Terroryzm i totalizm w perspektywie światowej termitiery
(…) Terroryzm to polityczny bandytyzm korzystający z możliwości ustrojowych i technicznych, jakie mu daje liberalna demokracja Zachodu – po to, by ją zniszczyć.
B. Wolniewicz, Filozofia i wartości, III, Warszawa 2018, s. 290.
Jakkolwiek fala ataków terrorystycznych w świecie Zachodu ostatnimi laty opadła – jej grzbiet wystąpił w latach 2015-2017[1] – to na tym właśnie polega fala. Nadal uznaje się terroryzm, zwłaszcza islamski, za jedno z największych zagrożeń dla Unii Europejskiej i Ameryki, i prognozuje, że w skali globu będzie on w XXI wieku narastał[2]. Faluje taktyka, ale nie strategia.
Znawca tematu Krzysztof Karolczak pisze: „Nic nie wskazuje na to, by zagrożenie zamachami terrorystycznymi ze strony środowisk dżihadystycznych miało w trzeciej dekadzie XXI w. zmaleć”[3]. Czytamy u innego autora:
W latach 2006–2012 na świecie w efekcie ataków terrorystycznych zginęło 216 915 osób. Najwięcej osób, bo 32 685, zginęło w 2014 roku. Wśród głównych grup terrorystycznych są ISIS, Talibowie oraz Boko Haram. Terroryzm międzynarodowy jest skoncentrowany w pięciu krajach: Iraku, Nigerii, Afganistanie, Pakistanie i Syrii. Odnotowywany jest on też w Stanach Zjednoczonych i krajach Europy Zachodniej. Jak wynika z prognoz, Europa Zachodnia będzie nadal borykała się z rosnącą liczbą ataków terrorystycznych[4]. - Złowieszcze to słowa.
1. Definicja
Można usłyszeć, na przykład od wielu studentów UW, że terroryzmu nie da się zdefiniować; że jest czymś relatywnym, oznaczanym jedynie arbitralnym terminem – w zależności od potrzeb (najczęściej politycznych). Studenci sami tego poglądu nie wymyślili, a zasłyszeli od profesury i publicystów, przyjmując jako myśl własną. Otóż „niedefiniowalność” jakiegoś zjawiska (także terroryzmu) polega najczęściej na faktycznej wielości spotykanych jego definicji, z których rzekomo żadna nie jest trafna. W istocie, za definicją zjawiska zawsze stoi jego teoria (a przynajmniej koncepcja, to jest teorii zarys – czyli jakieś o danym zjawisku twierdzenia), inaczej definicja byłaby pusta. I tak jest w tym przypadku: teoretyczny problem z terroryzmem na tym polega, że istnieje wiele jego teorii. Trzeba się im przyjrzeć i wybrać tę, która najlepiej tłumaczy świat społeczny. Literatura w tym zakresie jest ogromna, zwłaszcza historyczna i politologiczna. Jasności w sprawie zaś nie ma, co – można sądzić – jest jednym ze skutków terroryzmu. Mąci on w głowach, tym samym osłabia ducha walki.
Powtórzmy: nie definicja objaśnia definiowane zjawisko, tylko zespół tez o nim. W rzeczywistości czynią tak także owi studenci relatywizujący terroryzm, obstają mianowicie przy pewnej wizji człowieka wybranej spośród wielu dostępnych. Można ją określić mianem wizji lewoskrętnej – a jej nośnikiem jest laicki humanizm (żywy dziś także w Kościele).
To na gruncie lewoskrętnej antropologii wielu studentów definiuje terroryzm w następujący sposób:
TL = przemoc arbitralnie przypisywana przez władzę państwową jej wrogom.
Uznaję tę charakterystykę za nihilistyczną, a jej powszechność – za jeden z owoców terroryzmu właśnie. Po to terroryzm, by tego rodzaju myślenie u nas kwitło. Mitologia „czystości serca” bowiem ima się tylko naszej cywilizacji; inne walczą, nasza pogrąża się w marzeniach (tj. w nihilizmie).
Nie jest trudno odnaleźć źródła przekonań owych studentów, bo jest ich od dawna pod dostatkiem. Tak na przykład czytamy w książeczce sprzed ćwierć wieku, pt. Terroryzm (wyd. ang. The Future of Terrorism, 1997; wyd. pol. Warszawa 1998), niejakiego Conora Gearty’ego[5]:
(…) Nie żyjemy wcale w „epoce terroryzmu”. (…) Pojęcie terroryzmu nigdy nie było użyteczne do opisania politycznej przemocy – termin ten sam w sobie jest pusty i pozbawiony treści. (…) Choć demokracja może być rzeczywiście zagrożona (…), niebezpieczeństwo nadciąga raczej nie ze strony samych „terrorystów”, lecz przeciwników terroryzmu, czyli państw oraz ich sił zbrojnych i policyjnych (s. 8-9).
