Wspieraj nas

Zostań naszym subskrybentem i czytaj dowolne artykuły do woli

Wspieraj nas
Wesprzyj

Pojęcie sumienia w świetle Augustyńskich ujęć zła (cz. 1)

    2022-12-08
    Czas czytania 15 min

    Augustyn jest niezrównanie wielki i wielkością swoją przygniata nas,
    przygniata zwłaszcza dziś, gdy w epoce pary, elektryczności i zabójczego dla głębszej myśli pośpiechu, podwajającego niecierpliwą płochość
    w pogoni za drobiazgami, tępieje i niknie zmysł religijny (…).

    Marian Zdziechowski[1]

     

    1.    Paralogizmy w O państwie Bożym

    Stanowisko „prywatywne” w kwestii zła jest wielkim splotem paralogizmów, pokutującym przez wieki (podobnie jak choćby ogólnikowy pogląd w sprawie hedonizmu – nieodróżniający wersji Arystypa czy Benthama od Epikurejskiej). Fundamentem myśli Augustyna jest predestynacja. (Od XX wieku dla wielu to anachronizm, nawet samego terminu unika się jak zarazy)[2]. Otóż czytamy u doktora Kościoła: "Bóg z góry wiedział, że pierwszy człowiek przezeń stworzony zgrzeszy, a jednocześnie przewidział Bóg liczbę ludzi pobożnych od pierwszego pochodzących człowieka, którą on łaską swoją przeniesie do uczestnictwa anielskiego"[3].

    Przewidział zatem także liczbę potępionych, bo wielkość populacji i odejmowanie to dla Bożego intelektu bagatela. Zbawienie zatem i potępienie nie zależą od uczynków w życiu, a tylko od przydzielonych już w zygocie predyspozycji, od dobrego bądź złego nasienia. [„Augustyn wyraźnie tego nie powiedział – (że – P.O.) przeznaczeniem innych musi być piekło” – pisze Marian Zdziechowski[4]. Biskup miał bowiem ważne po temu powody, o których potem]. Idea ta zgadza się z Pismem Świętym. Znajdujemy w Ewangelii: "Dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego" (Mt 13, 39; Biblia Tysiąclecia). A napisane jest także:
    "Zna bowiem Pan, którzy są jego" (2. Tym. 2.19). „(…) Nie tak, jak człowiek, co widzi człowieka w chwili obecnej (…), ale jakim później będzie, nie widzi nawet siebie samego” – komentuje Augustyn[5].

    Sprawę stawia się więc w O państwie Bożym jednoznacznie: "Bo choć (Bóg) wiedział dobrze, że człowiek zwyciężony będzie w tej pokusie (diabelskiej – P.O.), ale niemniej przewidywał też, że przez nasienie człowiecze pomocą Bożą wzmocnione, tenże sam diabeł będzie zwyciężony jeszcze większą chwałą świętych (większą niż w raju)"[6].

    Autor świadom był trwogi, jaką wzbudza idea predestynacji. Dlatego powiada: "Kara wieczna dlatego tak przykra i niesprawiedliwa wydaje się zmysłom ludzkim, że ludzie w tym nędznym, śmiertelnym i zmysłowym życiu nie mają tej wysokiej i czystej mądrości, żeby odczuć mogli i zrozumieć, jak wielkiej dopuszczono się złości w pierworodnym przewinieniu"[7].

    Otóż ludzie nie uświadamiają sobie potęgi zła, nie zdają sprawy z jego rangi. Zło bagatelizują (jak Arendt czy Lorenz – nawet w diabelskim XX wieku). A mają do czynienia z Przeciwnikiem Boga. Jedynie od czasu do czasu w pełni objawia on swoje oblicze. W postaci proroctwa powtarza za Biblią Augustyn to, co w istocie leży w naturze ludzkiej. "Wtedy zaś rozwiązany będzie (…) (na krótko – P.O.), srożyć się szatan będzie wszystkimi siłami swoimi i sług swoich"[8] (…), (ale zostanie pokonany - P.O.).

