania, które nawet niektórzy dotychczasowi obrońcy „praworządności” uznali za łamanie prawa oraz naruszanie konstytucji. Zmienił się cały dyskurs. Większość obrońców praworządności i krytyków „demokracji większościowej” zaczęła głosić poglądy zupełnie odwrotne do tego, co twierdziła wcześniej. Teraz doszła do przekonania, że polityka w pewnych sytuacjach musi pozostać ponad prawem i większość parlamentarna może naruszać reguły i zasady prawa. Tak ma być w sytuacji „przywracania praworządności”. W tej epoce przejściowej zasady mają nie obowiązywać i trzeba przeprowadzać „restaurację” naruszając prawo, a nawet stosując metody autorytarne.

Jako pierwszy napisał o tym wprost już 21 października w „Berliner Zeitung” Klaus Bachmann – „jeśli nowy rząd naprawdę chce rządzić, musi skierować całą siłę państwa policyjnego, które PiS zbudował przeciwko PiS i prezydentowi”.[3] Innymi słowy: aby w przyszłości zdemontować „państwo policyjne”, które rzekomo zbudował PiS, by rządzić efektywnie i w bliżej nieokreślonej przyszłości wrócić do „demokratycznego państwa prawa”, trzeba użyć metod państwa policyjnego.

Znana profesor etyki Magdalena Środa zwierzała się w mediach społecznościowych: „Mimo że ciągle głoszę pochwałę praworządności, nie mogę się oprzeć argumentom odnoszącym się do konieczności siłowego instalowania demokracji. O ile inaczej się nie da. A czasem się nie da. PiS ustanawiał swoją autorytarną władzę siłą, jego „praworządność” była efektem sejmowej maszynki do głosowania. Osiem lat rządów oparł na bezprawiu. Naiwnym jest ktoś (a słyszę wiele takich głosów), kto myśli, że dziś demokrację uda się zaprowadzić czysto demokratycznymi środkami”.[4]   

O konieczności odejścia od prawa zaczęli mówić także sami prawnicy, i to wybitni. Marek Safjan, sędzia TSUE, który na łamach Gazety Wyborczej stwierdził, że „Trzeba wyrwać się z pułapki prawniczego formalizmu”.[5] Profesor Mirosław Wyrzykowski, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego: „Konstytucja nie może być przeszkodą dla przywracania porządku konstytucyjnego”.[6] Inny autorytet tego obozu politycznego, który utworzył koalicję rządzącą profesor Wojciech Sadurski ostrzegał w artykule opublikowanym na łamach tej samej gazety, że „konstytucja to pułapka”,[7] a prawnik młodszego pokolenia David Kulpa powołując się na Carla Schmitta dodawał, że „«Jeżeli ktoś naprawdę na serio traktuje interes państwa, to wie, że ponad porządkiem normatywnym określonym w Konstytucji, jest porządek konkretny, który dyktuje rację stanu» – pisze radca prawny Dawid Kulpa. Przekonuje, że w nadzwyczajnej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, polską racją stanu jest przywrócenie demokratycznego państwa prawa, w tym wolności słowa w mediach publicznych”.[8] Można więc powiedzieć, że także w Polsce, przynajmniej chwilowo, teoria Kelsena jest w odwrocie, a historia zdaje się przyznawać rację Schmittowi.

Sam Donald Tusk w jednej ze swych konferencji prasowych rzecz sprowadził do rozumienia prawa i jego interpretacji: „Jeśli chodzi o uporządkowanie sytuacji w mediach publicznych, sprawa jest prostsza niż się komukolwiek wydaje. Nie wymaga tajemniczych działań. Nikt nie spodziewa się miękkich rozwiązań. Wszystko będzie zgodnie z prawem, tak jak my je rozumiemy.” Już nie Trybunał Konstytucyjny ma decydować, co jest zgodne z prawem lub nie, lecz środowisko polityczne. Lepiej chyba oddaje jego myślenie wpis na platformie X z 14 stycznia 2024: „Tak jak skończyła się pisowska okupacja Polski, tak skończą się okupacje przez PiS państwowych urzędów. Tylko reputacja okupantów zostanie z nimi na długo.” Jeśli potraktujemy to słowa poważnie, oznaczają one, że obecny premier polskiego rządu nie uznaje wyników demokratycznych wyborów w 2015 i 2019 roku, kwestionuje istnienie legalnego rządu polskiego w latach 2015-2023 i innych instytucji, a także prawnych regulacji z tamtego okresu. Tak jakby Polska w latach 2015-2023 nie istniała jako państwo. W konsekwencji trzeba uznać, że „okupanci” i ich kolaboranci nie mają prawa do istnienia w życiu publicznym, że prawo stanowione w tym okresie nie obowiązuje i że w związku tym może robić, co mu się podoba, by przywrócić „praworządność”.

