Wspieraj nas

Zostań naszym subskrybentem i czytaj dowolne artykuły do woli

Wspieraj nas
Wesprzyj

Humanizm Lema – summa politologiae

    2023-06-09
    Czas czytania 10 min
    Kto daje zgodę na autoewolucję, ten zgadza się na likwidację własnego gatunku i przejęcie cywilizacyjnego dziedzictwa przez istoty pod każdym względem nam obce.

                                                                                                                     S. Lem, Dylematy, 2003

     Wielki kapitał wyciśnie złoto i z krwi, i z kamienia.

                                                                                                       S. Lem, Świat na krawędzi, 2001


     

    Humanizm Lema – summa politologiae[1]

    1.

    W zbiorowym tomie Humanistyka przełomu wieków (red. J. Kozielecki, Warszawa 1999) znalazł się artykuł Stanisława Lema Krótkie uwagi o humanizmie (s. 336-339). Są te Uwagi enigmatyczne i zagadkowe. Spróbujmy dać ich egzegezę. Otóż każdy pogląd na świat (więc i każda akademicka filozofia) to jakiś humanizm. Inaczej być nie może, o ile buduje go czy uprawia człowiek – z własnej perspektywy i dla siebie. Istnieją wszak dwie odmiany humanizmu oraz ich dalsze warianty, dlatego Lem powiada, że  humanizm jest „łaciaty”. Pierwszy typ zakłada, że człowiek ma służyć światu (kosmocentryzm), a drugi – że świat człowiekowi (antropocentryzm). Zapewne w każdej populacji odsetek „humanistów” obu rodzajów jest stały, co do skłonności z urodzenia. Inaczej z dominacją społeczną jednych nad drugimi, bo to już rzecz wiary, a ta ewoluuje. Jednakże wszelkie cywilizacje wytworzyły tylko kosmocentryzm, poza naszą, która jako jedyna dała oba. Lem był humanistą kosmocentrycznym, co do tego nie ma wątpliwości. Lepiej jednak mówić, zamiast kosmocentryzm, aksjocentryzm (gr. axios – wartość), gdyż chodzi w istocie o służbę autonomicznym wartościom: spełniając to, co powinne służy się światu. Humanizm antropocentryczny natomiast każe dążyć jedynie do realizacji wartości nieautonomicznych, tj. życiowych, do zaspokajania przyrodniczych potrzeb ludzi. Można też powiedzieć, że aksjocentryzm jest humanizmem człowieczeństwa, a antropocentryzm – człekokształtności. Tak stawiał sprawę Henryk Elzenberg[2].

    W poglądzie na świat obok systemu dóbr zawiera się też obraz świata. A w obrębie tego drugiego dwa są sposoby postrzegania człowieka: dla jednych jest on w całości częścią przyrody, gdyż niczego poza przyrodą nie ma (naturalizm); dla drugich człowiek poza Naturę wykracza (w człowieczeństwo albo i antyczłowieczeństwo). W poglądzie na świat myśl Lema była nienaprawialnie pęknięta – w metafizyce ogólnej pozostawał naturalistą, a w filozofii człowieka antynaturalistą. Świat tłumaczył bez transcendencji, uznając jednocześnie, że bez transcendowania przyrody niepodobna wyjaśnić zachowań ludzkich (z ich człowieczeństwem). Sprzeczność tę da się usunąć (idąc za Elzenbergiem, a ostatecznie za Platonem) i system myślowy naprawić, chociaż nie było to w mocy samego Lema. Taki już był. Pęknięcie to przydawało za to stałego dramatyzmu, a więc i artystycznej atrakcyjności jego prozie. Ponadto przyciągało zarówno naturalistów, jak i antynaturalistów.

    2.

    Zarówno aksjocentryczny jak i antropocentryczny humanizm występują w dwóch wersjach: kolektywistycznej i indywidualistycznej. Cywilizacja chrześcijańska oparła swój aksjocentryzm na Bogu – wskazującym ludziom określone wartości do zbiorowej realizacji. Dlatego mówi się o „humanizmie teocentrycznym” (chociaż podobnie jak chiński, nastawiony jest on na spełnianie szczególnych powinności). Przez dwa tysiące lat humanizm ten wydał najpożywniejsze w dziejach owoce (obok sztuki, najdoskonalszą moralność, i jako jedyny w dziejach – państwo prawa oraz demiurgiczną moc naukowo-techniczną). To dlatego mówi Lem:

    (…) wcale nie uważam, że wszystkie religie są równorzędne (…), chrześcijaństwo jest znakomitsze od islamu (…). (…) Bogu należy dziękować, że żyjemy w katolickim kraju (…)[3].