    Autor ukazuje surowy sens takiego obrotu spraw. Powiada: bez tego „mniej by się okazała jego zła potęga”, „mniej by doświadczona została niezłomna cierpliwość Państwa Świętego”,” święci (mniej – P.O.) utwierdzili się w cnocie”[9]. A najkrócej mówi tak: "W końcu rozwiąże go (diabła – P.O.) Bóg, aby Państwo Boże ku najwyższej chwale Zbawcy (…) ujrzało, jak potężnego wroga zwyciężyło"[10].

    Jeżeli czas przyszły proroctwa zamienić na permanentny stan rzeczy, widać czym są Auschwitz i Kołyma – kolektywnym przediableniem. Jeśli „diabła” zastąpić „diabelstwem”, jasne się staje, że najwyższą w tym świecie chwałą jest zwyciężanie antyczłowieczeństwa.

    Z drugiej strony, pisze Augustyn w swoim opus magnum: "Nie masz ci bowiem dla stworzenia rozumem obdarzonego, innego uszczęśliwiającego dobra – jeno Bóg"[11].

    Jednakże Hitler, a zwłaszcza Stalin, byli rozumem obdarzeni. Myśl przytoczoną widać wyraźniej w ustępach o cierpieniu potępionych. Czytamy o tym: "Bo kto grzeszy, gorszy jest, jeśli się cieszy z tego, że się w cnotliwości wyłom czyni (przez grzech). A ten, co męczarnie piekła ponosi, boleje nad utratą zbawienia, chociaż nic na tym nie zyska. (…) Jako więc radość z poniechanego dobra w grzeszeniu jest dowodem złej woli, tak znów boleść z powodu utraconego dobra w ponoszeniu kary jest świadectwem natury dobrej. (…) To się zaś dobrze okazuje w karaniu wiecznym, że źli i bezbożni opłakują stratę dóbr Boga najsprawiedliwszego(…)"[12].

    To przecież idea zapożyczona od Greków, intelektualizm etyczny czy melioryzm. Powiada mianowicie Platon: (Sokrates:) "(…) jakakolwiek zbrodnia popełniona na mnie i na moich bliskich i gorsza, i bardziej haniebna jest dla zbrodniarza niż dla mnie, który bym jej był ofiarą. (…) Nikt umyślnie krzywdy nie wyrządza, tylko mimo woli zbrodniarz każdy popełnia zbrodnię"[13]. „(…) Nikt nie grzeszy dobrowolnie” –  pisze Reale, relacjonując pogląd Platoński[14]. Ewidentnie echa pogańskiego intelektualizmu Greków widoczne są u św. Augustyna. A to niezgodne jest z Pismem. Mówi się w nim bowiem o potępionych, co i Augustyn przytacza[15]: (Mt 13, 37 n) "I wrzucą ich w piec ognisty. A tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". Ale nie opłakiwanie utraty dóbr Bożych, tylko dóbr własnych; będzie żałość i wściekłość z niemożliwości realizacji planów osobistych: niszczenia i dręczenia innych. Czytamy mianowicie o diabelstwie u Augustyna: "(…) Diabła wrzucił w przepaść; ten wyraz przepaść oznacza niezliczone mnóstwo bezbożnych, których serca bezdenne są w złości przeciw Kościołowi Bożemu (…). (…) Diabeł włada takim, który nie tylko Boga się pozbył, lecz ponadto bez przyczyny nienawidzi służących Bogu"[16]. I autor dodaje, bez żadnych wątpliwości: "(…) Zarówno dobrzy jak i źli pragną, boją się i weselą się. Tyle tylko, że dobrzy – dobrze, a źli – źle, w miarę tego, czy ludzie dobrą, czy też przewrotną wolę mają"[17].

    Są więc ludzie niejako „rozumem obdarzeni” białym, a inni – czarnym. Po manichejsku rzecz się tu ujmuje. A to sprzeczne z „boleścią i opłakiwaniem w piekle utraty zbawienia”.