Podobne rewelacje głosił też Zygmunt Bauman. Nawet po atakach z 13 listopada 2015 r. we Francji[6], w ostatniej swej książce[7] powiada:
Najsilniejszą bronią, jaką Zachód może wytoczyć przeciwko terroryzmowi, nie jest wojna (…), ale inwestycje społeczne, włączanie w społeczeństwo i integracja w naszych własnych krajach [Baussand 2015].
Bauman i jemu podobni lewoskrętni[8] chcą się z terrorystami integrować.
Innego zdania był Leszek Kołakowski, który także przed dwudziestu pięciu laty pisał (w szkicu O terroryzmie, „Gazeta Wyborcza” 13-14.03.99., s. 24)[9]:
Zdarza się nam często słyszeć od dziennikarzy taką oto sentencję: ten sam, co jest terrorystą dla jednych, jest dla drugich bojownikiem o wolność. Ma to znaczyć, że to, czy coś albo ktoś zasługuje na tę nazwę, zależy po prostu od punktu widzenia i ideologii patrzącego, który sympatyzuje z tymi, a wrogo się odnosi do tamtych, że więc niepodobna podać kryteriów technicznych, niezależnych od ideologii i sympatii, które terroryzm określają. Nie sądzę jednak, żeby tak było naprawdę. (…) Terroryzm (…) będzie istniał, bo nie ma powodu liczyć na to, by niesprawiedliwości i wielkie zasoby nienawiści miały zginąć (podkr. nasze – P.O.).
Na podstawie przykładów podanych przez Kołakowskiego można zbudować typologię terroryzmów, a to już są jakieś tezy o rzeczywistości, fundament antropologicznej teorii. Przykłady te – sprzed 11 września 2001 r. – są wprawdzie jak opowieści o potworze z Loch Ness sprzed jego wynurzenia – co właśnie owego 11 września miało miejsce. W zamachu na World Trade Center – największym dotąd akcie terroryzmu, nie tylko liczbowo – zginęły 2973 osoby. Zanim się taką klasyfikacją terroryzmów zajmiemy, zacznijmy od rzeczy zupełnie jasnych. A jasne jest, że terror (TR) i terroryzm (T) to nie to samo. Wedle Słownika języka polskiego, terror to (każde) „stosowanie przemocy, gwałtu, okrucieństwa w celu zastraszenia (bądź) zniszczenia przeciwnika”. Terror bywa krwawy. Terroryzm zaś to (termin ciaśniejszy) „stosowanie terroru”, zwłaszcza przez „niektóre ugrupowania ekstremistyczne usiłujące (…) zwrócić uwagę opinii publicznej na wysuwane przez siebie hasła lub wymusić na rządach państw określone ustępstwa (…)”. Więcej słownik nie mówi, bo dalej zaczyna się filozofia – to znaczy kontrowersje na jej gruncie. Czego jednak nie można powiedzieć w słowniku, wolno w autorskim artykule (jak np. Kołakowskiego).
Definicję (prawoskrętną) terroryzmu dalibyśmy następującą (traktując ją jako punkt wyjścia, a nie konkluzję):
TP = kolektywne i zdradzieckie mordowanie lub szantaż mordem, poza otwartą wojną (czyli zastosowane przez niewspółmiernie słabiej uzbrojonych wobec militarnie silniejszych, ale mających skrupuły).
Z założenia mowa jest o zjawisku o charakterze wspólnotowym, czyli zaistniałym w imię jakiejś wiary, za którym ponadto zawsze stoi spisek. Jeżeli zatem zdarzają się fenomeny podobne, ale w wymiarze jedynie osobniczym (jak zbrodnia A. B. Breivika)[10], to uznamy je za quasi-terroryzm. (Istnienie tych ostatnich uzasadnia sama indywidualna skłonność do zła; por.: teza TP3 – o której dalej). Przyjmujemy też, że terroryzm zdarza się wyłącznie poza jawną wojną międzypaństwową czy domową – nie jest żadnym „koniem trojańskim” albo innym, jak świat starym, wojskowym podstępem czy zasadzką. Pomijamy także w naszej analizie „terroryzm kryminalny” (np. mafijny) jako odmianę zwykłego bandytyzmu.
2. Typologia
A oto tezy o terroryzmie, a tym samym o człowieku, także więc o świecie, w którym żyjemy – tłumaczące jakoś ten świat, w przeciwieństwie do definicji, która sama niczego nie wyjaśnia. Zacznijmy od podziałów logicznych, od niezbyt skomplikowanej – ale i nietopornej – typologii (rysunek 1 poniżej).