    Wraz jednak z odchodzeniem ludzi od Boga humanizm ów zaczął ulegać gwałtownej erozji (inaczej niż u Chińczyków, dla których gwarantem wartości nie jest Bóg, a niepowątpiewalni przodkowie). Począł wpierw przybierać na sile aksjocentryczny humanizm indywidualistyczny, szukający zbawienia w pojedynkę. Następnie zaś nastała epoka antropocentryzmu – wpierw kolektywistycznego. Ateistyczne socjalizm i liberalizm, hołdujące jeden równości, drugi wolności, honorowały wszakże – siłą inercji – inne wielkie wartości „teocentryczne”: prawdę, sprawiedliwość czy miłość. Napędzała je już jednak wiara w postęp, nie w Boga. Aż nastała epoka antropocentryzmu indywidualistycznego, czyli humanizmu bez wiary (bez wiary w zbawienie, bo w mity owszem). Skrajnym jego wyrazem jest postmodernizm, określany przez Lema mianem nihilizmu. (Autor nie chciał wskazywać po imieniu jego reprezentantów, my dziś możemy śmiało to zrobić: np. Derrida czy Bauman). Nihiliści nie wierzą w nic oprócz siebie. Mając do dyspozycji dobrobyt i instrumenty cywilizacyjne wytworzone przez minione pokolenia, chcą tylko konsumować, tj. zaspokajać osobnicze potrzeby naturalne. Lem brzydził się takim pasożytniczym, jak to określał „lekkim łatwym życiem z mordą w śmietanie”[4]. Niżej tego dna – mówił – zejść już nie można, to „podróż do kresu ciemności”. Postmodernizm zakwestionował wprawdzie wiarę w postęp („rodem z Oświecenia”), z czym Lem się akurat zgadza, ale, przede wszystkim, podważył prawomocność wiedzy, moralności i piękna – w ogóle. Ten „oportunistyczny leseferyzm” nie dopuszcza ingerencji społeczeństwa w osobnicze mrzonki i zachcianki. To są śmieci – kwituje sprawę postmodernizmu Lem – trend dziejowy bez znaczenia. Dlatego autor Summa technologiae zapowiada na progu XXI wieku odrodzenie się humanizmu z jego wielkimi ideami, zapowiada jakiś Nowy renesans. Czyni to jednak bardzo subtelnie: wierzę, choć nadzieja nikła – pisze (contra spem spero). W czym rzecz?

    3.

    Sprawa wymaga znajomości wielu poglądów Lema, stąd niniejszy komentarz dłuższy od skrótowego tekstu komentowanego. Otóż nastąpi „reanimacja głównych składowych humanizmu” – powiada Lem, gdyż w historii, a nawet w Kosmosie, tkwi jakaś cykliczność. Światem rządzą mianowicie procesy stochastyczne. Po wzroście entropii musi nastać wzmożenie ładu, tyle. Lem wierzy w odradzanie się rozumu na podobnej zasadzie na jakiej uznaje się przyjście dobrej aury po suszach czy powodziach. Nadzieja jest nikła, bo bez dat. W Lema poglądzie na świat wielką rolę odgrywają procesy stochastyczne („filozofia przypadku”), nikt nie zaprzeczy. Jego naturalizm nawet sprawił, że popełnił on wielki, acz głęboki, fałsz teologiczny – dając epikurejską ideę „Boga omylnego (w przewidywaniu przyszłości swoich dzieł”)[5]. Otóż Stwórca nie jest ograniczony we wszechwiedzy, bo ona dotyczy wieczności, nie przyszłości. Bóg widzi wszystko, co może się zdarzyć, futurologicznie zaś – rzec można – jest „nonszalancki”, „gra ze światem w kości” (Golem XIV). Można też powiedzieć, że w oczach Boga finalnie ma w tym świecie wypaść poker, i wiadomo jakie karty po drodze mogą się rozłożyć; jakie faktycznie się rozłożą – to bez znaczenia. Pokerem w domenie fizyki kwantowej była tablica Mendelejewa i życie; w ewolucji biologicznej – rozum; w kulturze – zbawienie, tj. chwała Boża, czyli maksimum zrealizowanych wartości. No bo dlaczego pisze Lem:

     Zagadkę (…) stanowi kategorialna nieoznaczoność Kosmosu. Im dłużej go badać, tym wyraźniej widać tkwiący w nim plan (Golem XIV)?

    Wracając do „nikłości Lema nadziei”, po drugie, powiemy: istnienie rozwiniętej technologii implikuje potęgę państwa, z koniecznością jej kontroli. Nieuchronny jest więc autorytaryzm – humanizm, ale i autorytaryzm. Technologia wydzierana jest sobie wzajemnie przez kapitał i państwo. W rękach kapitału – który ją rodzi – prowadzi ona do konsumeryzmu, zatem ruiny wszelkiej wspólnoty i państwa. Konflikt między kapitałem a państwem jest zatem nieunikniony. Kapitał bowiem jest aksjofobiczny, nastawiony jedynie na zysk (stąd szalbierczy nihilizm postmodernizmu, na jego pasku). Jeszcze pół wieku temu Lem pisał, że winien być „interes gatunku na sztandarach” (Głos Pana). Szybko sobie jednak uświadomił, że to niemożliwe, bo świat jest „różnolity” – istnieją nieusuwalne napięcia plemienne, narodowe i cywilizacyjne. Kolektywistyczny humanizm antropocentryczny (np. „świecki humanizm”) światu nie podoła, gdyż zawsze jest partykularny – z „naprawianiem” obcych, a w końcu ludobójstwem dla nich. Podołać może tylko uniwersalistyczny aksjocentryzm, a to oznacza zawsze jakąś teokrację. Dlatego nadzieja jest nikła.