    Z trzeciej natomiast strony, powiada Augustyn:
    "(…) Nie może istnieć taka natura, w której by żadnego dobra nie było. Stąd nawet   natura diabła samego, o ile naturą jest, nie jest złą, lecz złą czyni ją przewrotność"[18].

    Ale diabeł to zasadniczo przewrotność właśnie. Może on mieć i dobre jakieś skłonności, jak miewali esesmani czy mafiozi. Dlaczego wszak natura jego ma być dobra? Czy dobra ma być natura Bożego Wroga? Z pomocą przychodzi tu idea braku i skazy. Czytamy. "Pierwsza zaś zła wola, ponieważ poprzedziła wszystkie złe sprawy w człowieku, była raczej pewnym brakiem, odjęciem czegoś od dzieła Bożego do dzieł swoich, aniżeli jakimś dziełem, i dlatego są to dzieła złe, bo są według siebie, nie według Boga (…). Zła wola, chociaż nie jest według natury, lecz jest przeciw naturze, ponieważ jest skazą, brakiem, ale należy do tej natury, której jest skazą, ponieważ inaczej istnieć nie może, jeno w naturze. (…) (…) Zło istnieje z dopuszczenia Bożego, ażeby się okazało, jak to opatrzna sprawiedliwość Boża potrafi nawet złych rzeczy na dobre użyć, jednakże dobro bez zła samo istnieć może, jak np. istnieje choćby sam Bóg (…). Natomiast zło bez dobra nie mogłoby istnieć, ponieważ każda natura, w której zło istnieje, o ile jest naturą, jest zawsze dobrą"[19].

    Rozumowanie to jest niewątpliwie wyrazem monoteizmu. Jednocześnie zło, na jego gruncie, istnieje z dopuszczenia Bożego, by chwała Boża mogła rozbłysnąć w zwycięstwie nad zła potęgą. Cóż to jednak za potęga, która jest brakiem? I co za chwała z brakiem się rozprawić? To ma być godne Boga? Trudności są tu nieprzezwyciężalne, a biorą się ze zderzenia monoteizmu z diteizmem. Potoczny sens tych kategorii należałoby więc zastąpić nowym, inaczej nie da się wybrnąć ze sprzeczności.

    Doktryna zła jako braku była doktryną Plotyna, zgodną z greckim intelektualizmem etycznym, czyli z antropologicznym optymizmem. W niej Augustyn znalazł narzędzie do walki z diteizmem manichejczyków. Innych racjonalnych narzędzi nie było; Plotyn, choć poganin, był autorytetem. Ale to rozwiązanie jest werbalizmem, a sukces jest pozorny. Nawet wówczas, kiedy przyjąć, że nie chodzi dosłownie o „niebyt”, ale o „brak właściwego porządku w stworzonej woli” (jak chce, za św. Tomaszem, Copleston)[20]. Otóż jak „brak porządku” może się mierzyć z Bogiem? I jak doskonałego Boga usprawiedliwić z „nieporządku”? („Dopuścił” go czy „ustanowił” – na jedno wychodzi). Wielkość Augustyna w tym, że myśl skierował ku zagadnieniu „na czym w ogóle Boży porządek w kosmosie polega?”. Na tym zasadzałoby się Boga usprawiedliwienie (teodycea). Porządek jest zawsze pośród czegoś, a co w istocie porządkuje Bóg? Wiórami z wysiłków Augustyna pozostaje wszak sofistyka, opieranie się na paralogizmach.

    Celnie się powiada, że chrześcijaństwo to potrójna synteza dziejowa – idei i wzorców zachowań wziętych od Żydów, Greków i Rzymian, a stapiających się w jedno najpierw przez setki, w końcu dwa tysiące lat. Tak je postrzegali dwaj poprzedni papieże: Jan Paweł II i Benedykt XVI; także różniący się bardzo między sobą Miłosz[21], Lem, Kołakowski czy Wolniewicz. Dla ilustracji tego ujęcia posłużmy się lapidarnym passusem z Bocheńskiego (przez „Europa” rozumiejąc w nim, rzecz jasna, „chrześcijańska Europa”): "Europa ma kilka fundamentów. Jesteśmy sektą żydowską, to jest oczywiste, to pierwszy fundament. (Drugi – P.O.) fundament (…) to Rzym, jego zasady życia społecznego, prawo rzymskie. (Trzeci – P.O.) to kultura i nauka grecka (…)"[22].