Uniwersum analizowanych zjawisk stanowią wszelkie ludzkie akty przemocy (AP). W ich obrębie wyróżniamy terror (TR) oraz obszar jeszcze węższy – ogół przypadków terroryzmu (T). T przejawia się w dwóch formach głównych (ze względu na rodzaj czy stopień rażenia): jako grupowy szantaż i takiż mord. Te dwa stopnie zbrodni są w istocie nierozdzielne, gdyż pożądany skutek pierwszego – ustępliwość – gwarantowana jest realnością drugiego, a stanowi drugiego perspektywiczny cel zasadniczy. Z reguły terroryści mordują, by później wystarczał im szantaż. Obie formy występują bądź wewnątrz państwa (terroryzm endogeniczny), bądź na zewnątrz, poza państwem (terroryzm egzogeniczny). Ten endogeniczny może być skierowany przeciwko prawomocnej a zwyrodniałej władzy (PPaZW) – jak zamach na cara Aleksandra II. W drugim przypadku wymierzony jest w legalną władzę, w imię interesów mniejszości narodowej – jak w przypadku IRA, Basków czy Czeczeńców. Celem głównym obu tych odmian terroryzmu są określone reformy państwowe. Istnieje w końcu endogeniczny terroryzm sekciarski, obok tradycyjnie religijnego (jak w tokijskim metrze w 1995 r.) także „nowo-religijny” (w rodzaju niemieckiej RAF czy włoskich Czerwonych Brygad z lat 70. XX w.), którego cele są urojone i szalbierskie (urojone dla wyznawców, szalbierskie ze strony ich przywódców).
Rys. 1. Typologia terroryzmów
Terroryzm egzogeniczny skierowany być może przeciwko obcemu państwu – by je osłabić, a w perspektywie może i zniszczyć. Taki jest choćby terroryzm arabski i żydowski na Bliskim Wschodzie, także część terroryzmu w Indiach.
Pojawił się natomiast – i to jest dziejowe novum, symbolizowane atakiem na WTC – terroryzm antycywilizacyjny. Występuje on wszak w jednej jedynej postaci: islamskiego terroryzmu przeciwko cywilizacji Zachodu. Jest to zjawisko sui generis – nie mające odpowiednika. Żadna inna cywilizacja nie przejawia względem drugiej (jakiejkolwiek) morderczych skłonności na zewnątrz, a muzułmanie tylko względem nas. Ponadto w ogóle nie wchodzi tu w grę szantaż, bo czegóż można żądać od cywilizacji? Od konkretnego państwa wolno oczekiwać realnych ustępstw, ale od cywilizacji? Otóż terrorystyczny mord wymierzony w USA, a po 11 IX 2001 r. w Wielką Brytanię, Hiszpanię, Francję czy Niemcy, to terroryzm przeciwko cywilizacji chrześcijańskiej. Jego celem jest osłabienie, a ostatecznie podporządkowanie sobie Zachodu. Osłabienie, rzecz jasna, jego morale, a dzięki jego uległości wchłonięcie go, kolonizacja. Bogatego Zachodu nie da się bowiem zniszczyć militarnie z zewnątrz (muzułmanie na pewno nie są w stanie ani nie chcą tego zrobić), choć da się go od środka spacyfikować duchowo – poprzez wzmaganie procesów gnilnych, prowadzących do sparaliżowania woli obrony. Kiedy większość z nas uzna, że terroryzm jest „niedefiniowalny”, to już po nas. Tuż po „apokalipsie” WTC napisała Oriana Fallaci (1929-2006), wybitna dziennikarka, w książce Wściekłość i duma[11], która winna być lekturą obowiązkową w każdej naszej szkole:
(…) Konflikt między nami a nimi nie jest konfliktem militarnym. O nie. Jest konfliktem kulturowym, religijnym. I nasze zwycięstwa militarne nie rozwiążą problemu ofensywy islamskiego terroryzmu. Wręcz przeciwnie, zaostrzą go. Zaognią go i pomnożą. Najgorsze dopiero przyjdzie. Oto gorzka prawda.
Cywilizacje Dalekiego Wschodu (Chin i Indii) nie przejawiają egzogenicznych morderczych skłonności wymierzonych w obcych. Nawet reprezentująca je Korea Północna, która zbliża się do terrorystycznego szantażu przeciw obcemu państwu. (Ale, przykładowo, jej „cyberterroryzm” terroryzmem w istocie nie jest, choć dokuczliwym aktem przemocy; nie jest on, jak dotąd, morderczy). Natomiast islamski mord na ludności Zachodu całemu Wschodowi może być na rękę. Świat samorzutnie zmierza bowiem do pewnego nowego ładu. Jakiego?
Powiada się (za prof. Wolniewiczem[12]), że każdy w XXI wieku i w świecie Zachodu terrorysta jest islamistą, chociaż nie każdy fundamentalista islamski (a tym bardziej muzułmanin) – terrorystą. Jeżeli byłyby w tym zakresie nawet wyjątki, to pomijalne; tendencja jest wyraźna[13]. Czym ten fakt tłumaczyć? Najprościej rzecz ujmując, tym – że wszystkie plemiona ukształtowane przez Koran przejawiają mordercze względem cywilizacji chrześcijańskiej skłonności; w każdym znajdzie się chrystianożerca. Formalnie tak można prosto rzecz ująć:
∃X ⊂ Pi ∀Pi⊂ I [Nch (X)],
czyli zawsze istnieje taki X w islamskim plemieniu Pi, że dla każdego takiego plemienia (w obrębie islamu I) – X nienawidzi chrześcijan. Stąd cywilizacja islamu, będąca iloczynem plemion mahometan, takie skłonności przejawia. Sytuację ilustruje poniższy rysunek 2.