    4.

    W świecie współczesnym wchodzą w grę dwa modele państwa: albo autorytaryzm plutokratyczny, w którym władza jest dwudzielna – kapitał versus partia (Rosja, Chiny), albo autorytaryzm eklezjalno-plutokratyczny (Zachód). W tym drugim władza jest trójdzielna: kapitał – partia – Kościół. Jako „trójnóg” ma ten model mniejszą wywrotność, w dodatku partia jest tu „ruchoma” (demokratycznie); niesie większą wolność i większy urodzaj wartości. Tak czy inaczej, świat czeka humanizm teokratyczny. (Zaskakująco to zbieżne z Nowym średniowieczem Bierdiajewa). Być może świat, niestety, będzie plutokratyczny wszędzie.

    5.

    W Okamgnieniu, rok po Krótkich uwagach, Lem podtrzymał wiarę z Summy – że „dościgniemy Naturę”. Pisał: „(…) nie chodzi o nic więcej, jak tylko o możliwość, czyli że możemy również zgubić się, kto wie, czy nie wraz z całą biosferą”[6]. Chodzi mianowicie o pełne rozpoznanie DNA – języka kreacyjnego Kosmosu. Do tego, po pierwsze, niezbędny jest humanizm aksjocentryczny, z prawdą jako najwyższą wartością – zatem wiedzą „gromadzoną bezinteresownie, zwróconą ku wszystkiemu, co istnieje – wiedzą czystą, pozornie bezużyteczną” (Summa[7]). Ale co wtedy? Za sprawą grzechu pierworodnego otwierają się rozstaje: albo, poprzez autoewolucję, czyli ingerowanie w procesy stochastyczne, wejdziemy na tor kolizyjny z Naturą i zniszczymy siebie, albo – poprzez despotyzm humanistyczny – ustanowimy nietykalność naszego DNA, „tabu pierworodne”. Po to humanizm. Procesy stochastyczne bywają bowiem dobrodziejstwem. Ingerowanie w nie jest wówczas jak oszustwo w kartach, unicestwia grę. Z tą różnicą w przypadku ludzkiego genomu, że oszust nie jest zagrożony, znika natomiast przyszłość w ogóle. Taki byłby sens Krótkich uwag o humanizmie.

     


    [1] Artykuł napisany przed napaścią Rosji na Ukrainę dla prof. A. Nesterowa z Uniwersytetu w Samarze i opublikowany (w marcu 2023 r.) po rosyjsku w książce jako: Гуманизм Станислава Лема - Summa politologiae / Перевёл Виктор Язневич // В: Шестые Лемовские чтения (ред. Нестеров А.). - Самара: Самарама, 2022, с. 299-301.

    [2] Por.: U. Schrade, Idea humanizmu w świetle aksjologii Henryka Elzenberga, Warszawa 1988. Także: B. Wolniewicz, O chrześcijaństwie, w: tenże, Filozofia i wartości, IV, Warszawa 2016, s. 203-205 (Humanizm laicki).

    [3] S. Bereś, S. Lem, Tako rzecze Lem, Kraków 2002, s. 431.

    [4] S. Lem, Sława i Fortuna, Kraków 2013, s. 529.

    [5] Tenże, Solaris (1961), Kraków 1986, s. 226-227.

    [6] Tenże, Okamgnienie, Kraków 2000, s. 59-60.

    [7] Tenże, Summa technologiae, Przedmowa do III wydania, Kraków 1974, s. 31.

    Komentarze (0)

    Czytaj także

    Nieziemski urok biurokracji. Klęska humanistyki i uniwersytetu na Zachodzie

    Artykuł niniejszy na poły tylko jest analityczny, na poły zaś publicystyczny[2]

    Paweł Okołowski

    8 min

    Egzystencjalizm analityczny Henryka Elzenberga

    Elzenberg – obok Kotarbińskiego – to jeden z dwóch największych filozofów polskich I połowy XX wieku.

    Paweł Okołowski

    10 min

    O wolnej woli, sumieniu i o korzeniu religii – w świetle myśli Bogusława Wolniewicza

    Aby więc zrozumieć czym jest wolna wola, należy uchwycić jej ideę, czyli – jak mówi Wolniewicz za Kantem – „zasadę regulatywną” organizującą szczególny sposób myślenia o świecie.

    Paweł Okołowski

    20 min