W dodatku, jak słusznie zauważył Jan Rokita, chyba po raz pierwszy odmawia się uznania niektórych sądów za sądy.[9] Ta dyskwalifikacja sądu jako sądu bardzo często odbywa przez odwołanie się do opinii i decyzji unijnych.

Polityka „przywracania praworządności” nowego rządu zyskała i zyskuje uznanie ze strony Komisji Europejskiej, która nie widzi problemu, że dokonuje się ona metodami niezgodnymi z obowiązującym prawem.

Sędzia Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz napisał na platformie X „W Polsce mamy do czynienia z bardzo niebezpiecznym trendem, ponieważ grupa sędziów i popierających ich polityków obecnego rządu odkryła nowy sposób realizacji własnych celów – a mianowicie zapewnienie sobie kontroli poprzez ignorowanie/nieuznawanie orzeczeń tych sądów, które są ich zdaniem „niepoprawne”, co jest czynione bezkarnie w wyniku licznych zabiegów prawnych i medialnych. Oznacza to w szczególności faktyczną delegalizację TK i SN (w nowych składach). Oczywiście działania te nie mają żadnych podstaw prawnych, ale stworzono pozory tych podstaw w postaci tez z orzecznictwa TSUE – stały się one dla uzurpatorów swoistymi „meta-normami” ustroju państwa”.[10]

Można powiedzieć, że po raz pierwszy odbywa się przebudowa porządku prawnego państwa należącego do UE zgodnie z zaleceniami i decyzjami instytucji unijnych (przynajmniej tak jest w deklaracjach rządzących). Obóz rządzący zgodził się na to, że o istnieniu lub nieistnieniu niektórych instytucji państwowych – takich jak izby Sądu Najwyższego – mają decydować, lub przynajmniej współdecydować, instytucje unijne – Europejski Trybunał Sprawiedliwości oraz Komisja Europejska. 

Ale to, co się stało po 13 grudnia 2023 r., pokazuje, że to zwycięstwo unijnego „konstytucjonalizmu”, daje w Polsce wolną rękę politykom „proeuropejskim” do łamania polskiego prawa, więc działania na poziomie narodowym wbrew zasadom tej filozofii, jeśli tylko przestrzega traktaty europejskie.[11] W ten sposób traktaty stają się tą „niewidzialną” konstytucją Polski, a jej wykładnią mają się zajmować instytucje europejskie zgodnie z ich rozumieniem wartości europejskich.[12] Nie mają natomiast takiego prawa instytucje państwa polskiego, łącznie z Trybunałem Konstytucyjnym.

Natomiast na poziomie krajowym większość rządowa nie musi przestrzegać „lokalnego” porządku prawnego. I dopiero teraz mamy do czynienia w Polsce z „demokracją większościową”, w której „słuszna”, bo popierana przez elity UE, większość nie musi się – przynajmniej na razie – troszczyć o „prawny formalizm”, i w ogóle o obowiązujące prawo polskie, jak długo uznaje „konstytucjonalizm” unijny.

 


[1] Fragment większej całości, która ukaże się w czasopiśmie „Horyzonty Polityki” wydawanym przez Uniwersytet Ignatianum.