Co znaczy, że wskazane na rysunku sytuacje są w mocy plemion (wspólnot)? To, że na naturę ludzką – na ludzkie predyspozycje – zostały w tych społecznościach nałożone specyficzne wzorce zachowań. Kromaniończycy nie mieli możliwości takich sytuacji urzeczywistniać. Otóż muzułmanie byli w VII wieku nieliczni, lecz propagowane przez nich wzorce przeniknęły do wspólnot pogańskich, wypierając instytucje inne (sprzyjały temu muzułmańskie państwa), aż wytworzył się iloczyn dążeń różnych mahometańskich wspólnot – i ukonstytuowała cywilizacja islamu. (Wybitny nasz socjolog Ludwik Gumplowicz, jeszcze w XIX w., nazywał taki proces stapiania się odmiennych żywiołów plemiennych we wspólnotę wyższego rzędu amalgamacją)[14].
Rys. 2. Skutki dążeń (‘cele’) muzułmanów. (Stosunki bezczasowe pośród zbiorów nie osób, ale kolektywnych potencji – od narodzin do śmierci cywilizacji; potencji wykorzystanych i poniechanych).
Moce kulturotwórcze tej cywilizacji, jak wiadomo na podstawie danych za 1400 lat, są mizerne. Dlatego zasadniczo nie wykształciły się w jej obrębie narody. Pogarda w niej obecna nie dotyczy tylko wolności religijnej, ale także rozdziału władzy świeckiej i duchowej, również kobiet.
Inaczej sprawy się mają w cywilizacji Zachodu. Jeżeli na analogicznym do powyższego rysunku za P1, P2, P3 podstawilibyśmy chrześcijańskie narody N1, N2, N3, i otrzymali iloczyn potencji cywilizacyjnych, to nie ma w nim morderczych skłonności względem jakiejkolwiek obcej cywilizacji. Powiada, na przykład, Lem Beresiowi: „(…) chrześcijaństwo jest znakomitsze od islamu (…). (…) Gdybym – mieszkając tam (w Iranie – P.O.) – oświadczył, że jestem agnostykiem, to tak jakbym podpisał na siebie wyrok śmierci (…)[15]. Różnica bierze się stąd, że nie wszystkie narody Zachodu przejawiają nienawiść do innowierców, w tym do świata islamu. Chociaż wszystkie one objawiają nihilizm. Pewnie zatem skłonności nihilistyczne są konstytutywne dla cywilizacji chrześcijan – nasza wiara słabnie – ale nie mordercze.
3. Koran
Zajrzyjmy jednak do Koranu[16], a znajdziemy tam sławetne słowa. Oto przykładowe.
Zwalczajcie na drodze Boga
tych, którzy was zwalczają,
lecz nie bądźcie najeźdźcami.
Zaprawdę, Bóg nie miłuje najeźdźców!
I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie,
(…). – Prześladowanie jest gorsze niż zabicie.
(…). Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich!
- Taka jest odpłata niewiernym! -
[Sura II, 190-191]
To nie wy ich zabijaliście,
lecz Bóg ich zabijał.
To nie ty rzuciłeś, kiedy rzuciłeś,
lecz to Bóg rzucił;
aby doświadczyć wiernych doświadczeniem pięknym,
pochodzącym od Niego.
[Sura VIII, 17]
A kiedy miną święte miesiące,
wtedy zabijajcie bałwochwalców,
tam gdzie ich znajdziecie;
chwytajcie ich, oblegajcie
i przygotowujcie dla nich wszelkie zasadzki!
[Sura IX, 5]
Żydzi powiedzieli:
„Uzajr jest synem Boga”.
A chrześcijanie powiedzieli:
„Mesjasz jest synem Boga”.
Takie są słowa wypowiedziane ich ustami.
Oni naśladują słowa tych,
którzy przedtem nie wierzyli[17].
Niech zwalczy ich Bóg!
Jakże oni są przewrotni!
[Sura IX, 30].
[Podkreślenia – nasze][18].
Słowa powyższe należy odczytywać literalnie. Ponieważ muzułmanie winni przyjmować wszystko, co stoi w Koranie, nie można tych wersetów przecenić. (Koran jest Księgą religijną, ale i filozoficzną, i prawniczą, i polityczną. Islam zaś jest monoteizmem, ale i „monoksięgizmem”). Otóż jasne, że w każdej grupie mahometan znajdą się tacy, którym rozum i sumienie nakazują brać przytoczone nakazy i uzasadnienia metaforycznie. Ale znajdą się zawsze i tacy, którzy biorą je dosłownie i jako własne. Na tym właśnie polega wyzwalanie zła przez tę religię – zła czającego się zawsze w indywidualnych ludzkich duszach i wyczekującego okazji. Koran notorycznie stwarza taką okazję.