    Na tych trzech filarach wyrosła samoistnie rzecz nowa, na tym polega historyczna synteza. Ucieleśniał ją już św. Augustyn, a zwłaszcza jego największe dzieło O państwie Bożym. Jest to mianowicie religijno-racjonalistyczny twór Rzymianina, jakkolwiek by to dziwnie brzmiało. Stąd obecne w nim paralogizmy – ze splotu heterogenicznych idei, które należałoby uzgodnić, uczynić logicznie spójnymi. Trud dokonania tego podjął już sam Augustyn, a po nim Anzelm czy Tomasz. Praca ta nigdy nie została ukończona i zapewne nie będzie. Z perspektywy społecznej bowiem pełna czystość logiczna nie jest niezbędna (a z osobniczej – zwykle nie jest możliwa). Jakaś jej doza jednak tak. Czytamy o tym w encyklice Fides et ratio (48): „Odpowiedzią na odwagę (parresia) wiary musi być odwaga rozumu”. Nie trzeba dodawać, że „odpowiedzią” na obie powinno być zaś państwo prawa. Natomiast co do biskupa Hippony, czytamy u następnego papieża: „(…) Augustyn walczy ze sobą samym i to jeszcze po nawróceniu. To czyniło całą sprawę dramatyczną i piękną”[23]. Dodalibyśmy: walczył „zwłaszcza po nawróceniu”. Piękne bowiem jest przede wszystkim chrześcijaństwo, a ono jest syntezą.

    2. Augustyn w oświetleniu Zdziechowskiego

    Jedną z najlepszych w polskiej literaturze wykładni augustynizmu dał Marian Zdziechowski (1861-1938), w rozdziale Zło w oświetleniu św. Augustyna swojego opus magnum[24]. Mówi tam, że Augustyn przedstawił trzy niezależne koncepcje zła (przez nikogo w Kościele „głębiej i lepiej” nie wyrażone[25]). Pierwsza, estetyczna, głosi, że zło jest elementem harmonii świata; że świat jest „dziełem sztuki”, a zło – dysonansem podnoszącym jego wspaniałość (jak w symfonii)[26]. (To stoickie rozwiązanie teodycei; można też rzec: element rzymski w myśleniu Augustyna). Do niej dodaje się zwykle interpretację instrumentalistyczną, głoszącą, że cierpienie i zło zawsze służą pośrednio jakiemuś dobru. Najzwięźlej ujął tę augustyńską ideę Goethe, w sławnej diabelskiej frazie z Fausta[27]: "… ein Theil von jener Kraft. Die stets das Böse will und stets das Gute schafft".

    Druga koncepcja – moralna – mówi, że zło jest dziełem stworzonych istot wolnych, nie Boga. Bóg odpowiada tylko za wolną wolę – którą obdarzył istoty rozumne, by nie były (nakręcanymi) „zabawkami”[28]. (To rozwiązanie teodycei inspirowane Psalmami, ale zwłaszcza Ewangeliami i nauką apostoła Pawła). Ze stanowiska zaś trzeciego, metafizycznego (wziętego od Greka Plotyna), zło nie jest bytem, ale brakiem dobra (tj. bytu): malum est, quod contra naturam est[29]. Żadnej z tych koncepcji Augustyn nie był pewny, a łącznie są one wyrazem jego wewnętrznej walki. Dlatego Zdziechowski powiada: "(…) Wikłał się (Augustyn – P.O.) w nie dające się rozplątać sprzeczności, gdyż nie mógł zaprzeczyć, że czujemy zło, cierpiąc, i że sami je stwarzamy, grzesząc. Manicheizm, wygnany przez jedne drzwi, wracał przez drugie…"[30].