[2] Wyrok z 11 maja 2007 r., K 2/07; https://trybunal.gov.pl/fileadmin/content/omowienia/K_2_07_PL.pdf

[3] Cytuję za portalem DoRzeczy https://dorzeczy.pl/opinie/495237/panstwo-policyjne-przeciw-pis-niemiecki-komentator-radzi-opozycji.html

[4] https://www.facebook.com/Magdalena.Sroda/?locale=pl_PL

[5] Marek Safjan, Państwo prawa bez zwłoki. Trzeba wyrwać się z pułapki prawniczego formalizmu, Gazeta Wyborcza z dn. 28.11.2023.

[6] Mirosław Wyrzykowski, Nie ma dwóch porządków prawnych. Nowe władze podnoszą kraj konstytucyjnie upadły, OKO.press 26. 01. 24 https://oko.press/prof-wyrzykowski-nie-ma-dwoch-porzadkow-prawnych

[7] Wojciech Sadurski, PiS używa konstytucji jako pułapki na demokratów, Gazeta Wyborcza z dn. 2.01.2024.

[8] Dawid Kulpa, Likwidacja TVP. Obrona konstytucji czy zagrożenie? Prawnik nie ma wątpliwości, Business Insider, 28 grudnia 2023.

[9] Jan Rokita, Proceduralizm i przemoc, Teologia Polityczna, 09. 01.2024. https://teologiapolityczna.pl/jan-rokita-proceduralizm-i-przemoc

[10] Wpis był po angielsku: “Poland is facing a very dangerous trend, since a group of judges and the politicians of the current government who support them have discovered a new way of pursuing their own goals – namely to ensure control by ignoring/not recognising the rulings of those courts which are, in their opinion, 'incorrect', which has been done with impunity as a result of numerous legal and media treatments. This means, in particular, the de facto delegitimisation of the TK and the SN (in the new formations). Of course, these actions have no legal basis whatsoever, but a semblance of these bases has been created in the form of theses from the CJEU's jurisprudence – they have become, for the usurpers, peculiar 'metanorms' of the state system.” Przełożyłem go na język polski. Konto zostało zawieszone.

[11] W czasie swojej wizyty w Polsce na konferencji prasowej 20 grudniu 2023 powiedziała o tym wprost Vera Jourova, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej odpowiedzialna za kwestie praworządności – „Oczywiście każdy polski rząd może reformować wymiar sprawiedliwości, jednakże w trakcie tej reformy należy szanować traktaty europejskie.” – zob. https://dorzeczy.pl/opinie/528222/bodnar-na-konferencji-z-jourova-to-dla-nas-zaszczyt.html.

[12] O filozoficznych mankamentach ugruntowania prawa na wartościach: zob. Böckenförde, Zur Kritik der Wertbegründung des Rechts, w: tenże, Recht, Staat, Freiheit Studien zur Rechtsphilosophie, Staatstheorie und Verfassungsgeschichte, Frankfurt am Main, 1991, s- 67-91.

Komentarze (0)

Czytaj także

„Widziane z Warszawy, widziane z Brukseli”

Polska wkracza w kampanię wyborczą. Wojna na Ukrainie zasadniczo zmieniła kontekst, w jakim ta kampania się odbędzie i w jakim Polacy będą dokonywać wyboru.

Zdzisław Krasnodębski

8 min

Syzyfowa praca. O idei silnego państwa polskiego w działalności i myśli Jarosława Kaczyńskiego

Nawet przeciwnicy polityczni nie odmawiają Jarosławowi Kaczyńskiemu wybitnych zdolności politycznych. Także Aleksander Hall w swojej niedawno opublikowanej książce „Anatomia władzy i nowa prawica” nie jest wyjątkiem, pisząc:

Zdzisław Krasnodębski

15 min

Rządy prawa czy rządy ludzi? Władza i prawo w sporze o „praworządność”

Od 2015 roku praworządność stała się nieoczekiwanie jedną z głównych kwestii politycznych i najgorętszych tematów w Unii Europejskiej.

Zdzisław Krasnodębski

15 min

Polski romantyzm polityczny

Fakt, że rok 2022 został w Polsce ogłoszony rokiem romantyzmu, wywoływał u tych moich europejskich znajomych i kolegów, do których dotarła ta wiadomość, lekką konsternację i zdziwienie.

Zdzisław Krasnodębski

25 min