W Nowym Testamencie nie ma wersetów analogicznych – to znaczy zdań nawołujących do mordowania za wiarę. Więcej: Ewangelie zło indywidualne hamują. Ktoś powie, że i w Koranie jest Allach miłosierny i sprawiedliwy. Tak, lecz nie chodzi o sprzeczności – obecne we wszelkich świętych Księgach – a o precedensy: o obecność w ogóle morderczych haseł wymierzonych w obcych, które działają pod presją ponad tysiąca lat tradycji i znajdują rezonans w duszach.
A od dwóch tysiącleci podstawowa modlitwa „Ojcze nasz” uczy ludzi Zachodu „odpuszczać winy naszym winowajcom”. Odpuszczać, o ile to możliwe. A winowajcą jest dla nas zawsze tylko osoba, nigdy kolektyw. Kolektywy nie ponoszą winy, choć trzeba je niekiedy zwalczać. Takie wzorce nas ukształtowały. Nawet nienawiść do Niemców w czasie II wojny światowej nie pozwalała Polakom wyrzynać niemieckich cywilów. Jeżeli zdarzało się Jedwabne, to dlatego, że tradycyjne wzorce zostawały unieważnione przez inne (na przykład w wyniku odpowiedzialności jedynie przed III Rzeszą i na skutek jej presji). Zawsze kiedy nacisk duchowy długowiecznej wspólnoty słabnie, budzą się demony. Jak na Kołymie. Co innego miałoby bowiem tłumaczyć masowe „przediablenie” więźniów Gułagu? Jaki czynnik? Bez tej mizernej w istocie i kruchej chrześcijańskiej „otuliny duchowej” (Lem) trwałaby sama tylko Kołyma.
4. Dwie antropologie: P i L
Jakie tezy antropologiczne (to jest z zakresu metafizyki człowieka) uzasadniają przedstawioną wcześniej typologię terroryzmów? Wskażemy trzy takie tezy – dwie z antropologii społecznej i jedną z osobniczej (łącznie TP). Już one wystarczą, by terroryzm merytorycznie pojmowany był czymś zrozumiałym, pozostając przerażającym. Rodzi się z kolei w ich obliczu fundamentalne pytanie: do czego ostatecznie prowadzi terroryzm we współczesnym świecie? Czy raczej: do czego wiodą procesy, na które i on się składa?[19] (Przedstawimy dalej trzy tezy do naszych przeciwne, które także aspirują do rozumienia zjawiska terroryzmu, choć je bagatelizują). Oto wpierw dwa nasze, prawoskrętne twierdzenia społeczne.
TP1: Populacja ludzka trwale jest podzielona na zantagonizowane wspólnoty, toczące wojny o dominację duchową – niekiedy na śmierć i życie [teza Gumplowicza, a w istocie Arystotelesa].
TP2: W świecie działa łaska Boża: zdarzają się dobre i złe wspólnoty [teza św. Pawła i św. Augustyna].
Rezygnując z języka teologii, interpretujemy ostatnią myśl w następujący sposób: jedne wspólnoty zło tkwiące w naturze ludzkiej hamują, a inne je uwalniają. Jest to sprawą łaski (kto woli, niech mówi: przypadku). Jak głosił (od 1987 r.) Bogusław Wolniewicz: „są systemy polityczne, które tłumią obecne w naturze ludzkiej zło pierwiastkowe; i są takie, co je wyzwalają”[20]. A systemy polityczne zawsze wyrastają ze wspólnot i ich wiar.
A teraz twierdzenie z zakresu antropologii osobniczej.
TP3: Istnieją ludzie z dobrego i ze złego nasienia [Mt, 13, 36-43]. Teza Ewangelisty objaśnia właśnie na czym polega „pierwiastkowe zło w naturze ludzkiej”. Czyni to lepiej, w odniesieniu do współczesnego człowieka, niż synonimiczne, teologiczne wywody o predestynacji. „Nasienie” bowiem to DNA, a w nim chemicznie zapisane przyrodzone skłonności osoby (znów jest to kwestia łaski czy przypadku).
Twierdzeniom tym, mającym status praw przyrody (choć, inaczej niż w przypadku praw naukowych, niedowodliwym) przeciwstawiają się na gruncie filozofii inne. Te przeciwne przyjmowane są za prawdziwe, czasem wprost, a często niejawnie, przez zwolenników „nihilistycznej definicji” terroryzmu, którzy sprowokowali niniejszy artykuł. Oto ich – lewoskrętne - tezy.
TL1: Możliwe jest powstanie homogenicznej (i humanistycznej) wspólnoty świata.
TL2: Tylko zewnętrzne warunki życia (przyrodnicze i historyczne) utrudniają powstanie światowej wspólnoty (rozmaitość wspólnot sieje nienawiść).
TL3: Nie ma grzechu, jest tylko patologia.