    Ojciec Kościoła natomiast ostatecznie kwitował rzecz tak:

    (Bóg zło) "dopuszcza sprawiedliwym, choć tajemnym sądem swoim"[31]. Rozwiązanie estetyczne kwestii zła (czy instrumentalistyczne) jest sensowne głównie dla zła fizycznego, dla cierpienia – chociaż w pewnym jedynie zakresie (o ile cierpienie czemuś służy)[32]. Zła moralnego to stanowisko raczej nie dotyczy (Bóg jawiłby się na jego gruncie jako amoralny esteta czy cynik, manipulator). Zarówno nowotwór mózgu jak i mord katyński to nie są dysonanse (ani środki do celu), lecz raczej coś jak huk młotów pneumatycznych włączony do Czterech pór roku (czy tzw. wylanie dziecka z kąpielą).

    Rozwiązanie moralne jest natomiast sensowne tylko dla grzechu. Zła fizycznego się ono nie ima (nie ma związku między, na przykład, nowotworem a wolną wolą). Ale wolną wolą dysponują zarówno predestynowani do zbrodni, jak i ci, którzy nigdy się jej nie dopuszczą. Sama wolna wola zatem zła nie tłumaczy, a tylko łącznie z łaską Bożą. Ich związek zaś stanowi nie mniejszą zagadkę niż wyjściowe pytanie unde malum? (rzekomo rozwiane czy rozstrzygnięte przez „wolną wolę”).

    Koncepcja metafizyczna – tj. prywatywna – miała jakoś dwie wymienione łączyć. Ale teza – że zła nie ma albo że stanowi ono iluzję – jest niedorzeczna. I zabójczy nowotwór, i Katyń to nie są niebyty, lecz jakieś wręcz kulminacje bytu – sprawiającego dopiero czyjś niebyt czy pożerającego byt inny. Tak o tym mówi Bocheński[33]: W to, że istnieje zło, trudno chyba wątpić, zwłaszcza w naszym pokoleniu (II wojny światowej – P.O.). (…) Oba rodzaje zła istnieją. Zło fizyczne istniało zawsze (tj. odkąd istnieje czucie – P.O.), a zło moralne istnieje od czasu, gdy istnieją ludzie".

    Zdaniem Zdziechowskiego „osnową nauki” św. Augustyna jest „afirmowanie predestynacji”, w imię moralnej koncepcji zła. Augustyn zdawał sobie sprawę, że idea predestynacji budzi opór intelektualny, a stąd protest moralny: Bóg jawi się w niej ludziom jako „dziwak i tyran”[34]. I w trojaki sposób próbował temu zaradzić: (1) ukazując zgrozę grzechu i cud darmowego miłosierdzia względem niego, tj. zbawienia wybranych; (2) cofając się do kategorii braku i osłabiając tym swój „rozpaczliwy pogląd na potępienie i piekło”; (3) dając analizę czasu i podkreślając pozaczasowość Boga („Bóg nie przewiduje, ale wszystko widzi”, co nie podważa naszej wolności). Tak czy inaczej – pozostaje niedocieczoną tajemnicą: dlaczego Bóg stwarza istoty, o których wie, że będą mu wrogie? Odpowiedzią jest milczenie.

    O predestynacji należy „nauczać ostrożnie i rozumnie”. Dewizę tę na wieki przejął od Augustyna Kościół. Nie jest bowiem prawda o predestynacji przeznaczona dla wszystkich, nie wszyscy są w stanie ją pojąć. Wszyscy natomiast winni ufać Bogu, gdyż to, co dobre, bierze się jedynie z łaski. Kto ufa, łaską jest obdarzony. „Nauczać ostrożnie i rozumnie” oznacza zaś jakąś równowagę, w skali społecznej, dwóch elementów. Czytamy w De civitate Dei: "(…) Wyznajemy jedno i drugie prawdziwie i szczerze: jedno (predestynację – P.O.) – byśmy dobrze wierzyli; drugie (wolną wolę – P.O.) – byśmy dobrze żyli. Bo wtedy źle się żyje, gdy się o Bogu dobrze nie wierzy[35]".

    Równowagę tę łatwo utracić, co zrozumiałe, uwzględniwszy pogląd Augustyna na społeczną naturę człowieka. Biskup powiada w tej sprawie głosem Rzymianina: "Nie masz bowiem rodzaju tak z natury towarzyskiego, a tak przez upadek swój do niezgód skłonnego, jak rodzaj ludzki[36]". (Nawiasem mówiąc, passus ten jest pierwowzorem słynnej frazy Kanta o „nietowarzyskiej towarzyskości ludzi”)[37]. I równowaga została utracona – to zdaje się głosić Zdziechowski. Od czasów Oświecenia bowiem wiara w wolną wolę bierze górę nad poczuciem grzeszności – w imię poprawy ludzkiego losu; bierze ona górę także w Kościele, i to pod groźbą niezgody czy nawet schizmy.

    Marian Zdziechowski, ten wyznawca „diabelskości świata” i głosiciel „zła jako pryncypu bytu”, w przeciwny sposób puentuje swój wywód o Augustynie. "Po 14 wiekach[38] daremność ta (usiłowań Augustyna w zakresie wytłumaczenia zła – P.O.) uwidoczniła się za dni naszych w nowej grozie – i wywołała wśród myślicieli chrześcijańskich (…) dążność do wydobycia z chrześcijaństwa i zbadania zawartego w nim, a przez teologów przysłonionego, pierwiastka pesymistycznego"[39].

    Otóż od pierwiastka tego – nazwijmy go po imieniu: manichejskiego, „przez nasienie człowiecze bez pomocy Bożej” niesionego – nie da się uciec. „Manicheizm wygnany przez jedne drzwi wraca przez drugie”.

     

     


    [1] M. Zdziechowski, Pesymizm, romantyzm a podstawy chrześcijaństwa (1915). Warszawa 1993, t.1, s. 212.

    [2] Np. w monografii A. Kijewskiej (Święty Augustyn, Warszawa 2007) nie tylko słowo, ale i kwestia w ogóle się nie pojawia – co jest fałszowaniem Augustyna. Doktrynę predestynacji historycy katoliccy zwykle „łagodzą przez przemilczenie” (Kołakowski). Częściowo jest tak już u Gilsona (Wprowadzenie do nauki świętego Augustyna, 1950), u Coplestona (Historia filozofii, t. 2, 1951). Omawiając augustynizm, w ostatnim pólwieczu nieliczni używają słowa „predestynacja”: np. P. Brown, H. v. Campenhausen, B. Fuller, oczywiście także, w imię polskiej tendencji jasnościowej, W. Tatarkiewicz i J. Legowicz.

    [3] Św. Augustyn, Państwo Boże (VII, XXII), przeł. W. Kubicki (1930). Kęty 1998, s. 469. Ostatecznie, po porównaniu cytatów, wybrałem do artykułu ten przekład, a nie późniejszy i wielce ceniony – W. Kornatowskiego (O państwie Bożym. Warszawa 1977), z powodu większej hieratyczności języka.

    [4] M. Zdziechowski, dz. cyt., s. 222.

    [5] Św. Augustyn, dz. cyt., (XX, VII) s. 812.

    [6] Tamże, (XIV, XXVII) s. 546.

    [7] Tamże, (XXI, XII) s. 877.

    [8] Tamże, (XX, VIII) s. 813.

    [9] Tamże.

    [10] Tamże, (XX, VIII) s. 814.

    [11] Tamże, (XII, I) s. 443.

    [12] Tamże, (XIX, XIII) s. 780.

    [13] Platon, Gorgiasz, tł. W. Witwicki, 508 E oraz 509 E.

    [14] G. Reale, Historia filozofii starożytnej, tł. I. Zieliński. Lublin 1996, t. 2, s. 257. Por.: „Człowiek zły nie jest nigdy zły dobrowolnie” (Platon, Prawa, V, 731 C, tł. M. Maykowska). O grzechu przesądza rzekomo brak wychowania  –  por.: Platon, Timajos, 86e.