Łącznie (TL) można to stanowisko określić jako antropologię świeckiego humanizmu (antropologiczny idealizm, neołysenkizm i russoizm). Weźmy tezę ostatnią w jej typowej, profesorskiej wersji. Mówi, na przykład, prof. Janusz Czapiński – który sporządził „portret psychologiczny” terrorysty[21]: trzy typy ludzi podkładających bomby to cyniczni najemnicy, mściciele (nękający społeczeństwo za własne krzywdy) oraz mordujący z nudów („dla hecy”). Wszyscy oni są „bez sumienia” (ta chwytliwa a szalbierska formuła ukazuje swe prawdziwe oblicze w świetle wskazanej genezy zbrodniczych zachowań). Otóż cynicy to zdemoralizowani przez rodzinę („nie wynieśli z domu żadnych cech ludzkich”); mściciele to ludzie zakompleksieni w wyniku życiowych problemów; mordujący z nudów – nie są świadomi zła. Pierwsi z nich są nienaprawialni (przez utracone dzieciństwo?) i należy ich tylko izolować; drudzy są podatni na resocjalizację, to jest na perswazję; trzeci są resocjalizowalni w małym stopniu. A przecież status empiryczny tych wyjaśnień – zasłaniających się rzekomym autorytetem jakiejś psychologii – jest żaden. Są to sztuczne „racjonalizacje”, dopisane do tezy Rousseau „człowiek z natury jest dobry” (to właśnie głosi TL3) i twierdzenia Trofima Łysenki (1898-1976) o nieograniczonej możliwości zmian cech organizmu przez interakcję z otoczeniem (od 1948 do 1964 element oficjalnej doktryny ZSRR)[22].
Naszą wstępną definicję terroryzmu (TP) uzupełnimy zatem do postaci TP1.
TP1 = wspólnotowe i zdradzieckie mordowanie (lub szantaż mordem) poza otwartą wojną, wypływające z wyzwalania pierwiastkowego zła.
Terroryści mordują, bo – jak powiedziałby Lem – „lubią albo wydaje im się, że muszą”[23]. Pierwsi to genetyczni szalbierze bez sumień, drudzy – też z wrodzonej inklinacji – fanatycy. Występują tu łącznie. To w nich tkwią niezniszczalne „wielkie zasoby nienawiści”, o których wspomniał Kołakowski.
Przedstawione dwa zestawy opozycyjnych tez z filozofii człowieka (TP i TL) dzielą dziś w zasadniczy sposób ludzi Zachodu. (To wyraz naszego rozłamu i naszego nihilizmu). Są one, rzec można, kwestią smaku, nie wiedzy. Naszym zdaniem, za smakiem drugich nie przemawia nic, a wszystko przeciw. Ich tezy odwracają uwagę od zasadniczego kierunku przemian w świecie. Ci drudzy powiedzą najpewniej, że to niniejszy artykuł napędza terroryzm. Przekonać przekonanych się nie da. Zarzucają oni chrześcijańskim narodom, choćby Polakom, ksenofobię, nie kalibrując wszak skali ksenofobii. Gdzie na tej skali mieściłaby się nasza niechęć do islamu, a gdzie islamski terroryzm? To tak jakby twierdzić, że temperatury na wiosnę powodują temperatury w lecie, bez uwzględniania w ogóle przyczyn nagrzewania się powietrza.
Także islam obstaje przy pierwszym zestawie tez, chociaż TP2 (teologiczną) pojmuje literalnie i partykularnie – jako: istnieją plemiona z dobrego i ze złego nasienia. Co do TP1, dla wyznawców Allacha nie kulturowa konkurencyjność jest orężem, ale wyłącznie zbrodnia. Przytacza Fallaci[24], za abp Giuseppe Bernardinim, słowa jednego z uczonych islamskich, bezczelnie wygłoszone podczas synodu w Watykanie w 1999 r.:
Dzięki waszej demokracji najedziemy was, dzięki islamowi podporządkujemy was sobie.
Jak się w takiej sytuacji bronić? Jedynie strzegąc państwowych granic[25] i własnej kultury – to znaczy tworząc kulturę, a nie rozrywkę wyłącznie. Warunkiem zaś koniecznym obu mechanizmów obronnych jest wolne słowo. „Wolny człowiek tym się różni od niewolnika, że nie boi się mówić, co myśli”[26].
5. Termitiera
Do tradycyjnych trzech tez prawoskrętnej (chrześcijańskiej ze źródeł) antropologii da się dołączyć dwie nowe, które niniejszym, z braku światła, jedynie zamarkujemy.
TP4: Wielka mobilność i zdolność komunikacyjna populacji (zrodzone z postępu naukowo-technicznego), oraz wywołana nimi unifikacja społeczna (powszechny język angielski, międzynarodowy kapitał, jednakie częściowo wzorce życia) – zacierają granice pola i czasu wojen, a więc granice ich w ogóle możliwości.
W XX w. pojawił się nowy rodzaj wojny – wojna niejawna. O tzw. „wojnie Zachodu z terroryzmem” napisał w 2001 r. Stanisław Lem: „Można się wprawdzie spierać, czy rzeczywiście jest to wojna, że jednak chodzi o przełom w dziejach świata – nie ulega wątpliwości”[27]. O jaki przełom więc chodzi?