    [15] Św. Augustyn, dz. cyt., (XX, V) s. 805.

    [16] Tamże, (XX, VII) s. 811.

    [17] Tamże, (XIV, VIII) s. 519.

    [18] Tamże, (XIX, XIII) s. 780.

    [19] Tamże, (XIV, XI) s. 526.

    [20] F. Copleston, Historia filozofii, t. 2, przeł. S. Zalewski. Warszawa 2000, s. 101.

    [21] Również M. Zdziechowski. Por.: tenże, dz. cyt., t. 1, s. V-VI.

    [22] Między logiką a wiarą. Z Józefem M. Bocheńskim rozmawia Jan Parys, Montricher 1988, s. 232.

    [23] Benedykt XVI, Ostatnie rozmowy (z Peterem Seewaldem), tł. J. Jurczyński. Kraków 2016, s. 101.

    [24] M. Zdziechowski, dz. cyt., t. 1, s. 205-234.

    [25] Tamże, s. 231.

    [26] Tamże, s. 220-222.

    [27] Por.: tamże, s. 221. W przekładzie F. Konopki: „(Jam jest) tej siły cząstką drobną/ Co zawsze złego chce i zawsze sprawia dobro”.

    [28] Tamże, s. 222.

    [29] Tamże, s. 219-222.

    [30] Tamże, s. 219.

    [31] Św. Augustyn, dz.cyt., (XXI, XIII) s. 879.

    [32] U św. Augustyna brak wyraźnego rozróżnienia na zło fizyczne i moralne (malum culpae). Prostodusznie przyjmuje się, że pierwsze jest skutkiem drugiego, więc natura ich jednaka – co prowadzi do sprzeczności. Powtarza to jeszcze w XVIII w. de Maistre. Te dwa pojęcia są  już natomiast obecne  u św. Tomasza (por F. Copleston, dz. cyt., s. 427) i Leibniza.

    [33] Między logiką…, dz. cyt., s. 206-207.

    [34] M. Zdziechowski, dz. cyt., s. 226.

    [35] Św. Augustyn, dz. cyt., (V, X) s. 195-196. Por.: M. Zdziechowski, dz. cyt., s. 229.

    [36] Św. Augustyn, dz. cyt., (XII, XXVIII) s. 474.

    [37] Pisze Kant: „Poprzez antagonizm rozumiem tutaj nietowarzyską towarzyskość ludzi (die ungesellige Geselligkeit der Menschen), tzn. ich pociąg do życia społecznego, który jednak łączy się z powszechnym oporem ustawicznie grożącym rozbiciem społeczeństwa”. I Kant, Idea powszechnej historii w aspekcie kosmopolitycznym (1784), w: tenże, Rozprawy z filozofii historii, tł. T. Kupś i in. Kęty 2005, s. 34.

    [38] Do czasu romantyzmu (pokolenia Rewolucji Francuskiej); z perspektywy autora (pokolenia I wojny światowej) – po 15 wiekach, a z naszej – po 1600 latach.

    [39] M. Zdziechowski, dz. cyt., s. 234.

    Komentarze (0)

    Czytaj także

    O istocie miłości

    Dwie są takie rzeczy, nazywane też „szczepionkami przeciw złu”: wiara i miłość. Można jeszcze inaczej je nazywać: miłością do spraw i miłością do osób. Rozróżnił je Arystoteles.

    Paweł Okołowski

    10 min

    Miłość do osób jako wzmacniacz dobra

    Weźmy pod lupę miłość wzajemną do osób, podobnie jak to uczynili Platon w mowie Arystofanesa, a po nim Arystoteles w rozważaniach o przyjaźni. Uczta więc, i Etyka nikomachejska będą nam punktem wyjścia[1].

    Paweł Okołowski

    15 min

    Terroryzm i totalizm w perspektywie światowej termitiery

    Jakkolwiek fala ataków terrorystycznych w świecie Zachodu ostatnimi laty opadła – jej grzbiet wystąpił w latach 2015-2017[1] – to na tym właśnie polega fala.

    Paweł Okołowski

    15 min