Wspólnoty przenikają się dziś fizycznie, a pozostają odseparowane duchowo. Skoro powstaje w świecie zupełnie nowego typu wieża Babel, to znalazły się też adekwatne do tej sytuacji, nieznane wcześniej formy oręża: cyberataki, egzogeniczny terroryzm, nachodźctwo. W związku z tym zasadne jest następujące domniemanie.
TP5: Świat ludzi przestaje być światem stad, czyli plemion, a zmierza – po 200 tysiącach lat – w stronę termitiery, do form przypominających społeczeństwa owadów[28].
W takim ustroju zanikną zupełnie plemienne wojny, a trwać będą zhierarchizowane kasty, skrywające w sobie odrębne cywilizacje z jakąś ich autonomią wewnętrzną. Islamski terroryzm pełnić może wówczas rolę dyscyplinującą Zachód. A czy dziś już nie pełni? Czy nie służy aby interesom, przykładowo, wielkiego wynarodowionego kapitału? Mechanizm owego mrowiska nie będzie wymuszany wprost przez geny (jak u owadów), lecz przez „konieczność dziejową” – z natury ludzkiej wszak zrodzoną – przez totalizm. Rodzi się ten mechanizm samorzutnie. Czy przyśniłoby się to Marksowi, 200 lat temu? Niemożliwe. Nawet Lemowi nie, sto lat później.
Rolę trutni pełnić będzie w tym ustroju kapitał światowy – w imię pieniądza jedynie. Do funkcji robotnic-producentów-innowatorów predestynowani jesteśmy my z naszymi wartościami chrześcijańskimi. Nikt bowiem zachodniej twórczej wydajności w nauce i kulturze przebić nie potrafi. Do zadań robotnic-żandarmów przeznaczeni byliby zaś muzułmanie, działający w imię Allacha, a kierowani bezpośrednio przez ajatollahów. Na rolę robotnic-robotników skazana byłaby zaś cała reszta, z Hindusami i większością Chińczyków na czele, a dalej z Afryką i resztą Wschodu. A skąd wywodzić się będzie kasta zwierzchnia – „królowa” nadzorująca całość? Wątpliwe czy nihilistyczna finansjera Zachodu jest w stanie pokonać w tej domenie konfucjańskie Chiny, i czy wojen wolnego człowieka nie zastąpi „zwykły” terror, taki jak choćby ten w Tybecie. Miłość czy „czystość serca” mogą niekiedy dawać siłę wspólnocie, lecz światem rządzą wspólnoty, nie miłość.
[1] W 2017 roku dokonano w Europie 205 ataków terrorystycznych, w 2018 – 129, w 2019 – 119, w 2020 – 57, w 2021 – 15, w 2022 – 16. Z rąk dżihadystów zginęło kolejno: w 2015 roku – 150 osób, w 2016 – 135, w 2017 – 62, w 2018 – 13, w 2019 – 10, w 2020 – 12. Por. np.: https://www.europarl.europa.eu/news/pl/headlines/society/20210628STO07262/terroryzm-w-ue-ataki-ofiary-smiertelne-i-zatrzymania-w-2020-r
[2] „Terroryzm stał sięw ostatnim czasie najważniejszym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i stabilności państw Unii Europejskiej”. Łukasz Olszewski, Terroryzm a bezpieczeństwo wewnętrzne Unii Europejskiej – wybrane aspekty, „Refleksje. Pismo naukowe studentów i doktorantów WNPID UAM”, 2017, nr 16, s. 83.
[3] Krzysztof Karolczak, Terroryzm XXI wieku – wybrane aspekty, „Terroryzm - studia, analizy, prewencja”, 2022, Numer 1 (1) , s. 25.
[4] Elżbieta Kacperska, Terroryzm międzynarodowy jako problem globalny współczesnej gospodarki, „Zeszyty Naukowe Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, Ekonomika i Organizacja Gospodarki Żywnościowej nr 120, 2017, s. 29.
[5] Irlandczyka, ur. 1957, prof. London School of Economics.
[6] W aktach terroryzmu zginęło wtedy 130 osób, a 300 zostało rannych.
[7] Z. Bauman, Obcy u naszych drzwi. Warszawa 2016, s. 54. Przytoczone cudze słowa, rzecz jasna, Bauman traktuje jak własne.
[8] Por.: nasz artykuł, Prawo- i lewoskrętność jako bieguny stosunku do losu, „Sensus Historiae” 4/ 2018, s. 181-196.
[9] Przedruk w: L. Kołakowski, Mini wykłady o maxi sprawach. Trzy serie. Kraków 2009, s. 151-157.
[10] Ten (ur. 1979) „regent Norwegii” zamordował w 2011 r. 77 osób – będąc poczytalnym a motywowanym do zbrodni politycznie. Mord w jego wydaniu nie jest dowodem na „terroryzm Zachodu” – analogiczny do islamskiego ataku na WTC – ale czymś w historii powszechnym.
[11] O. Fallaci, Wściekłość i duma, przeł. K. Hejwojski. Warszawa 2003, s. 29.
[12] Por.: jego słowa w rozmowie z Danutą Holecką, TVP Info z 25.02.2010 (Minęła Dwudziesta) „…ale wszyscy terroryści są muzułmanami”. Film usunięty z YouTube „z powodu naruszenia zasad YouTube dotyczących szerzenia nienawiści. Dowiedz się więcej o zwalczaniu mowy nienawiści w Twoim kraju”. https://www.youtube.com/watch?v=0iGFIidPLaI Dostęp: 05.02.2020.
[13] Słowa Wolniewicza padły w czasie gwałtownego wznoszenia się fali terroryzmu islamskiego, np. w 2016 roku na 142 osoby zabite w Europie przez terrorystów 135 zginęły z rąk islamistów.
[14] Por.: nasz artykuł Ludwika Gumplowicza filozofia losu, w: P. Okołowski, Filozofia i los. Szkice tychiczne. Kraków 2015, s. 217-233.
[15] Tako rzecze…Lem. Ze Stanisławem Lemem rozmawia Stanisław Bereś. Kraków 2002, s. 431.
[16] Do egzemplarza, który mam w domu od ponad 30 lat (Warszawa 1986) zaglądam rzadko i zawsze z niechęcią. Ten polski przekład Józefa Bielawskiego opatrzony został obszernym komentarzem (228 ss.), w którym przytaczane niżej wersety nie zostały objaśnione w ogóle, albo zostały kłamliwie (na s. 849 i 877).
[17] Zarzut politeizmu pod adresem judaizmu i chrystianizmu. Uzajr to Ezra, Ezdrasz – wielki kapłan żydowski, uznawany rzekomo za syna Bożego.
[18] Czyż, na przykład, przez te słowa z Sury VIII zabijanie niewiernych nie staje się dla mahometan piękne, na tej samej zasadzie jak dla nas czyn Korczaka? Por.: nasz artykuł O nietożsamości dobra i piękna, „Przegląd Filozoficzny” 2017, nr 4 (Elzenbergowski), s. 259-270.
[19] Nawet Stanisław Lem tego nie wiedział. Pisał w 2002 r.: „(…) Nie umiem scalić tych krwawych kawałków, na jakie rozpada się świat” (tenże, Krótkie zwarcia. Kraków 2004, s. 302).
[20] B. Wolniewicz, Polska a Żydzi. O sprawach polsko-żydowskich i paru innych. Warszawa 2018, s. 63. Por.: tenże, Ksenofobia i wspólnota. Komorów 2010, s. 405 (tam teza, z której przytoczona wynika).
[21] J. Czapiński, Terroryści (rozmowa Sławomira Sieradzkiego z profesorem), „Życie Stolicy”, 06.01.99.
[22] Na jednym ze zjazdów Akademii Nauk ZSRR fizyk Lew Landau zapytał Łysenkę, czy jeśli cielętom w kilku pokoleniach będzie się obcinać uszy, to czy powstanie bydło z małymi uszami? Po twierdzącej odpowiedzi Łysenki, Landau spytał się: „Jak to się dzieje, że dotąd rodzą się dziewice?”; cytat za: Roman Tokarczyk, Antologia anegdoty akademickiej, Wolters Kluwer Polska, Warszawa 2006.
[23] S. Lem, Lubią albo muszą, „Znak” 1998, nr 5.
[24] O. Fallaci, dz. cyt., s. 92.
[25] Czy byłoby niehumanitarne wpuszczać ewentualnie do nas „biedne arabskie dzieci”, ale zakazując im Koranu? Nie, lecz to mniej prawdopodobne niż niewpuszczanie w ogóle.
[26] B. Wolniewicz, O Polsce i życiu. Komorów 2011, s. 142.
[27] S. Lem, Krótkie…, dz. cyt., s. 192.
[28] Była to ostatnia idea jaką usłyszałem (w lipcu 2017 r.) od prof. Bogusława Wolniewicza. W żaden sposób jej nie objaśnił, i nie wiem czy zgodziłby się na niniejszą jej wykładnię.
Czytaj także
Egzystencjalizm analityczny Henryka Elzenberga
Elzenberg – obok Kotarbińskiego – to jeden z dwóch największych filozofów polskich I połowy XX wieku.
Paweł Okołowski
Empiria kontra kultura – według Stanisława Lema
Książka Lema Fantastyka i futurologia z 1970 r. to w zamyśle dwutomowa monografia światowej literatury science fiction.
Paweł Okołowski
Miłość do osób jako wzmacniacz dobra
Weźmy pod lupę miłość wzajemną do osób, podobnie jak to uczynili Platon w mowie Arystofanesa, a po nim Arystoteles w rozważaniach o przyjaźni. Uczta więc, i Etyka nikomachejska będą nam punktem wyjścia[1].
Paweł Okołowski
System filozoficzny Stanisława Lema
Myśl Lema – która kształtowała się pod wpływem dokonań nauk przyrodniczych, ale równocześnie wielkiej tradycji literackiej, a nawet religijnej – jest wyjątkowo ekstensywna, co do zakresu zagadnień, i intensywna, co do dbałości o spójność, formę i szczegóły.
Komentarze (0)